Nie wiem co mam napisać o tej książce aby oddać odczucia które mą targały zarówno podczas lektury jak i bezpośrednio po niej. Nie bardzo trafiają do mnie filozoficzne wynurzenia i przemyślenia. Początek, tak ok. 50-60 stron, zapowiadał ciekawa i dobrze przemyślaną książkę. Dalej to już w moim odczuciu było różnie. Kilka razy musiałem cofnąć się kilka stron bo zwyczajnie straciłem wątek. Były też takie momenty, chyba trzy, gdy książka tak mi się dłużyła iż bezwiednie sprawdzałem ile mi jeszcze zostało do końca.
Krótko przybliżając treść można powiedzieć, że jest to historia życia szczurka, który gryząc z głodu książki niespodziewanie nauczył się czytać. Efektem tego było to że zaczął żyć na styku trzech światów: szczurzego, ludzkiego i fantazyjnego wykreowanego na podstawie przeczytanych książek. Przez to wszystko nie umie on odnaleźć swojego miejsca w otaczającym go świecie, nie potrafi zaakceptować miejsca w którym został osadzony oraz tego kim i dlaczego jest. Tytułowy Firmin czuje się zagubiony, samotny i odrzucony przez pozostałe szczury z uwagi na swoją znaczącą odmienność w podejściu do otoczenia oraz próby jego zrozumienia. Bohater nie mógł zrozumieć dlaczego cała rodzina pędzi tylko do przodu w konsumpcyjnym zagubieniu, zamiast na chwilę się zatrzymać, przyjrzeć otoczeniu, docenić otaczający ich świat.
Zakładam, że jednym z celów który postawił sobie autor pisząc te książkę było zwrócenie uwagi czytelników na owczy pęd w który z roku na rok coraz bardziej wpada społeczeństwo. Pojawiają się w nim jednostki które próbują żyć inaczej i dlatego są wyobcowane i nieakceptowane – mówiąc krótko wypychane poza nawias. Jednostki te bardzo tęskniąc za zrozumieniem, bliskością i przyjaźnią krążą dookoła tłumu próbując wypracować jakiś wspólny język pozwalający im nawiązać kontakt z otoczeniem.
Książka liczy sobie 205 stron. Skończyłem ja czytać o 01:00 w nocy, przespałem się trochę i całą niedziele spędziłem za kółkiem w drodze powrotnej do domu. Podczas 9h jazdy co chwilę wracałem myślami do przeczytanej historii, co muszę przyznać nie często mi się wcześniej zdarzało. Zakładam więc, że autor osiągnął swój cel prowokując czytelnika, w mojej osobie, to chwili zastanowienia się i spojrzenia na otaczający świat w inny sposób.