Lato 1992 roku jest bardzo upalne i suche. W lasach na Górnym Śląsku, z powodu suszy, jeden po drugim wybuchają pożary lasów. Strażacy ledwo nadążają z ich gaszeniem. 26 sierpnia, prawdopodobnie od iskier spod kół pociągu towarowego, wybucha największy pożar lasu w historii Polski. W tej katastrofie spłonęło ponad 10 tysięcy hektarów lasu.
Autor książki z niesamowitą dokładnością, niemal minuta po minucie, opisuje przebieg akcji gaśniczej oraz ratowniczej. Udało mu się dotrzeć do zapisów rozmów dowództwa straży pożarnej, do raportów i do wspomnień strażaków, którzy byli uczestnikami tych wydarzeń.
W książce pokazana jest nie tylko sama walka z pożarem, jest tu również miejsce na opis sytuacji straży pożarnej, która w tamtym czasie była bardzo mocno niedofinansowana i zaniedbywana przez organy władzy państwowej. Na szczęście od tamtego czasu dużo się w tej służbie zmieniło. Co w głównej mierze jest „zasługą” wydarzeń opisywanych w reportażu.
Niestety nie wszystko w naszym państwie udało się zmienić. Podobnie jak 30 lat temu w kwestii pożaru lasu, tak w obecnej sytuacji związanej ze skażeniem Odry, instytucje państwowe zupełnie zawiodły. Przedstawiciele rządu przyjadą, pogadają i odjadą, a problem pozostaje. Inny przykład - obecnie zwykli ludzie np. wędkarze sami oczyszczają rzekę, w 1992 roku mieszkańcy miejscowości, które znajdowały się na terenie objętym pożarem dostarczali strażakom wodę, jedzenie oraz paliwo do samochodów. To kolejny przykład na to, że polskie społeczeństwo potrafi się w trudnych chwilach oddolnie zjednoczyć, nie oglądając się na nieudolne poczynania rządzących. Takich podobieństw jest więcej np. upalne i suche lato, szalejąca inflacja - to rok 1992, ale czy nie brzmi znajomo?
Książkę czyta się bardzo szybko. Jest bardziej wciągająca niż niejedna powieść sensacyjna. Głównymi bohaterami są tu oczywiście strażacy, którzy z narażeniem swojego życia i zdrowia oraz pomimo braków w sprzęcie i zaopatrzeniu, toczyli walkę z ogniem. Ale również i sam ogień jest tu bohaterem. Są momenty, że można odnieść wrażenie, że autor jest bardzo nim zafascynowany. Zresztą ogień sprawia czasem wrażenie, jakby był istotą rozumną. Potrafi przycichnąć, skryć się, by nagle pojawić się z niesamowitą siłą w miejscu, którego nikt nie był w stanie przewidzieć.
Reportaż ten jest również przestrogą, do czego może doprowadzić rabunkowa gospodarka człowieka i nadmierne wykorzystywanie surowców naturalnych, w tym także drzew. Prosty przykład, w wielu polskich lasach wycięto większość drzew liściastych, które mają więcej wartości energetycznych, a zastąpiono je drzewami iglastymi, głównie sosną. Tylko, że sosna wytwarza bardzo dużo olejków eterycznych, które stanowią pożywkę dla ognia.
Moim zdaniem to bardzo wartościowa książka, którą powinien przeczytać każdy, kto interesuje się wydarzeniami z współczesnej historii Polski, a które zostały zapomniane. Myślę, że warto, w trzydziestą rocznicę, przypomnieć sobie wydarzenia, które w dużym stopniu zmieniły podejście władz do zawodu strażaka, ale w niewielkim do środowiska naturalnego. Jak to zwykle w naszym kraju bywa, żeby nastąpiły jakieś istotne zmiany musi dojść do tragedii.
Książka podobała mi się na tyle, że postanowiłem dowiedzieć się czegoś o autorze. Ciekawy byłem, czy zawodowo zajmuje się zagadnieniami pożarniczymi, a może jest po prostu dociekliwym dziennikarzem. Szukałem też innych jego książek czy reportaży. Mimo wielkich chęci nie udało mi się niczego znaleźć, co czyni pisarza jeszcze bardziej intrygującym.