Zdrowo BooKKniętej Sandrze przypomniało się, że jakiś czas temu dostała od swoich uczniów koszulkę z ogromnym napisem „Jestem NAUCZYCIELKĄ. A jaka jest Twoja SUPERMOC?” i pudełeczko z dobrymi słowami, określającymi jej cechy charakteru (uczciwa, sprawiedliwa, kreatywna, mądra, bezinteresowna – to tylko niektóre z nich ). Przyznacie sami, że taki prezent jest wyjątkowy. Połechtał ego naszej blogerki, ale w żadnym stopniu nie przyczynił się do tego (przynajmniej w momencie, w którym go otrzymała ) do tego, żeby uznała się za superbohaterkę. Przecież nauczanie to tylko praca. Jednak po lekturze „Wielkiego porwania małych superbohaterów” Sandra zweryfikowała ten pogląd…
#MichałBiarda stworzył bowiem nową generację herosów. Wszelkie Spidermany, Batmany, Biedronki, Czarne Koty idą w odstawkę i zgodnie ustępują miejsca wspomnianym MAŁYM SUPERBOHATEROM. Co w nich takiego wyjątkowego, skoro nie strzelają pajęczynami, nie ciskają piorunami ani nie posługują się szczęśliwym trafem czy kotaklizmem? Uczęszczają do szkoły prowadzonej przez Madame Beatrice, gdzie uczą się nie tylko zwykłych przedmiotów (takich jakie znamy z czasów naszej edukacji), ale i doskonalą swoje #supermoce. Wszystko płynie ściśle określonym rytmem, do momentu, gdy do szkoły wkracza Grupa Do Spraw Eliminacji Nadludzkich Mocy z Ziemi i Okolic (swoją drogą genialność tej nazwy jest wprost proporcjonalna do jej długości ) i … porywa całe grono pedagogiczne oraz większość uczniów. Ostała się wyłącznie szóstka młodych adeptów superbohaterstwa w osobie supergrzecznego Maxa, glutowładnego Titusa, mrówkowej rozmówczyni Olivii, mrówkowego przywoływacza Huberta, czytającego w myślach Saudiego i potrafiącej odpowiedzieć na każde pytanie Sawy. Mali superbohaterowie postanawiają za wszelką cenę ocalić porwanych. Czy ich wątpliwe moce wystarczą by dokonać heroicznego odbicia zakładników? Tego dowiecie się z lektury …
Michał Biarda, który do tej pory był znany szerszemu gronu czytelników wyłącznie z powieści dla dorosłych czytelników, zadebiutował teraz także jako autor powieści dla dzieci i młodzieży. Jednak czy tylko dla małolatów? Wydaje nam się, że nie, bo Zdrowo BooKKnięta Sandra bawiła się przednio podczas lektury mimo iż ma … - dobra, dobra nie zapędzajmy się tak daleko (pomijamy wiek i oświadczamy, że jej okres dzieciństwa minął). Jej przyjemność z lektury dawkowana była porcjami, bo w międzyczasie musiała stoczyć heroiczną walkę ze swoim pierworodnym o „prawo pierwoczytu” – istne starcie tytanów. Ostatecznie supermoc kompromisu doprowadziła do pojednania i wspólnej sesji czytelniczej, do której ostatecznie dołączyli także pozostali członkowie rodziny Langer. Ci (jednomyślnie) stwierdzili, że największymi atutami tej książki są:
- ociekający humorem (ufff, dobrze, że nie Titusowymi glutami ) język – prosty, ale wzbogacony o sporą ilość mądrych słów, który wywołuje salwy śmiechu i uruchamia wyobraźnię, co w erze panowania odmóżdżających multimediów jest na wagę złota,
- spójna kreacja bohaterów – takich (nie)zwykłych dzieciaków, których łączy posiadanie (nie)zwykłych mocy i nić prawdziwej przyjaźni.
Autor za pośrednictwem Maxa, Titusa, Olivii, Huberta, Saudiego i Sawy, uświadamia zarówno małym (jak i tym nieco większym) czytelnikom pewną uniwersalną prawdę: Każdy z nas może być superbohaterem. Nawet do naszej Zdrowo BooKKniętej Sandry dotarło, że bycie nauczycielką, recenzentką i mamą to supermoc. W dodatku nasza #blogerka poczuła, że dzięki ogromnej kreatywności potrafi pytającym małolatom odpowiedzieć na każde pytanie, podobnie jak Sawa – może warto wprowadzić limit jednego pytania na godzinę? Zdolność rozmawiania z mrówkami (tak jak Olivia) też posiada – póki co jest ona ograniczona do jednej Mrówki (blogowej Magdy), ale może z czasem pozwoli na komunikowanie się z tymi owadami, które z uporem maniaka zamieszkują jej rabatę kwiatową przed domem?! Oby!
W ramach niniejszej recenzji nie sposób pominąć absolutnie genialne grafiki Agnieszki Makowskiej, które rozbudzają wyobraźnię i ciekawość czytelnika. Ta książka do perełka dla literackich sroczek.
Ogromnym atutem jest stosunkowo duża czcionka, która podobnie jak wydatna interlinia i lekki rozstrzałem między literkami, jest przyjazna dla oka.
Z przykrością przyjmuję przyznanie się autora, do tego iż nie posiada takiej supermocy jak Max (zdumionym nadmieniam, że mam na to niezbity dowód w postaci dedykacji opatrzonej podpisem), bo jego niegrzeczne „złote myśli” trafiają z prędkością światła w serca i umysły czytelników. Tym sposobem pewien pogląd, który znajduje się w wersie 13 na stronie 15, utwierdził dwójkę starszych pociech naszej blogerki w przekonaniu, iż nadmierna nauka pewnego znienawidzonego przedmiotu szkolnego jest zbędna. W związku z tym zwracam się do Autora z prośbą o zamieszczenie sprostowania tudzież objaśnienia w kolejnym tomie.
P.S. Dziękujemy Michałowi za zaufanie i przekazanie egzemplarza do recenzji.
P.P.S. Wbrew oczekiwaniom glutów Sandra glutów się nie czepia. Oczywiście mogłaby to zrobić z pedagogicznego i estetycznego punktu widzenia, ale pamiętajcie, że ona pracuje w szkole i nic co ludzkie, nie jest jej obce.
Dwunastoletni Max zostaje uczniem Szkoły dla Małych Superbohaterów. Ledwie się tam pojawia, a dochodzi do uprowadzenia. Grupa Do Spraw Eliminacji Nadludzkich Mocy z Ziemi oraz Okolic porywa całe gro...
Dwunastoletni Max zostaje uczniem Szkoły dla Małych Superbohaterów. Ledwie się tam pojawia, a dochodzi do uprowadzenia. Grupa Do Spraw Eliminacji Nadludzkich Mocy z Ziemi oraz Okolic porywa całe gro...
Główny bohater tej przygodowej książki idealnej dla dzieci i młodszych nastolatków to dwunastoletni Max. Chłopak rozpoczyna właśnie naukę w Szkole dla Małych Superbohaterów. Jak to w nowym miejscu ws...
@viki_zm
Pozostałe recenzje @sandra_taul
Recenzja
Cześć, #Zaczytani! W ferworze sylwestrowych przygotowań, postanowiłam chwilę spocząć na kanapie 🛋️ i zadbać o kolejny wpis na bloga. Co powiecie na przepis na atrakcyjn...
Hej, hej! Dzisiaj będzie coś o dzieciach i dla dzieci. Nasi obserwatorzy wiedzą, że obie Zdrowo BooKKnięte dziewczyny są pełnoetatowymi mamami. Sandra ma to szczęście, ...