Seria Bezlitosna Siła jest dla mnie czymś, do czego zawsze będę miała sentyment. Od pierwszego tomu tej serii zaczęła się moja przygoda z piórem Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Nareszcie przyszła pora na to, bym opowiedziała Wam o swoich wrażeniach po lekturze historii Revenge’a, czyli piątego tomu tego cyklu. Czy była to udana lektura? O tym za chwilę.
Wiktor do tej pory uważał, że wszystko, co spotkało go w życiu, usprawiedliwia go w tym, by mógł on rozdawać ciosy każdemu, z kim miał napięte relacje. Teraz przyszła jednak pora na to, by nauczył się cierpliwości i pokory, a brutalne zagrywki zostawił za sobą. Opieka nad młodszym i zbuntowanym bratem może powalić niejednego mięśniaka. W dodatku w oko Wiktorowi wpada pewna kobieta o kasztanowych włosach i pięknych oczach... Laura próbuje poukładać swoje życie na nowo, bo niedawno rozstała się ze swoim mężem-oprawcą. Musi odnaleźć się jakoś w nowym mieście i być silną dla swojego syna. Kiedy spotyka Wiktora, nie wie jeszcze, że jej życie zmieni się o wiele bardziej.
Zacznę od głównego bohatera powieści. Revenge w poprzednich częściach (kiedy się pojawiał) nie wzbudzał mojej sympatii i jakiegoś większego zainteresowania. Jednak tutaj, gdy wkroczyłam z pewnością w świat Wiktora i dojrzałam jego problemy, całkowicie zmieniłam o nim zdanie. Jest to naprawdę sympatyczny, trochę pogubiony, ale starający się odnaleźć mężczyzna. Autorka wykreowała go bardzo dobrze i myślę, że może on zostać ulubieńcem wielu czytelników.
Laura z kolei, kiedy pojawiła się w Marsie, doprowadziła mnie do szału. Z jednej strony rozumiałam jej postępowanie, ale z drugiej jej ogromna potrzeba przypodobania się matce oraz mężowi katowi irytowała mnie niemiłosiernie. Na szczęście, tutaj autorka przywróciła tej postaci rozum i Laurze udało się zdobyć moją sympatię. Cieszę się, że kobieta ta wyszła na prostą i pokonała swoje lęki. Myślę, że ta bohaterka może być ogromną inspiracją dla wielu kobiet.
Fabuła Revenge’a nie odbiega zbyt daleko od tych, przedstawianych w poprzednich tomach. Rzeczywiście, mamy tutaj pewnego rodzaju schemat, który - gdyby czytać wszystkie części na raz - zmęczyłby okrutnie czytelnika i sprawiłby, że taki odbiorca nie sięgnąłby już po kolejne powieści z tej serii. Jednak ja czytałam te książki w pewnych odstępach czasowych, więc nie miałam okazji się znużyć. Wiem, że tom piąty nie zbiera zbyt dobrych opinii i miałam obawy, czy i ja nie będę czasem narzekać. Okazało się na szczęście, że nie muszę, ponieważ świetnie bawiłam się podczas lektury tej pozycji i podobała mi się ona o wiele bardziej niż Mars.
Styl autorki jak zawsze okazał się bardzo dobry i sprawiający, że książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie, mimo opisywanych wątków. Po raz kolejny też muszę okazać autorce wdzięczność za poruszanie tak trudnego tematu, jakim jest przemoc domowa. Świetnie, że pisze się takie powieści, bo dzięki temu uświadamia się społeczeństwo, że nawet u naszych najbliższych może nie być zbyt kolorowo.
Jeżeli lubicie romanse z wątkami obyczajowymi i sensacyjnymi, to sięgajcie po książki z serii Bezlitosna Siła. Chłopcy z PantaRhei mogą naprawdę Was w sobie rozkochać.