"Włączył telewizor. Leciał jakiś program o charakterze polityczno-społecznym. Dyskutowali kupieni przez reżim specjaliści. To, co wygadywali, wołało o pomstę do nieba. Czy oni uważają, że naród składa się wyłącznie z ciemniaków? Wyłączył, żeby nie dostać wylewu, a przynajmniej, żeby nie wypieprzyć telewizora przez okno."
Gliwice, wiosna, 30 kwietnia roku pańskiego 2022, czyli jak najbardziej współcześnie. Dariusz Nowak czterdziestoczteroletni specjalista od marketingu, właśnie został wyłoniony drogą rekrutacji i przyjęty do nowej firmy z kapitałem niemiecko-amerykańskim. Darek jest bardzo kontent z tego powodu, ponieważ ma nadzieję, że w końcu popracuje trochę na miejscu, bez długich wyjazdów (niech teraz młodsi się udzielają, wyjazdowo), które już zaczynały i jemu i jego żonie Magdzie, lekko doskwierać.
Wprawdzie trochę nie za bardzo mu się podoba, że właśnie na długi majowy weekend nowa firma zaplanowała wyjazdową integrację, ale przecież nie będzie marudził i wybrzydzał, kiedy jeszcze nie bardzo wie, co tu można, a czego należy unikać. Zresztą, jest też ciekawy nowych ludzi, szefostwa i tylko czeka okazji, by zaprezentować swoją osobę i swój zawodowy dorobek. Po powitalnej kolacji, na następny dzień zapowiedziano dalszą integrację, czyli "zabawę" w terenie. Właśnie w trakcie tej zabawy, Darek doświadcza bliskiego spotkania z pewnym drzewem i w efekcie traci przytomność. Kiedy ją odzyskuje, okazuje się, że coś dziwnego stało się ze światem, który znał i w którym dotychczas istniał. Nadal jest 1 maja, nadal rok 2022, jak widzi na gazetach, leżących za szybą kiosku, jednak same gazety...jakieś inne, chociaż w jakiś sposób, znajome.
Myślę, że autor wykazał się ciekawym pomysłem, umieszczając akcję swojej powieści w świecie alternatywnym, gdzie wciąż istnieje reglamentacja towarów, Układ Warszawski, żelazna kurtyna i nasi "ukochani bracia" Sowieci. Książce dodaje też pozytywnej wartości fakt, umieszczenia tej historii w miastach Śląska i Zagłębia. Rejony te do dziś "szczycą się" różnymi dziwnymi niesnaskami, o których większość ludzi w kraju ma jakieś tam mgliste pojęcie, chociaż nikt do końca nie wie, o co tak naprawdę chodzi w tych dziwnych zawiłościach, które determinują i dziś postępowania niektórych mieszkańców tych rejonów. Zieliński porwał się w swej książce, co nieco na ten temat naświetlić i wyjaśnić, czy mu się udało, przeczytajcie sami.😉
Czytało się szybko i płynnie, dzięki sporej ilości dialogów i nieprzynudzaniu. Przynajmniej od czasu kiedy Darek zawitał w PRL-u. Ponieważ początek, ta ich służbowa kolacja i odgrzewane dowcipasy, na które silili się panowie marketingowcy, trochę mnie nudziły. Potem było już znacznie lepiej. Dowcip zrobił się subtelniejszy, taki jak lubię i nienachalny. Na przykład, wiecie, jak rozpoznać cinkciarza, sprzedającego pod Pewexem twardą walutę?
"Trzeba poszukać kogoś, kto wygląda, jakby dobrze zarabiał, a jednocześnie nie pracował. Kogoś, kto jednocześnie rzuca się w oczy i próbuje być niezauważony"
Prawda, że teraz już zupełnie jasne kogo po takim opisie mamy wypatrywać 😁. Przyznam, że razem z Darkiem, z ciekawością przyglądałam się temu światu, do którego trafił, a który ja wciąż jeszcze trochę pamiętam. Autor przypomina, dlaczego w kopalniach dochodziło do częstych wybuchów metanu i w jaki sposób "skutki" zamiatano pod przysłowiowy dywan, wtrąca też ciut śląskiej gwary, by było bardziej naturalnie. Ciekawym zabiegiem, moim zdaniem okazał się sposób "widzenia" Darka przez inne osoby. W końcu przecież Nowak spotyka w alternatywnym świecie różne znane sobie osoby, babcię, zagorzałą katoliczkę, kolegów z uczelni, byłą dziewczynę i wiele innych. Przyjrzymy się więc też, jak oni widzą Darka. To ważne dla tej powieści. Nie bez kozery również, zaczęłam moje rozważania o tej książce, takim właśnie, a nie innym cytatem. Czyż on wam czasem czegoś nie przypomina?
Czy Darek wróci do swojej rzeczywistości, bo ta, w której się znalazł, średnio mu się podoba, mimo tego, że są w niej i komputery i komórki? Wprawdzie w jednej tylko "właściwej" sieci, ale są. A jeśli tak, to w jaki sposób wróci? Ja już wiem, a wy się dowiecie, jak przeczytacie. W nostalgię wprowadziła mnie też okładka z nieodłącznymi kwiatami PRL-u, czyli goździkami i "podrasowanym" maluchem. Myślę, że warto tę pozycję przeczytać. Młodsi czytelnicy znajdą w niej rzeczywistość, w jakiej być może żyli i dorastali ich rodzice. Starsi czytelnicy, może sobie przypomną tamte tak brzemienne dla naszej rodzimej historii, czasy.
Książkę otrzymałam, za co serdecznie dziękuję,z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.