“Rodzeństwo” autorstwa Pani Moniki Wojciechowskiej, to bardzo mocna powieść, obarczona ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Uważam, że nie każdy jest w stanie zrozumieć jej przekaz i nie każdy się w niej odnajdzie. Autorka pisze w niej niespotykanie bezpośrednio o ludzkiej seksualności, która towarzyszy człowiekowi od najmłodszych lat. Pokazuje jak łatwo pewne sprawy mogą pójść źle i jak ogromny wpływ na szczęście ma ten aspekt życia oraz zachowania rodziny i otoczenia wobec jednostki. Sądzę, że tylko osoby mające w sobie spore pokłady empatii i wrażliwości na krzywdę innych będą miały szansę zrozumieć prawdziwą głębię tego utworu. Chociaż utrzymana w jasnej tonacji grafika na okładce oraz pierwsze strony, czyli wprowadzenie traktujące o czasach wczesnego dzieciństwa bohaterów, nie zwiastują tak bardzo kontrowersyjnej treści, to już kilka rozdziałów dalej czeka na Czytelnika ponad sześćset stron uczuciowej karuzeli.
Wchodzimy w głąb umysłów dwójki młodych ludzi - Sandry i Alberta. Fabuła jest prowadzona przez nich pierwszoosobowo i naprzemiennie, więc mamy dostęp do ich najskrytszych przemyśleń. Widzimy wpływ wychowania w inteligenckiej rodzinie, w której rodzice stawiali na wczesne uświadomienie i niezwykle dużą samodzielność potomstwa. Gdzie dzieci były traktowane na równi z dorosłymi. Przez ten dom rodzinny, który taki był jedynie z nazwy, zawsze przewijało się mnóstwo przeróżnej maści ludzi, ponieważ rodzice cenili sobie zróżnicowane kontakty towarzyskie i lubili się pokazać w świecie. Dzieci słuchały tych poważnych rozmów, nie było przed nimi tabu, ani prawie żadnych ograniczeń. Obowiązki w ich świecie nie istniały, nikt nic nie musiał, stawiało się tam na hedonizm i doświadczanie - licząc, że dzieci wychowają się same na dorosłych geniuszy. Rodzic - przyjaciel, brzmi bajecznie, prawda? Niestety w tym układzie zabrakło zainteresowania i wskazania możliwych wyborów życiowej drogi ze strony opiekunów… Jak plastyczny umysł dziecka radzi sobie z dostępem do takiej swobody i jednocześnie braku bliskości? Czy takie czynniki mogły mieć wpływ na powstałe dwuznaczności pomiędzy tym rodzeństwem?
Sandra jest starszą siostrą. Tą przebojową, lubianą, chcącą smakować i poznawać świat dziewczyną. Niezwykle wcześnie odkryła, że jej dorastające ciało i niewątpliwa energia z niej emanująca, podobają się mężczyznom - zarówno tym młodszym, jak i tym starszym. Balansując na krawędzi wykorzystuje swoje atuty, dzięki czemu doznaje i testuje, próbując nieświadomie załatać pewne braki w swojej duszy. Jej bezpruderyjnym poczynaniom przygląda się zazdrosny Albert, jej młodszy, nieśmiały brat.
Państwo Wojewnik w swoim wyobrażeniu idealnej rzeczywistości, spodziewali się jedynie genialnych potomków. Za taką osobowość od razu uznali szybko uczącą się Sandrę. Kiedy w niedługim czasie po pierwszym dziecku pojawiło się kolejne, nieustannie było porównywane do starszej siostry. Chłopiec zaczął później mówić niż Sandra, nie był tak obiecujący i ciągle czuł ze strony rodziców odczuwany przez nich zawód. Za to siostra zawsze była dla niego dobra, miła i wyrozumiała. To ona pomogła mu odkryć jego pasję, była przy nim zawsze kiedy potrzebował odrobiny uczucia i zrozumienia. Kiedy dziewczyna zaczyna mieć własne sprawy, Albert czuje się porzucony i robi wszystko, żeby zatrzymać przy sobie uwagę siostry.
Kocięta porzucone przez kotkę zbyt wcześnie, przez całe dorosłe życie przejawiają pewne zachowania, które gołym okiem potrafimy przypisać tamtemu wydarzeniu z ich kocięctwa. W “Rodzeństwie” mamy okazję spojrzeć za kurtynę tego, jak brak zainteresowania i okazywania bliskości i uczuć w latach dziecięcych, może zadziałać u człowieka. Czasem nawet jedno zdarzenie może naznaczyć kogoś na całe życie, prowadząc do ciągłych i destrukcyjnych prób oswojenia swoich traum w poszukiwaniu substytutu miłości w seksie. Czasem te poszukiwania mogą przybrać formę ukarania samego siebie, nieświadomego krzywdzenia, poszukiwania nieistniejącego ideału.
Tę książkę czyta się niezwykle dobrze. Słownictwo jest w niej płynne i bogate, strony uciekają niepostrzeżenie. Pani Monika ma świetny styl, bardzo naturalny i jednocześnie przyjemny w odbiorze, pomimo tak kontrowersyjnej treści. Uważam, że jest to publikacja niezwykła i niepowtarzalna na rynku. Przynajmniej ja jeszcze nie czytałam budzącej tak sprzeczne we mnie uczucia powieści o kazirodczej relacji siostry z bratem. Wstrząsała mną i obrzydzała, a jednocześnie nie potrafiłam nie współczuć bohaterom. Denerwowałam się na ich wybory i poczynania, a jednocześnie w jakimś stopniu kibicowałam im wbrew własnym przekonaniom. Końcowo pozostałam po lekturze ze skrajnymi odczuciami - od odrazy po smutek i zrozumienie osamotnienia bohaterów i tego braku miłości, spowodowanego chłodnym domem dzieciństwa. Pani Moniko, biję pokłony! Wspaniały debiut!