O mężczyznach, którzy ucieczki od samotności szukają w kobietach z silikonu. Kupują im ubrania, zabierają do fryzjera i kosmetyczki, biorą z nimi śluby. A w zamian zawsze słuchają, nigdy nie oceniają, nie mówią „nie“ i milczą. Sakslalki z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością i coraz więcej osób zaczyna w nich widzieć towarzyszki życia.
O kulcie dziewictwa, mitach wokół niego i opresji, której staje się narzędziem. Kobietach, jakie zmuszane są do nieprzyjemnych, wydumanych badań lub kobietach, które decydują się sprzedać swój pierwszy raz. Ogromnej, symbolicznej roli, jaką nawet w XXI roku się dziewictwu daje.
O kobietach, które pragną bezpieczeństwa i stabilności, a w zamian gotowe są zaryzykować stanie się służącymi, niewolnicami seksualnymi i maszynami do rodzenia. Które decydują się skorzystać z rynku małżeńskiego, marząc o wolności w krajach takich jak Stany Zjednoczone, wokół których wciąż krąży mit tego, że ludzie żyją tam w dostatku i szczęściu. Ale też o mężczyznach, którzy nie mogą się odnaleźć w gospodarczej i ekonomicznej sytuacji, mają problem ze znalezieniem żony, a rozwijające się ruchy feministycznej ich przerażają. I o tym jak wszystko to może przerodzić się w horror, oszustwo czy narzędzie opresji.
O wdowach w Indiach, które wyrzuca się z domu, pozbawia włosów, wymaga wiecznej żałoby w ubóstwie i pokorze, nic nie chroni ich przed gwałtami (które mają mieć moc oczyszczenia), a popełnienie sati (samospalenia na stosie pogrzebowym męża) przez prawo jest zakazane, choć wciąż w kulturze obecne. Wdowach z Tanzanii, które oskarża się o czary, by odebrać im majątek, dzieci i środki do życia, a obrona przeciw pomówieniom niemalże nie istnieje. Wdowach w Ugandzie, które są częścią majątku, więc po śmierci męża przechodzą w ręce jego rodziny i klanu, a łatka przeklętej ma ich już nie opuścić. Wdowach z Kenii, na których wymusza się rytuał oczyszczenia, jaki wiąże się z codziennym seksem, piciem wody, jaką obmyte były zwłoki zmarłego i goleniem głowy, by mogły zamiast wykluczenia dostać brak praw pod panowaniem rodziny męża.
O dziewczynkach, których narodzin nikt nie pragnie. Gdy badanie USG pokazuje, że płód nie będzie chłopcem — rodzina często wymusza na matce aborcję. Chcą dziedzica. Chcą posagu. Nie kolejnego kłopotu. I tym sposobem w chociażby Chinach oraz Indiach występuje zjawisko „znikających kobiet“, czy niezdrowa proporcją na rynku matrymonialnym. Winny temu jest patriarchat i tradycja, a jednak i za to obrywa żeńska część populacji.
O małżeństwie jako takim — rolach w społeczeństwie, kobiecie-żonie, alimentach, rozwodach, macierzyństwie i wszystkim, co z małżeństwem może się wiązać. Ze szczególnym nakreśleniem sytuacji w naszym państwie.
O „przegrywach“, incelach. Sfrustrowanych mężczyznach, którzy w internetowej monosferze wylewają żale odnośnie relacji damsko-męskich, nieaktualnych już ról płci oraz feminizmu. Którzy oscylują gdzieś między cynizmem a wrogością wobec kobiet. Najczęściej nieatrakcyjni, źle zarabiający i niezadowoleni z życia mężczyźni, którzy fetyszyzują tradycyjną męskości, którzy głośno mówią o pogardzie dla społeczności LGBTQ+ czy „męskich kobiet“ (do których można się zaliczyć już, gdy ma się krótkie włosy).
Każdy z tych tematów można było opisać dokładniej. Dodać szczegóły, rozbudować otoczkę kulturowo-ekonomiczno-polityczną. Ale wtedy autorce nie udałoby się poruszyć tak wiele problemów. Pewnie można powiedzieć, że postawiła na ilość, nie jakość, co niewątpliwie jest wadą, ale w mojej ocenie „Ile kosztuje żona?“ wciąż pozostaje tytułem dobrym. Zgrabnie napisanym, z rozbudowanymi przypisami i ładną bibliografią, a to wcale nie jest częste. W dodatku każdy temat, jak na ilość poświęconego mu miejsca, jest ruszony z wielu stron. Nie jest więc idealnie (a chciałabym, żeby tak było!), ale też wydaje mi się, że autorka osiągnęła dokładnie to, co chciała. Ukazała różne podejście do roli „kobiet-żon w zmieniającym się świecie, w którym tradycja tak mocno ściera się z nowoczesnością" czy kobiet w ogóle. A zrobiła to bez romantyzowania czy próbowania wzbudzenia sensacji.
Violetta Rymszewicz, autorka do zapamiętania.
Psst, „homoseksualizm“ zamiast „homoseksualność“,„prostytutka“ (choć w tym wypadku mowa była o kobietach, które są do tego niejako lub bezpośrednio zmuszone, więc nazwanie ich „pracownicami seksualnymi“ nie wydaje się właściwe)