Nietypowa powieść. Zaczyna się jak thriller, kończy się jak thriller, a w środku jest obyczajową, psychologiczną opowieścią o fajnych ludziach, którzy przez moment znaleźli się w niefajnych okolicznościach.
Sam pomysł, by w ustabilizowane życie bohaterów wdarł się nagle groźny, burzący je czynnik, oryginalnie nie wygląda. Jak to jest tu zrobione? Na pewno długo czekamy, aż intryga się rozwinie, to czekanie, będące per saldo prawdziwym sensem powieści Shawa, bywa męczące. Od pewnego momentu łatwo jednak mi było kupić konwencję zaproponowaną przez Autora. Na pewno oczekiwałem na rozwój akcji, to co na bieżąco dostawałem było wystarczającym powodem, bym czytał dalej i zastanawiał się nad fabułą.
Język jest niezaprzeczalnym atutem tej książki. Przejrzysty jak rzadko, lekki. Pozwalający wtopić się w lekturę, nieważne, co jest akurat jej przedmiotem. Bez drażniących - choćby i w zamierzony przez Autora sposób - elementów. Jednolity.
Największą zaletą powieści jest to, w jaki sposób zostały wykreowane występujące w niej postacie. Od razu rzuca się w oczy charakterystyczne zjawisko: wszystkie one możemy łatwo podzielić na dwie grupy: te z powieściowej teraźniejszości i te pojawiające się tylko we wspomnieniach głównego bohatera. I tu najbardziej charakterystyczna według mnie rzecz: o ile te drugie są dość jasno, wyraziście charakteryzowane, o tyle to te pierwsze, rysowane nader delikatną kreską, są ciekawsze. Jest coś w Damonie, Sheili, Weinsteinie, Olivierze i poruczniku Schulterze, nawet w Elaine, co sprawia, że, choć sama lektura cię nie porwała, to wiesz, że będziesz za nimi tęsknił po jej zakończeniu. Właśnie pomimo tego, że bardzo mało mamy powiedziane wprost o ich charakterach, o tym, co to są za ludzie. Coś jest w nich takiego niewymuszonego, coś jest w tej relacji między nimi, w przyjaźni która ich wszystkich łączy... Nie jest to może nic szczególnego, ale właśnie takiego niewymuszonego. Rzadko kiedy klimat, na który trafia się w dziele literackim jest aż tak niewymuszony, jak tu..
Powieść dobrze sprawdza się, jako kronika swoich czasów - nie ma komórek, google'a, facebooka, ale policja ma komputer i z niego korzysta, płaci się kartami kredytowymi, w szpitalach (w których idą przekręty całkiem kojarzące się ze współczesną Polską) jest coś takiego jak tomografia komputerowa, można wpaść w szał zakupów itd. Są także np. wzmianki o rewolucji seksualnej.
Jeżeli chcesz mocnej lektury, od której nie można się oderwać, to raczej nie jest to książka dla ciebie. Ale jeżeli szukasz Literatury przez wielkie L to jak najbardziej sięgnij po powieść Shawa. Choćby dla tego momentu po zakończeniu jej lektury, w którym zdajesz sobie sprawę, że te dwa słowa właśnie nie były wypowiedziane ironicznie. Że straty, które Roger w życiu poniósł, a raczej na które sobie pozwolił, naprawdę były dozwolone.