Rose Madder recenzja

Od czasu do czasu sięgam po książki Stephena Kinga. Tym razem wysłuchałam audiobooka "Rose Madder". Na początku historia mocno mnie wciągnęła. Im dalej tym moim zdaniem było gorzej. Doszło do tego, że miałam ochotę po prostu wyłączyć ten audiobook. Coś bardzo nie zagrało. Już dawno tak się nie nudziłam, słuchając. Nie byłabym sobą, gdybym nie dotarła do końca. Z bólem dokończyłam całą historię. I niestety nie powaliła mnie na kolana. Nie było wielkiego wow, jakiego się spodziewałam. Szczerze żałuję, że się za nią zabrałam. Może King nie jest dla mnie.

Główną bohaterką jest Rosie Daniels. Ma męża policjanta, który znęca się nad nią fizycznie i psychicznie. Nadszedł taki dzień, w którym zebrała się w sobie i postanowiła od niego uciec. Zabrała jego kartę kredytową i zniknęła. Bardzo współczułam jej życia w ciągłym strachu. Była dosłownie niewolnicą swojego męża. Miałam cichą nadzieję, że już nigdy w życiu nie spotka tego bydlaka. W pewnym sklepie kupuje stary obraz o oryginalnym tytule "Rose Madder". Jest tajemniczy, mroczny i bardzo niebezpieczny, ale ona jeszcze o tym nie wie. Czy on okaże się idealny dla tej bohaterki?

Drugim głównym bohaterem jest Norman. Policjant, psychopata, gwałciciel, morderca, sadysta i jednocześnie mąż Rosie. Wszystko uchodzi mu na sucho. Myśli, że jest bezkarny, ponieważ należy do wielkiej policyjnej rodziny. A jak wiadomo co w rodzinie, to nie zginie. Nikt nikomu nic nie zrobi, a w razie czego sprawę się uciszy lub znajdzie się kozła ofiarnego. Nie polubiłam tej postaci. Jak dla mnie śmierdział szambem. Nadawał się jedynie do gnoju. Kiedy okazało się, że jego żona zniknęła, ruszył za nią w pościg. Czy ją dopadł?

Jak to w horrorach bywa, wszystko może się zdarzyć. Tutaj ogromną rolę odgrywa pewien tajemniczy obraz i to, co się w nim znajduje. Dzięki niemu będą działy się bardzo dziwne i straszne rzeczy. W tej historii nie brakuje krwi i brutalności. Stephen King jest mistrzem horroru, ale tą książką mnie do siebie nie przyciągnął.

Czytacie lub tak jak ja słuchacie na własne ryzyko.