Trwa wojna z zaborczym Południem. Kolejne wyspy zostają opanowane przez jego wojska. Nieliczne oddziały wciąż stawiają jednak opór i liczą na zmianę sytuacji. Tymczasem Mins nie może się doczekać końca konfliktu. Chce powrotu do Thornis i zawarcia małżeństwa z ukochaną Tulelią. Niestety nie jest to proste, gdyż organizacja Czarnych Kotów, z którą ma dawny zatarg wciąż nie została do końca zlikwidowana i chce pozbawić go życia. Aby zapewnić sobie chociaż trochę bezpieczeństwa, postanawia nawiązać współpracę z Gwalbertem Gurdencem, który jednak nie szanuje Mins i uważa, że będzie on tylko pionkiem w rękach jego ludzi.
Jest to trzeci i ostatni tom serii „Czarne Koty”. Od razu zaznaczę, że bez znajomości wcześniejszych części, czytelnik traci bardzo dużo, ponieważ nie mamy tu żadnego wprowadzenia, żadnego skrótu poprzednich książek. Moim zdaniem to jest to duży błąd, gdyż nie każdy z czytelników może pamiętać co działo się w pierwszym tomie, który został wydany cztery lata temu. Ja osobiście też nie bardzo pamiętałem i trochę czasu minęło zanim przypomniałem sobie chociaż część wcześniejszych wydarzeń. Owszem można czytać to jako samodzielną książkę, ale wtedy wiele tematów może być dla czytelnika niezrozumiałych. Przydałby się również indeks imion postaci występujących w całym cyklu. To też na pewno ułatwiłoby odbiór książki.
No dobra, to teraz czas na trochę pozytywów 😊. Autorowi udało się wykreować bardzo ciekawy świat, trochę podobny do naszego średniowiecza. Wbrew pozorom stworzenie nowego uniwersum wcale nie jest takie proste. W końcu w każdym świecie są jakieś zasady, których trzeba pilnować i jeżeli autor się ich nie trzyma, uważny czytelnik szybko wytknie mu taki błąd. W serii „Czarne Koty” udało się to bardzo dobrze, wszystkie zależności są spójne i widać, że autor poświęcił bardzo dużo czasu na dopracowanie powieści.
Bardzo ciekawa jest kreacja bohaterów. Żaden z nich, łącznie z Minsem, nie jest ani dobrym, ani złym. Każdy ma swoje indywidualne cechy, ma swoją przeszłość, która nie zawsze była kolorowa.
Dużą część książki zajmuje wątek miłosny. Jest on związany z tęsknotą Minsa za swoją ukochaną i z planami na przyszłość, jakie snuje. Czy wątek jest dobry czy zły, to już pozostawię czytelnikom do oceny.
Po wcześniejszych „Czarnych Kotach” i „Ostatnim Goblinie” otrzymujemy finał całej historii, który trzeba przyznać jest bardzo dobrze skonstruowany i wszystkie otwarte wątki znajdują swoje zakończenie. No właśnie, zakończenie. Jest ono bardzo nieoczywiste dla głównego bohatera i prawdę mówiąc spodziewałem się trochę innego końca jego przygód, ale to wymyślone przez autora też jest bardzo dobre. Dobrym rozwiązaniem jest też epilog, w którym autor przedstawia w skrócie jak potoczyły się losy innych bohaterów. Minusem jest to, że raczej nie możemy liczyć na dalszy ciąg przygód Minsa.
Książkę i całą serię polecam wszystkim miłośnikom fantasy. To naprawdę kawał solidnej literatury gatunkowej, napisanej bardzo poprawnym językiem, co wziąwszy pod uwagę młody wiek autora jest bardzo miłym zaskoczeniem.
Zatem może kilka słów o autorze. Swoją pierwszą książkę zaczął pisać w wieku 17 lat, a ukazała się w roku 2020, kiedy był na pierwszym roku studiów, co ciekawe na Politechnice Białostockiej. Jak widać ścisły umysł nie przeszkadza w tworzeniu dobrej literatury, a może wręcz pomaga?