Kolejny tom serii już za mną. Jestem jedna z tych serii, która uwielbiam ale szczerze wole gdy są one krótkie. Im więcej części tym historia może nużyć.
Mika zostaje zaatakowana przez własnego ojca. Ledwo udaje jej się uciec z domu. Nie wie, co zrobić wiec dzwoni do jedynej osoby, która mogłaby jej pomoc do Hazell. Tak trafia do klub Storm Riders Mc ale to nie koniec jej kłopotów. Atak ojca zostawił nie tylko rany na duszy ale i ciele. W dodatku nie wszystko jej tak jakby chciała. Dostaje opiekuna ale to nie oznacza spokoju w jej życiu. Wkrótce wszystko się skomplikuje.
Rider ma powoli dość życia w klubie. Jednocześnie chciałby mieszkać poza domem klubowym ale jeszcze nie zdecydował się na ten krok. Zycie wśród braci trochę go męczy. Kiedy do Hazell dzwoni przyjaciółka i ta wraz z mężem jedzie po nią Rider pod wpływem impulsu jedzie z nimi. Wszystko za sprawą imienia Mika, które mu się z kimś kojarzy. Ale pojawienie się kobiety w życiu kluby skomplikuje nie tylko klubowe palny ale i Ridera. Jakie zmiany spowoduje pojawienie się nowej osoby w klubowym życiu i w życiu Ridera?
Historia dość ciekawa, czyta się ja płynne jak każda w zasadzie książkę autorki. Wydarzenia są dynamiczne i choć w sumie dość przewidywalne to jednak potrafią zaskoczyć. Muszę przyznać też, że zabrakło mi tu trochę emocji. Tego pazura jeśli chodzi o historie między tą dwójką. Jest jakby stonowana, inna od pozostałych i trochę brakowało tego szaleństwa. Jest też tu mało tych klubowych momentów, a raczej skupione jest to wszystko na relacji między Miką a Riderem. Gdzieś ta dynamika pojawia się w połowie książki, robi się ciekawiej i bardziej gorąco. Erotyki to jak na lekarstwo, więc raczej miłośniczki nie będą zachwycane. Sporo powiązań to konfliktu z klubem Wings , powiązań, które trochę już mnie znużyły. Za dużo rewelacji, powiązań do bohaterów jednych z drugimi.
Postacie jak zawsze dobrze wykreowane, poznajemy ciąg dalszy przygód naszych bohaterów gdzieś w tle przy okazji. Relacja między głównymi bohaterami jest skomplikowana. Zaczęła się od kilku drobnych nieoczekiwanych pomyłek i niefortunnych zdarzeń. Jednak z czasem przerodziła jak to było do przewidzenia w coś więcej. Jednak relacja nie była burzliwa, a nie jakaś w stylu wcześniejszym. Po prostu zwykła relacja między dwójką ludzi, którzy musieli się odnaleźć w swoich nowych momentach. Mika, która przeżyła szok po ataku ojca a Rider kiedy dostał polecenie niańczenia Kobiety.
Zakończenie dynamiczne, pojawiły się nieoczekiwane wątki i całość nawet nabrała tego pazura, a raczej Mika pokazała pazur. W sumie w książce więcej tego pazura pokazały kobiety niż faceci, którzy raczej plotkowali niż byli tymi macho. Mamy tu także jak zawsze pokazane kto będzie kolejnymi bohaterami w tej serii. Coś czuje, że będzie się działo i być może dlatego ten tom był taki spokojny bardziej stonowany? Póki co historia Ridera najmniej przypada mi do gustu. Czekam zatem na kolejną historię z klubowym bratem.