Od pewnego czasu zdecydowanie chętniej sięgam po dość specyficzne powieści. Najlepsze są takie, które potrafią wzbudzić we mnie może nie niepokój, ale taki rodzaj dyskomfortu, który po prostu sprawia, że za wszelką cenę chcę skończyć taką historię - oczywiście dowiadując się, do czego to wszystko prowadzi. Zaczynając lekturę Rodzeństwa autorstwa Moniki Wojciechowskiej nastawiona byłam na coś właśnie w tym stylu, jednak nie sądziłam, że dostanę coś AŻ takiego... Zresztą, więcej o tym w tej recenzji.
Sandra i Albert. Albert i Sandra. Nierozłączne rodzeństwo, które w szalonym świecie może liczyć tylko na siebie. Choć wychowują się w dobrze sytuowanej rodzinie, to wciąż czegoś im brakuje. Wystarczy jedna chwila, by ich życie zmieniło się całkowicie. Więź, jaka ich łączy jest niezwykle silna, ale czy będzie w stanie przetrwać najsilniejszy wiatr?
Pierwsze strony tej powieści nie były zbyt zaskakujące. Przez chwilę w mojej głowie pojawiła się nawet myśl, że moje nastawienie powinno ulec zmianie, a książka z pewnością okaże się zwykłą obyczajówką. No cóż, powiedzieć, że się pomyliłam, to jak nie powiedzieć nic... Książka ta nie jest “zwykłą” obyczajówką, a powieścią, która powoli osacza, wciąga do swojego świata i po prostu sprawia, że nie chcemy się od niej choć na chwilę uwalniać.
Główni bohaterowie zostali bardzo ciekawie przedstawieni, głównie pod względem psychologicznym. Zarówno Albert, jak i Sandra mają za sobą wiele przykrych sytuacji, których nie powinno doświadczyć żadne dziecko. Rodzice, choć tak wykształceni, często pozostawiali swoje dzieci samym sobie, w efekcie rodzeństwo zżyło się tylko ze sobą. Sandra jest bohaterką, która wzbudziła we mnie morze współczucia - jej doświadczenia długo nie było zrozumiałe przez nią samą, choć ja już wiedziałam, dlaczego postępuje właśnie w taki sposób. Moment, gdy sama uświadomiła sobie tę kwestię to zdecydowanie mój ulubiony fragment. Albert z kolei był chłopcem dość mocno zamkniętym w sobie, który otwierał się tylko przy swojej starszej siostrze. Jego postać po prostu łamała mi serce.
Monika Wojciechowska ma bardzo dobre pióro, które mogłabym określić mianem “dosadnego”. Autorka nie bawiła się tutaj w niedopowiedzenia (choć zakończenie może być tak określone, do tego jednak przejdę) i w sposób surowy traktowała swoich bohaterów, jednocześnie pozwalając im na samodzielne podejmowanie pewnych decyzji. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie - to bohaterowie prowadzili autorkę w pewnych scenach, nie na odwrót. Bardzo przypadł mi do gustu ten zabieg i sprawił on, że powieść tę czytało mi się jeszcze lepiej.
Zakończenie często jest idealnym zwieńczeniem danej książki. Tutaj było ono dość... specyficzne. Nie będę oczywiście zdradzać, co też wydarzyło się na ostatnich stronach, muszę jednak zaznaczyć, że było ono naprawdę ciekawe, ale jednocześnie nie tak satysfakcjonujące, jak tego oczekiwałam. Doceniam pomysł autorki oraz sposób, w jaki postanowiła zakończyć tę historię, ale nie będę ukrywać - wszystko mogło potoczyć się inaczej. No ale cóż, pozostaje mi zaakceptować taką rzeczywistość.
Rodzeństwo to książka, która porusza bardzo ciekawe wątki, jednocześnie będące naprawdę kontrowersyjne – nie zdradzę jednak na ich temat nic więcej, ponieważ to mógłby być spoiler – a tego nie chcemy. Jeżeli lubicie powieści nieoczywiste i w pewien sposób odbiegające od tego, co zazwyczaj porusza się w obyczajówkach, to ta książka może przypaść Wam do gustu.