Kanibalizm cały czas pozostaje tematem tabu. Przemoc wobec dzieci również. Sekty wywołują kontrowersje oraz pozostają niezbadanymi obszarami ludzkiej egzystencji na świecie. To wszystko razem zostaje połączone i nagromadzone w niewiarygodnej ilości w „Rytuale”. Przygotujcie się na szok – zapraszam do przeczytania recenzji.
Degustator restauracyjny Charlie McLean podróżuje z nastoletnim synem Martinem po kraju, wykonując swoja pracę. Chłopiec jest zbuntowany, nie słucha ojca, nie widzi w nim wzoru. Podczas posiłku w kolejnej restauracji zauważa za oknem tajemniczego karła. Wkrótce Martin jeszcze bardziej zamyka się w sobie i najwyraźniej coś ukrywa.
W tym samym czasie Charlie poznaje kelnerkę, która poleca mu udać się do restauracji LeReposoir. Po przybyciu na miejsce właściciele odmawiają wstępu, niezwykle gorliwie wypraszają gościa. Degustator zaczyna niezdrowo interesować się LeReposoir oraz dziwnymi Francuzami sprawującymi pieczę nad restauracją. O dziwo w miasteczku nikt nie chce na ten temat rozmawiać.
Jak powiadają, ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła. W istocie, dla Charliego rozpoczyna się inferno, o jakim nie śnił w najgorszych koszmarach. Znika Martin, a prowadzone na własną rękę śledztwo ujawnia zatrważającą prawdę: w LeReposoir konsumowani są ludzie, w dodatku na własne życzenie. Po praniu mózgu ich życiowym celem jest zjedzenie samych siebie. I w tym momencie nietrudno zgadnąć, gdzie podziewa się Martin. Rozpoczyna się dramatyczna i nierówna walka o chłopca, który jak się później okaże, ma do odegrania ważną rolę w całej tej szopce.
Zaczyna się bardzo obiecująco. Akcja rozwija się już od pierwszych stron. Na początku jest tajemniczo i mrocznie. Od połowy atmosfera zostaje zastąpiona gore, co nie wyszło powieści na dobre. Książka trzyma w napięciu, wciąga. Niestety, ciekawe motywy przeplatają się ze złymi, bądź nawet całkiem absurdalnymi. Są momenty, gdy dosłownie nie można oderwać się od czytania, ale i takie, gdy ma się ochotę popukać w czoło. Wszystko prowadzi do naiwnego finału, ale czym jest zakończenie przy całej reszcie?
Sekta i kanibalizm to idealne pomysły na horror. W przypadku „Rytuału” idealnie wprawdzie nie jest, można jednak z całą pewnością stwierdzić, że jest całkiem dobrze. Dużym minusem jest ilość krwi, książkowa groza nie polega na opisach latających po pokoju flaków. Niektórzy zaliczą to na plus, ale moim zdaniem całość jest zbyt okrutna, nie każdy ma ochotę zagłębiać się w szczegółowe, ciągnące się przez kilka stron przedstawienie polegające na odcinaniu i zjadaniu własnego palca. Tego typu przykłady można mnożyć niemalże bez końca. Nie owijając w bawełnę – momentami książka jest po prostu obrzydliwa i wywołuje niesmak.
Na plus można zaliczyć chęć zszokowania czytelników, akurat to się panu Mastertonowi udało, przynajmniej częściowo. Złamane zostało tabu, mówiące, iż kanibalizm występuje tylko w buszu, kilkaset kilometrów od cywilizacji, daleko od nas, w pełni normalnych ludzi jedzących jedynie mięso zwierząt hodowlanych. LeReposoir działa tuż pod nosem policji, w zwykłym mieście o słodko brzmiącej nazwie Allen’s Corner, w zwykłym domu.
Podsumowując: „Rytuał” to dobra książka, warto pominąć wady i dostrzec pozytywne strony, gdyż takowych nie brakuje. Jest to powieść dla ludzi o mocnych nerwach, szukających w literaturze grozy czegoś więcej niż subtelnie budowanego nastroju.