- Ale mnie dziś same smutne rzeczy się piszą... a ta książka dotąd była raczej wesoła, więc nie pasuje...
- Smutne rzeczy też muszą być, mamo. Takie jest życie.
„Rodzinne selfie z menażerią w tle” Eweliny Gierasimiuk-Merta to seria krótkich migawek z życia trzyosobowej rodziny. Ewelina wraz z mężem i dorastającym, prawie nastoletnim synem, Miłoszem mieszka w małym, białym domku u podnóża gór. Kot Tofik, wąż Gordon, szczurki Ogryzek i Oponek, a nawet stado mrówek, wszyscy są tutaj u siebie.
Dom rodziny Mertów to miejsce pełne miłości i szacunku. Miejsce, gdzie jest czas na rozmowę, wspólne posiłki przy rodzinnym stole, gdzie każdy z domowników może realizować swoje pasje. Choć czasem, jak to w życiu, skłębią się nad nimi ciemne chmury i głośno zagrzmi, to wzajemne zrozumienie i wsparcie, które sobie na co dzień okazują pozwalają im przetrwać wszelkie burze.
Ten swoisty pamiętnik Autorki pełen jest osobistych refleksji, wewnętrznych rozterek i obaw dotyczących macierzyństwa, pisarstwa, a także istnienia w social mediach. To również zapis podróży tych małych i tych dużych. Pieszych wędrówek po okolicznych górach, ale i dalekiej wyprawy do Norwegii. To wreszcie sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa. Beztroskich wakacji spędzanych u dziadków w Hajnówce oraz długiej, pełnej przygód drogi, którą trzeba było pokonać, aby tam dotrzeć.
Ewelina Gierasimiuk-Merta pisze o zabawnych sytuacjach z udziałem zwierząt, tych domowych oraz dzikich. Wspomina o trudach pracy nauczyciela. O swojej nierównej walce z bałaganem. Szczerze i otwarcie opowiada o relacjach z mężem.
Dużo miejsca poświęca dorastającemu synowi. Miłosz to chłopiec inteligentny, oczytany, dociekliwy i wrażliwy. Kochający przyrodę i zwierzęta. Piszący niesamowite opowiadania i dzielący się swoją przyrodniczą pasją w internecie. To również zwyczajne dziecko, które niekiedy przedkłada zabawę z kolegami nad chwile spędzone z rodzicami czy rozwiązywanie zadań z matematyki.
Ewelina Gierasimiuk-Merta dzieli się swoimi, bardzo osobistymi przemyśleniami dotyczącymi wychowania. „Nie jestem perfekcyjną mamą, P. nie jest perfekcyjnym ojcem, bo nie istnieją perfekcyjni rodzice, a dziecko chciałoby się mieć idealne. To nie fair...”.
Wyraża obawy dotyczące relacji z synem oraz zmian jakie przyniesie okres dojrzewania, w który ten nieubłaganie wkracza.
Obnaża swoje słabości. „Niestety, tak samo łatwo jak teraz rozanielają mnie serdeczne komentarze i przyjazne emotikony, zaboli mnie każda krytyka. Tak to już jest z ludźmi, którzy nie są pewni swoich zalet, którzy potrzebują przeglądać się w oczach innych osób, którzy przez mgnienie oka chcieliby poczuć się wielcy, ale wewnętrzny krytyk wciąż im powtarza, że są drobinką kurzu w ogromie wszechświata i niczym więcej”.
Wyraża swoje zdanie na temat kłótni i awantur, które jak w każdej rodzinie, również u Mertów się zdarzają. „Podobno kłótnie oczyszczają atmosferę, pozwalają zrzucić zbędny balast negatywnych emocji, ale ja mam co do tego wątpliwości. Boję się, że każda awantura zostawia w nas ślady. Drobniutkie ryski, jak zadrapanie pazurkiem małego kota, które pozostają na skórze mimo zagojenia. Niby nie bolą, nie odczuwa się ich, a jednak są”.
Piękna, mądra, ciepła i bardzo dojrzała opowieść o zwyczajnym, codziennym życiu. Pełnym trosk i radości. Napisana lekko i z humorem. Z dużą dbałością o język i z szacunkiem dla każdego słowa. Bez lukru i koloryzowania, ale także bez narzekania i dramatyzowania. Samo życie. Myślę, że każda kobieta i matka odnajdzie w tej pozycji cząstkę siebie.
Najpiękniejszy cytat zostawiłam na koniec:
„Dla mnie macierzyństwo jest wartością ponad inne. Niczego mi nie odebrało, a dało całą paletę uczuć, całą symfonię dźwięków i kompletną feerię barw i smaków. Macierzyństwo mnie wzbogaciło, ulepszyło, zmotywowało i zainspirowało do samorozwoju”.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl