„Rodzina Daisy Darker spod ciemnej gwiazdy cała.
Łgała, gdy ktoś z nich umarł, nic niby nie widziała.”
„Daisy Darker” autorstwa Alice Feeney, stanowi dość ciekawy thriller, który miałam okazję ostatnio czytać. Może zastanawiacie się czemu użyłam słowa „dziwny”... Nie wiem czy też tak macie, ale jak słyszę słowo „thriller” od razu przed oczami widzę książki, w których krew leje się strumieniami, a tutaj dostałam coś zupełnie innego. „Daisy Darker” w pewnym sensie należy do spokojnych thrillerów, jednak sposób przedstawienia tej historii sprawił, że dość szybko o tym tytule nie zapomnę.
Część, nazywam się Daisy Darker. Pewnego dnia, razem z najbliższymi przybywam do domu mojej ukochanej babci na jej osiemdziesiąte urodziny. Jest Halloween, Seaglass - popadający w ruinę dom na kornwalijskiej wsypce - jest zespolony ze skałą, na której stoi...
Niestety przychodzi przypływ i wszyscy zebrani, razem ze mną zostają odcięci od świata. Kiedy wybija północ, a na zewnątrz szaleje burza, moja babcia zostaje znaleziona martwa. I tutaj zaczyna się wyścig z czasem, ponieważ godzinę później zostaje znaleziona kolejna osoba...
Kim jest tajemniczy zabójca? Czy ktoś celowo postanowił zebrać nas wszystkich razem by później po kolei nas zabić?
Pomimo, że skończyłam ten tytuł kilka dni temu, to ta historia nadal jest dla mnie jedną wielką zagadką. Początek był dość niewinny, wręcz zakwalifikowałabym go do obyczajówki - powoli poznawałam otoczenie i bohaterów, jednak w momencie pojawienia się pierwszego trupa... No właśnie tutaj „Daisy Darker” zaczęła przeobrażać się w prawdziwy thriller, który spowodował u mnie ciarki. I nie były to ciarki spowodowane przez strach, ale przez ekscytację - koniecznie musiałam dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Alice Feeney przygotowała dla swojego czytelnika bardzo pogmatwaną (w tym przypadku chodzi mi o pozytywne tego słowa znaczenie) intrygę. Bardzo spodobały mi się momenty, w których na jaw wychodziły nowe sekrety poszczególnych bohaterów. To właśnie te „dowody” sprawiały, że każdy z rodziny Darkerów w moich oczach stawał się podejrzanym - każdy z nich miał dobry motyw do popełnienia zbrodni.
Skoro już o bohaterach mowa przyznam, że autorka przedstawiała mi bardzo dobre portrety psychologiczne każdej postaci. Mimo, że na co dzień sięgam po bardziej szybsze thrillery to w przypadku tego tytułu - przez język autorki - pragnęłam jeszcze lepiej poznać każdego z bohaterów.
Daisy była świetnym narratorem tej powieści, ponieważ to głównie jej osoba spowodowała u mnie wiele skrajnych emocji. Jest to dziewczyna, która zmaga się z wrodzoną wadą serca. Przez liczne reanimacje nie jest ona w stanie normalnie funkcjonować, czy też chodzić ze swoimi rówieśnikami do szkoły, przez co jej postać postanowiła zamknąć się w sobie. Podczas czytania przyciągała mnie jej nieufność co do innych - dzięki temu łatwiej było nam znaleźć wspólny język.
No i tradycyjnie kilka słów o zakończeniu... Takiego finału zupełnie się nie spodziewałam - może i miałam w głowie przygotowane możliwe scenariusze, to jednak żaden z nich nie okazał się trafionym. Podczas czytania radzę Wam być czujny - autorka podrzuca nam wiele ważnych tropów, które ja niestety zlekceważyłam przez co nie byłam w stanie domyślić się zakończenia.
Czy książkę polecam? „Daisy Darker” nie jest thrillerem, z którego leje się krew - jest to bardziej spokojniejsza powieść, w której mamy wielu podejrzanych. Feeney ma świetny styl pisania, który sprawia, że pragnie się czytać dalej. Samo miejsce, w którym została obsadzona fabuła jest godna pochwały - tajemnicza wyspa i panująca burza nadały świetny klimat tej pozycji.
„Trudno jest wytrzymać z rodziną, zwłaszcza taką jak nasza”