Jayne Ann Krentz- królowa romantycznego thrillera (jak zapewnia mnie wydawnictwo Amber) mogłaby swoimi książkami obdzielić kilku pisarzy. Pisząca również pod dwoma pseudonimami ma na swoim koncie ponad sto tytułów. Od razu nasuwa się pytanie- skąd ta kobieta czerpie pomysły do swoich nowych powieści? Musi mieć pomysły na thrillery romantyczne, powieści obyczajowe, romanse historyczne z czasów regencji i epoki wiktoriańskiej jak również romanse paranormalne. Współczesne jej powieści tworzą cykl, którego głównymi bohaterami są osoby obdarzone zdolnościami parapsychicznymi. Należą oni do Towarzystwa Wiedzy Tajemnej. Tak właśnie jest w “Mgłach tajemnic”. Tytuł raczej sztampowy, nie zachęci do sięgnięcia po książkę a wręcz zniechęci. Raczej utknie między innymi podobnie brzmiącymi tytułami. Okładka też nie powala na kolana, jest schematyczna, zlepiona jakby z różnych zdjęć, nienaturalna, sztuczna.
Isabella Valdez- główna bohaterka powieści- ma swoje tajemnice. Pracuje dla Fallona Jonesa, który też coś ukrywa. Najbardziej tajemnicze jest miasteczko, w którym mieszkają i pracują. Mieszkańcy- choć mili i przyjaźni- też próbują coś ukryć. Wszystko jest tajemnicze i nieprawdopodobne. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o bohaterów, to żaden z nich mnie nie zaciekawił, żadnego nie polubiłam. Byli mi zupełnie obojętni, choć zazwyczaj z którymś się utożsamiam podczas lektury. W powieści pani Krentz żaden nie wzbudził we mnie większych emocji- żaden nie był wyjątkowy, nikt się nie wyróżniał, nikt nie zapadł mi w pamięć. Ani bohaterowie pierwszoplanowi ani ci występujący tylko sporadycznie.
Książka płynie swoim niespiesznym rytmem, nie można o niej powiedzieć, że jest pełna zwrotów akcji. Wszystko zmierza do swojego końca, wszystkie wątki zostają wyjaśnione, tajemnice rozwiązane. Punkt kulminacyjny, jak również szczęśliwe zakończenie nie zaskakuje. Jedynie co może zaskoczyć, to niezwykłe umiejętności pary bohaterów. Chociaż zdziwienie może skończyć się już właśnie w tym momencie. Zdolności parapsychiczne zupełnie do mnie nie przemówiły. Wręcz przeciwnie- uśmiechałam się pod nosem podczas czytania i uśmiecham się do dziś na samo ich wspomnienie. Pomysł raczej chybiony, choć pewnie miłośnicy podobnych tematów będą zachwyceni i pewnie sięgną po inne książki cyklu. Tajemnice i intrygi wcale nie ciekawią. I wcale nie ma się ochoty ich rozwiązać. Wszystko jest szyte grubymi nićmi, trochę nuży, mało ciekawi, wcale nie intryguje.
Chyba mam inną definicję “romansu” niż autorka, lub wydawnictwo Amber, które wprowadziło to określenie w ramach promocji nowej książki. Owszem mamy romans między Isabellą a Fallonem (romans oczywisty od momentu pojawienia się w miasteczku nowego mieszkańca- czyli Isabelli), ale nie jest on budowany z nutką sentymentalizmu, którego można by się spodziewać i którego należałoby oczekiwać. I choć nie jestem wielką fanką romansów, to chętnie przeczytałabym choć jeden- oryginalny i niebanalny.
Nie zostawiłam na książce suchej nitki. Pani Krentz broni się jednak dzielnie w jednej kwestii. Otóż momentami całkiem nieźle buduje nastrój niepokoju. Są dwie sceny, w których autorka świetnie konstruuje atmosferę zagrożenia, a przez co troszkę podnosi ciśnienie u czytającego. Niestety rewelacyjnie zbudowany klimat strachu pęka za chwilę jak bańka mydlana i nic z niego nie pozostaje.
Myślę, że polscy fani pani Jayne Ann Krentz nie rozczarują się tą książką i sięgną po kolejne. Ci, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z jej twórczością i którzy dużo obiecywali sobie po lekturze “Mgły tajemnic”, mogą się nieznacznie rozczarować.