„Przyroda uporządkowała to w sposób znakomity. Jesienią niektóre rośliny trzeba wykopać z ziemi, żeby wiosną zasadzić je znowu, inne należy osłonić przed mrozem, aby przetrwały, jeszcze inne dadzą sobie radę, by z chwilą gdy odpuszczą śniegi, zakwitnąć na naszych rabatach. Rośliny są jak ludzie, Szymonie. Każda wymaga innego traktowania, innej opieki, innej miłości. Na szczęście ludzie nie wymagają takiej opieki jak rośliny, chociaż jeszcze do niedawna tak mi się wydawało. Zagubiłam w życiu wolę walki, pozostała wola przetrwania. Do wiosny. I na tym się przejechałam, przegrałam, Szymon. A teraz muszę wrócić do gry. Muszę dla dzieci, dla przyszłości, a przede wszystkim - dla siebie.”
Zdrada bliskiej osoby boli niemiłosiernie, zwłaszcza gdy żyjesz z nią kilkanaście lat i wydaje ci się, że wszystko jest w porządku. Dzieci, dom, praca no i on. Ale okazuje się, że to pozory szczęścia, że pod tą złudną powłoką wszystko się psuje, że od dawna nic nie było tak jak być powinno. Niektórzy potrafią wybaczyć i żyć dale, dać szansę, ale inni tego nie zapomną, bo to zbyt mocno boli. Nie mogą zrozumieć czemu akurat oni. Czemu los ich tak doświadcza i jaki ma w tym cel?
Marta to czterdziestopięcioletnia kobieta, która ma dwójkę dzieci i jest świeżo po rozwodzie. W jej małżeństwie od dawna coś się psuło, ale dopiero zdrada otworzyła jej na dobre oczy. Dodatkowo czuję się wykorzystywana przez własną matkę i siostrę, ta pierwsza domaga się stałej uwagi i co rusz wymyśla jakieś choroby, druga zaś jest zapatrzona w siebie, uważa, że Marta musi być zawsze do ich dyspozycji i nie muszą jej o nic pytać. Kobieta po rozwodzie cierpi, ale z czasem dociera do niej, że może zmienić swoje życie. Zaczyna sprzeciwiać się poczynaniom rodziny i dbać o siebie, planuje też wycieczkę do Grecji wraz z dziećmi. W poszukiwaniu informacji loguje się na pewnym forum i tam poznaje Szymona, który od tej pory staje się powoli jej powiernikiem, motywuje ją do działania i sprawia, że zaczyna w siebie wierzyć. Sygnalizuje również, że liczy na coś więcej, ale równocześnie odwleka spotkanie w realnym świecie. Kim jest ten tajemniczy mężczyzna i czego tak naprawdę oczekuje od Marty?
Gdy przeczytałam notę wydawcy od razu poczułam, że chcę przeczytać tę książkę. Co prawda wiedziałam, że powieść nie zaskoczy mnie niczym nowym, ale akurat wtedy potrzebowałam takiej lekkiej, niezobowiązującej lektury. Czy książka sprostała moim oczekiwaniom i zapewniła mi potrzebnej rozrywki?
Anna Karpińska nie zaskoczyła mnie niczym w swojej powieści. Choć opis zapowiadał ciekawą powieść okazała się być przeciętna i nazbyt przewidywalna. Spostrzegawczy i domyślny czytelnik szybko domyśli się kim jest tajemniczy Szymon. No ale przyznać muszę, że fabuła jest dobrze wymyślona i przemyślana, tworzy logiczną i spójną całość. Akcja co prawda toczy się powoli i nawet trochę nuży, pojawiają się też wypowiedzi, które irytują. Autorka w swojej powieści nie skupia się tylko na jednym temacie, ale opisuje również kilka innych i to bardzo szczegółowo. Zapewni też Marcie trochę niebezpieczeństwa i wplącze w przemyt pewnej rzeczy.
Powieściopisarka ciekawie opisała stosunki rodzinne Marty oraz wgłębiła się w jej emocje. Główna bohaterka denerwowała mnie trochę swoim brakiem asertywności, ale na szczęście z biegiem czasu uczy się jej coraz bardziej. Kobieta potrzebowała jakiegoś bodźca by zrozumieć, że nie musi spełniać wszystkich zachcianek innych osób i ma prawo do szczęścia. Jeśli chodzi o Roberta jest jednym z tych, którzy doceniają coś gdy coś stracą. Początkowo nie bardzo go lubiłam, ale z czasem, mimowolnie to się zmieniło, on się zmienił. Nikt nie jest ideałem, ale nie wszyscy byli by gotowi zrobić to co on by odzyskać co stracił - przyznaję zaimponował mi tym. Matce i siostrze Marty mogłabym poświęcić osobny akapit, ale bym się tylko zdenerwowała niepotrzebnie. Już dawno żadne postacie mnie tak nie irytowały jak te dwie. Zapatrzone w siebie, uważające się za pępek świata kobiety. Według nich każdy powinien robić jak sobie tego życzą, bo inaczej będzie źle.
Nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki, ale mimo to trochę się rozczarowałam. Mimo wszystko oczekiwałam jakiejś fajnej historii, która choć troszeczkę mnie zaskoczy. Żałuję, że już w połowie tknęło mnie jakie będzie zakończenie i za nic mnie to przeczucie nie chciało opuścić. Jak się okazało ani trochę się nie pomyliłam. No cóż. Historia sama w sobie jest ciekawa, ale mi się dłużyła czasami. Myślę, że spokojnie można byłoby powycinać niektóre fragmenty, a książka na niczym by nie straciła. Ciekawiły mnie losy Marty, ale nie miałam czegoś takiego, że musiałam poznać ich zakończenie jak najszybciej. Nie przeżywałam ich zbyt mocno, a i z bohaterami zbytnio się nie zżyłam, ot książka na jeden raz. To druga książka w dorobku autorki i jest podobno lepsza, kto wie, może kolejne będą jeszcze lepsze.
„Pozwól się uwieść” jest książką przewidywalną, trochę tak jakby na siłę rozpisaną, ale mimo wszystko uważam, że może znaleźć swoich fanów. Dla mnie jednak, jak na obyczajówkę, romans, było za nudno, za mało emocji i akcji. Za mało wrażeń, niestety.
*str. 79-80
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/09/romans-ktory-romansem-nie-jest.html