W lesie nieopodal Warszawy zostają znalezione zmasakrowane zwłoki chłopca. Liczne obrażenia na ciele i dziwne wycięte symbole mogą świadczyć o działaniach sekty. Oczywiście, jak to bywa najczęściej, sprawca nie zostawił żadnych śladów, za wyjątkiem zgubionej spinki do koszuli. Dochodzeniem zajmuje się aspirant Michał Adamski, który ma problemy z alkoholem, i na dodatek dostał trudną sprawę. Podejrzenia policjanta padają oczywiście na rodziców chłopca, ale ja się wkrótce okazuje, mają dobre alibi. Tymczasem student prawa, Maksymilian Meller, nie może sobie poradzić z wracającymi do niego sennymi koszmarami. Czasami we śnie wydaje mu się, że to on jest ofiarą tej zbrodni. Zaczyna prowadzić na własną rękę śledztwo, ma dziwne wrażenie i przeczucie, że jest w jakiś sposób powiązany z tą sprawą. Powrót w rodzinne strony tylko utwierdza go w tym przekonaniu. Poznaje prowadzącego śledztwo policjanta o wspólnymi siłami starają się dojść do prawdy. Jaką ona będzie? Czy sny Maksa mają coś wspólnego z tajemniczą zbrodnią? Jakich odkryć dokonają mężczyźni? Uchylę małego rąbka tajemnicy śledztwa i powiem, że dojdą do niepokojących i odważnych wniosków … Będzie grozić im niebezpieczeństwo …
Cóż mogę powiedzieć o tym debiucie Jakuba Trojanowskiego? Przyznam, że lektura zapowiadała się ciekawie, intrygująco, być może morderstwo rytualne, w tle tajemnice z przeszłości. Wiele wskazywało na nieziemskie i mroczne emocje. Pomysł na fabułę ciekawy, ale jak dla mnie przegadany. Wątki poboczne i odejścia od zasadniczego wątku spowodowały, że ta powieść się rozciągnęła i straciła na atrakcyjności. Pojawienie się nowych postaci rozmyło sedno sprawy, odniosłam wrażenie, że autor na siłę chciał stworzyć dzieło pokaźnych rozmiarów. Nie odczuwałam głębokich emocji i wzruszeń, na jakie przynajmniej teoretycznie zasługiwał ten bestialski czyn. Denerwowały mnie liczne sceny wspomnień studenta prawa, jego koszmary senne i zmagania się z przeszłością. Dużo było sytuacji niewiele mających wspólnego z historią, opisów i rozmyślań. Nie wiem, czy miały one na celu zmylenie czytelnika czy autor nie miał pomysłu na pobudzenie czytelnika. Być może autor miał zamiar stworzyć z tego mocny thriller psychologiczny, ale wyszło niespecjalnie. Nie porwała mnie ta lektura, a wręcz trochę zmęczyła.
W sumie to kryminał, gdzie dochodzenie przejmuje osoba prywatna, nie związana ze służbami śledczymi. Wyręczała policję i podsuwała gotowe rozwiązania. Zabrakło mi wyrazistości charakteru w aspirancie Adamskim, dla mnie jego nałóg dyskredytował go jako policjanta będącego na czele zespołu prowadzącego dochodzenie. Jak takie sprawy mają prowadzić nałogowi alkoholicy, to aż strach się bać.
Być może nie warto już na samym początku skreślać młodego autora, warto dać mu szansę na poprawę warsztatu. To moja opinia trochę wymagającego czytelnika, którego nie da się łatwo uwieść … Ale mam nadzieję, że pierwsze otrzeźwiające opinie tylko zmobilizują autora i przy kolejnych powieściach będzie już tylko lepiej ...