Będąc miłośniczką starożytnego Rzymu, chętnie sięgam po powieści, których akcja toczy się w tamtych czasach. Szczególnie lubię opowieści militarne i polityczne. Rzym był wylęgarnią spisków, a legiony pacyfikowały coraz to nowe krainy, by dołączyć je do imperium - siłą rzeczy, jest to doskonałe tło dla krwistej fabuły i intrygującej akcji. Biorąc pod uwagę, że "Orły imperium" są pierwszą częścią całej serii powieści, których jest dobrze ponad piętnaście, spodziewałam się raczej wstępu do przygody. I właśnie to dostałam, jednak te zalążki i te początki nie były wcale złe czy odarte z napięcia.
Katon to syn wyzwoleńca, który zostaje wcielony do wojska. Za poleceniem samego cesarza Klaudiusza, otrzymuje z miejsca stopień optiona. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że ma dopiero szesnaście lat i nie posiada żadnego wojskowego doświadczenia. Chłopak ma trudności z adaptacją, a legioniści nie szanują go. Jednak Katon otrzymuje dar od Jowisza - przyjaźń starego wiarusa - centuriona Macro. Dzięki jest pomocy, a także kilku innym przychylnym zrządzeniom losu, Katon uczy się powoli swojej nowej roli. Tymczasem w obozie działa szpieg frakcji przeciwnej rządom Klaudiusza. Katon zostaje przez przypadek wplątany w intrygę. Czy legat Wespazjan (tak, ten Wespazjan) uwierzy chłopakowi, którego już podejrzewa, że został wysłany z pałacu nie bez powodu?
Brzmi ciekawie, prawda? I byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie kilka wad.
Główną wadą jest język powieści - zbyt współczesny jak na starożytny Rzym. Nie oczekuję oczywiście, że książka napisana będzie łaciną, ale słowa, których używają postacie nie istniały w tamtych czasach, a niektóre można rozpoznać jako dość młodzieżowy slang - współczesny, rzecz jasna. Właśnie to najbardziej razi mnie w wielu powieściach historycznych - uwspółcześnienie języka. Zupełnie tak, jakby autor nie mógł zdecydować się, czy pisze beletrystykę historyczną, czy współczesną powieść przygodową. Dlatego też bardzo cenię sobie powieści, które choć trochę starają się oddać ducha epoki, przez stosowanie odpowiednio archaicznego słownictwa - niekoniecznie używając niezrozumiałych teraz słów. Po prostu, chciałabym, żeby centurion nie mówił "wywalę cię", a o schadzce z kobietą - "okazja do przelecenia".
Powieść w pierwszej części skupia się bardzo na treningu Katona. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie trwało to przez dobre pół książki. Rozumiem, oczywiście potrzebę pokazania ciężkiej drogi, jaką nasz bohater musi przejść, by zasłużyć na miano optiona i żołnierza. Jednak można byłoby to odrobinę skrócić. Całe szczęście, gdy Katon nauczy się już żołnierki w dostatecznym stopniu, mamy przyjemność zanurzyć się w spiski i wielką politykę, której przeciwstawiony zostaje główny bohater - dzieciak naprzeciw molocha, którego nawet w zasadzie nie rozumie.
Powieść, pomijając początek powiązany z treningiem, toczy się wartko i co rozdział wyskakują nowe pogmatwane tajemnice. Jest to zdecydowanie na plus, bo na akcję naprawdę nie możemy narzekać. Powieść jest intrygująca, ciekawa i łatwo się ją czyta - być może, paradoksalnie, ze względu na ten nieszczęsny współczesny język, który być może razi, ale sprawia, że wyjątkowo szybko znikają strony. Jest to książka wypełniona akcją i spiskami, czyli coś dla miłośników przygody i polityki.
Postacie są bardzo ładnie zarysowane, można głównych bohaterów z miejsca polubić. Odrobinę nieporadny Katon, dość konkretny jednak i starający się stanąć na wysokości zadania. Oraz twardy żołnierz Macro, który w pewnym sensie traktuje chłopaka jak swojego syna, biorąc za punkt honoru utrzymanie go na powierzchni. Te tak różne charaktery - przaśny i prosty centurion i wykształcony, zagubiony młodzik - sprawiają, że czuje się to tego duetu sympatię.
Myślę, że pomimo wad, które wymieniłam, zalety przeważają i zdecydowanie zamierzam przeczytać pozostałe części serii Simona Scarrowa. Mam nadzieję na jeszcze bardziej wartką akcję i rozwinięcie wątków politycznych, które stanowią główną atrakcję powieści.