Po raz kolejny sięgnęłam po książkę, tylko ze względu na okładkę. Nie wiedziałam o niej nic, tylko tyle, że można sobie przy niej popłakać. A jak mnie znacie, to wiecie, że mi nic więcej nie trzeba. Powiedźcie, proszę, że i wam się zdarza sięgać po książki, nic o niej nie wiedząc, tylko tyle, że okładka wam się podoba. U mnie nie był to pierwszy raz, jednak przyznaję się, że nie zawiodłam się na swojej intuicji.
“Z tej strony Sam” Dustin Thao to cudowna książka, przy której moje serduszko krwawiło i nie chciało się poskładać. Raz na jakiś czas, daję się porwać modzie Bookstagramowej, czy Booktokowej i sięgam po książki modne, hitowe czy po prostu dobrze rozreklamowane. “Z tej strony Sam” wyskakiwało mi bardzo często w social mediach i niewiele myśląc, sięgnęłam po nią. Historia równie mocno poruszająca jak “Gwiazd naszych wina”, choć nie opowiada o chorobie, lecz o śmierci.
Siedemnastoletnia Julie Clarke marzy o wspaniałej przyszłości, jest pełna życia oraz miłości. Wraz z jej chłopakiem, Samem, planuje wspólną przyszłość, college, wyjazd do Japonii, jednak wszystkie jej plany i nadzieję runą w przepaść wraz z wiadomością, że jej ukochany nie żyje.
Po tragicznym wypadku Sama, Julie traci sens życia, nie chce mieć nic wspólnego ze wspomnieniami o Samie, nie idzie na pogrzeb, pozbywa się jego rzeczy, jednak w chwili, w której odnajduje wiadomość od sama wspomnienia i przytłaczające ją uczucie wzbierają. Julie łamie się i dzwoni do Sama, by usłyszeć jego głos, który nagrał na automatyczną sekretarkę, jednak nie odzywa się po drugiej stronie nagranie, a Sam.
W pierwszej chwili ciężko było mi się rozeznać, jakim cudem główni bohaterowie mogą rozmawiać, jednak po chwili, zachwycił mnie pomysł autora. Po śmierci kogoś bliskiego pewnie niejednokrotnie chciałoby się jeszcze raz usłyszeć jego, bądź jej głos, dlatego rozwiązanie autora, wydaje mi się tak genialne i zarazem tak proste, szkoda, że nie prawdziwe, Przez całą książkę, bałam się, że to wszystko okaże się żartem, ułudą czy halucynacjami, jednak to jak się zakończyła książka, mimo mojego złamanego serca, bardzo mnie usatysfakcjonowało.
Czy płakałam? Oczywiście, że tak, jako naczelny “ryczek” w moim domu, muszę przyznać, że była to bardzo wzruszająca historia, jednak nie najbardziej. Czuć podczas lektury, że jest ona skierowana do młodzieży i mimo smutnej historii, udało się autorowi przemycić kilka życiowych prawd. Nie warto zamykać się w swojej żałobie na innych, nigdy nie wiadomo, czy ktoś inny również mocno nie cierpi jak my, a to właśnie my możemy być tym zapalnikiem, dzięki któremu ktoś inny pokona obezwładniającą rozpacz. Książka ukazuje, jak kruche jest nasze życie, że wystarczy chwila, by je stracić, ukazuje nam, jak ze stratą radzą sobie inni, bądź nie radzą sobie w ogóle.
Pióro autora było bardzo przyjemne, mam kilka cytatów zapisanych i za każdym razem jak do nich wracam, mam łzy w oczach. Bardzo polecam wam “Z tej strony Sam”, ponieważ sama zapamiętam ten tytuł na długo.