Jeśli ktokolwiek z was czytał książkę ,,Supercepcję", to powiem wam, że tu jest bardzo podobny klimat, lecz oczywiście napisana w całkiem innym stylu. Książka zaczyna się nagle, wiemy tylko, że z pewnym chłopcem jest coś nie tak i rodzice postanawiają go oddać w pewne miejsce. Tam dowiaduje się, że ma coś na kształt mocy, określonej tutaj jako superbohatera. Trafia do placówki, gdzie poznaje więcej cudownych dzieci. Z kilkoma się zaprzyjaźnia, są oni dosyć dobrze opisani. Jest tam ich dużo więcej, jednak nie znamy nawet połowy tych osób. Kiedy już prawie każdy się z każdym zapoznał, a przynajmniej z trójką innych bohaterów, wydarza się coś dziwnego. Reszta cudownych dzieci zostaje porwana. Pozostaje tylko szóstka, których magiczne moce są według porywających najsłabsze, jakby bezużyteczne. I tak cała już szóstka pozostałych będzie musiała obmyślić jakiś plany, by...
By dalej się tego dowiedzieć, trzeba po prostu ją przeczytać:-)
Książka jest piękna pod względem rysunków, które jawiły mi się jako chińskie klimaty. Uwielbiałam się im przyglądać, ich postacie są jakby żywe, od razu traktuje się je jakby istniały naprawdę. Styl językowy jest tu prosty, gdyż postacie są jeszcze dziećmi. Każde z dzieci się czymś wyróżnia, jednak dialogi bywają jednolite. Niby każde z nich posiada moc, która w przekonaniu innych jest bezużyteczna, jednak, kiedy by się głębiej nad tym zastanowić, są naprawdę potężni, zwłaszcza jako jednak ekipa. Pokazują, że bycie zwyczajnym wcale nie oz...