Dotychczas nie miałem okazji poznać kim była Tamara Łempicka, bohaterka powieści pod tytułem „Ja, Tamara” pióra Grzegorza Musiała. Nigdy nie widziałem jej prac, nie słyszałem nawet najmniejszej wzmianki o jej życiu. A szkoda, bo okazuje się, że była dosyć nietuzinkową kobietą. Malarka, skandalistka, niebywale obyta w świecie. Życie nigdy jej nie rozpieszczało, wszak musiała uciekać z Rosji, gdy wybuchła rewolucja październikowa. Nigdy też nie zaznała szczęścia rodzinnego, choć miała dwóch małżonków, wielu kochanków i kochanek. W późniejszym okresie życia jej dzieł nie doceniano, choć niewątpliwie miała ogromny talent malarski. Kim więc była bohaterka recenzowanej właśnie powieści biograficznej?
Jej prawdziwe nazwisko to Tamara Rozalia Gurwik-Górska. Urodziła się w 1898 roku w Warszawie lub w Moskwie (prawda pozostaje w gestii rozważań historyków i pasjonatów), zmarła w 1980 roku w Cuernavace w Meksyku. Wywodziła się z rosyjskiej rodziny żydowskiej, która w carskiej Rosji radziła sobie całkiem dobrze. Gdy miała kilka lat, jej ojciec porzucił rodzinne gniazdo. Jej starannym wychowaniem zajęli się dziadkowie z Warszawy, należący do elity towarzyskiej Królestwa Polskiego. Chyba jednak do końca nie przepadała za Polską, bo symulowała choroby, aby móc przebywać w słonecznej Italii, gdzie stykała się z dziełami renesansowych artystów, którzy przez długi okres inspirowali, już jako artystkę, jej prace. Gdy jej mąż, Tadeusz Łempicki, został aresztowany przez bolszewików, tylko cudem udało się jej męża uwolnić i wraz z rodziną zbiec do Paryża. Niestety Łempicki nie był w stanie poradzić sobie z przeżytą traumą, wobec czego utrzymaniem rodziny zajęła się właśnie Tamara, która zaczęła malować i sprzedawać swoje prace. Wówczas również zaczęła nawiązywać przelotne romanse, które przyczyniły się do rozpadu jej pierwszego małżeństwa. Nie zrażona tym w 1933 roku poślubiła barona Raoula Kuffnera, z którym zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Jednak jej prace w Nowym Świecie nie zyskały takiego odbioru, na jaki liczyła nasza bohaterka. Po śmierci drugiego męża wyprowadziła się do Meksyku, gdzie wkrótce zmarła. Jej prochy rozsypano w pobliskim wulkanie. Po jej śmierci prace artystki stały się modne i współcześni kolekcjonerzy oferują za jej prace naprawdę ogromne sumy. To tak po krótce, choć chciałoby się napisać zdecydowanie więcej…
A jaka jest książka? No cóż, muszę przyznać, że wspaniała. Czyta się ją szybko, tekst, stworzony w formie nagrań artystki, wciąga, a co więcej, daje sporo do myślenia. Tamara Łempicka nie była zwykłą, szarą postacią. I pomijam już fakt, że kochała gwałtownie, choć krótko tylu różnych ludzi obu płci. Mnie zainspirował jej przebogaty język, nieprzeciętny charakter, charyzma, oddanie i oportunizm wobec wszystkiego, co nie było zgodne z jej wewnętrznym kompasem życia. Obok takiej kobiety nie dałoby się przejść obojętnie. Co więcej, Autor powieści świetnie oddał jej skomplikowany charakter – Polki-katoliczki, kobiety wyzwolonej seksualnie i intelektualnie, istoty świetnie wykształconej i obytej towarzysko, z ostrym, dosadnym językiem, nie potrafiącej iść na kompromis, gdy ktoś dotykał jej ego. Powieść jest tak świetnie napisana, że musiałem kupić książkę z jej biografią. Szkoda tylko, że w naszym kraju zapomniano o niej. Wielka szkoda, że nikt nas nie uczy o jej dokonaniach artystycznych. Z przykrością muszę stwierdzić, że od Tamary Łempickiej bije nutka geniuszu skazanego na niezrozumienie. Zresztą, tak jak pisałem, nasza bohaterka nie miała prostego życia. Zawsze czuła się samotna, niedoceniona. W późniejszych latach życia cierpiała na depresję. Może wynikało to z poczucia własnej wartości, a może zwyczajnie nikt nie słuchał co ma do powiedzenia ona jako kobieta i człowiek, a nie tylko jako sławna malarka? Może nikt nie dostrzegał w niej tej iskry, chęci bycia kochaną tylko dla siebie samej, a nie dla jej sławy i mody? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie już sami. Z pewnością powieść „Ja, Tamara” pomoże wam w znalezieniu prawidłowej odpowiedzi.
Podsumowując, jestem zachwycony książką, którą czyta się jednym tchem. Nic bym w niej nie zmienił. Uwagę przykuwa obycie literackie i kulturalne naszej bohaterki, wypowiadającej się z niesamowitą powagą, wręcz namaszczeniem o każdym możliwym temacie. Z całą pewnością, pod wieloma względami przerastała swoje otoczenie. Śmiem nawet stwierdzić, że już sam jej charakter stanowi ponętny owoc do rozmyślań, żeby nie powiedzieć, do cichych westchnień zachwytu. A tak na poważnie, chciałbym ją poznać osobiście, nawet jeśli, moja osoba nie przypadłaby jej do gustu. Na szczęście pozostała mi powieść Grzegorza Musiała.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.