Pan Przemysła Piotrowski przyzwyczaił swoich czytelników do książek na pewnym poziomie, zazwyczaj dobrze przemyślanych, składnie napisanych. Całą serię o Igorze Brudnym wspominam jako jedną z lepszych przygód kryminalnych.
Jeszcze nie zdążyły dobrze ostygnąć emocje po najnowszym dziecku autora "Krew z krwi", a tu w zapowiedziach pojawia się jego kolejna książka. Jeśli pójdzie tak dalej P.Piotrowski wkrótce zasili szeregi tych najpłodniejszych. Widać, że są nowe pomysły, jest wena i tylko się cieszyć.
Przy okazji warto zadać sobie pytanie czy ilość pisanych książek przekłada się u niego na jakość?
Obserwując ostatnie poczynania począwszy od słynnej serii kryminalnej, po "Krew z krwi" oraz ostatnią "Matnię" śmiem twierdzić, że spada poziom pisania. Z książki na książkę dostajemy już mniej ciekawych rozwiązań, mniej wiarygodnych zdarzeń, to zupełnie inny styl i moim zdaniem gorszy.
"Matnia" to próba zmierzenia się z thrillerem psychologicznym, choć gatunkowo bliżej tu do powieści obyczajowej, dopiero w finale akcja mocno przyspiesza.
Pierwsze wrażenia po przeczytaniu - dużo tu niedopracowano, pojawiają się błędy, na które przymykałam oko tylko ze względu na pewien sentyment. Raz może się zdarzyć każdemu, prawda? Dla tych, którzy planują jednak sami zapoznać się z tą obyczajową przygodą radzę, by w tym miejscu zakończyli czytanie tej recenzji, gdyż dalej zmuszona jestem nieco zaspojlerować. Bez tego się nie da, wybaczcie.
Niestety pierwsze 70 stron to same sceny alkowy, fani erotyków już pewnie zacierają ręce. Jest tu od tego aż gęsto i dość niesmacznie. A bohaterowie?
Nie raz zdarzało się, że główna bohaterka wprawiała mnie w irytację, ale postać Zuzanny i jej bezmyślność mogłabym jeszcze jako tako przełknąć, gdyby nie pewne szczegóły. To kobieta po przejściach, będąc w bliźniaczej ciąży spotyka na swej drodze idealnego mężczyznę. To, czym facet się zajmuje śmierdzi na odległość, zauważyłby to każdy nawet mało inteligentny człowiek.
Najgłupszą scenę jaką mogę tu przywołać jest rozkopywanie grobu. Nasza bohaterka w dziewiątym miesiącu bliźniaczej ciąży, w grudniu udaje się ze swoja przyjaciółką na cmentarz by rozkopywać mogiłę. Dwie kobiety, warunki niemalże idealne, a do tego jedna mała łopata. Może gdybym była dużo młodszą czytelniczką i dopiero co zaczynała swoją przygodę z thrillerem może i bym takie rozwiązane kupiła. Podobnie rzecz się ma w scenie z kotem. Zwykłe zadrapanie jest powodem natychmiastowej wizyty u lekarza w celu przyjęcia szczepionki przeciw wściekliźnie i to na wyraźny rozkaz partnera.
Fabuła obfituje niestety w takie niezbyt realne sceny. Pewnym wydarzeniom możemy wierzyć lub nie - choć we mnie uderza pewna irracjonalność, a przez to książka traci na jakości. Gatunek niestety do czegoś zobowiązuje, tym bardziej, że po takie powieści sięgają ludzie dorośli.
Intryga zakrojona kiepsko, praktycznie wszystko wyłożone już na samym początku. Z łatwością możemy się domyślić kto jest tu czarnym charakterem i za co odpowiada. Ale może autorowi nie chodziło o skonstruowanie inteligentnej zagadki,
Były w tej opowieści momenty dobre, trochę szkoda, że autor nie pociągnął tych wątków dalej. Zaintrygowała mnie postać niewidomej kobiety tzw. wieszczki i szkoda, że jej udział w całości zdarzeń był tak niewielki.
Zapytacie pewnie dlaczego nie porzuciłam czytania? Bo po pierwsze rzadko kiedy odkładam nieprzeczytane książki, a po drugie urzekł mnie klimat "Matni". Mamy trochę folkloru - jezioro i zagadkowe utonięcia. Czuć atmosferę lekkiej grozy, która skrywa się wśród wysokich drzew i zapadającym mroku. Zamknięta społeczność niechętna przybyszom, pełno tu patologii i widać na oko, że mieszkańcy skrywają jakiś wspólny sekret. Pojawiają się też echa scen zaczerpnięte z "Piętna", widać zamiłowanie autora do opuszczonych gospodarstw, chlewni, gdzie zwierzęta konsumują ludzkie szczątki.
I gdyby nie ten klimat, który niejako ratuje całość pewnie byłby to jeden z najgorszych thrillerów obyczajowych, jakie przyszło mi czytać.
Uważam, że nie jest to książka na miarę możliwości autora. Pomysł na fabułę może i był ciekawy, jednak nie wszystko zostało tu dobrze przemyślane. Niezbyt dobrze czytało się te sceny oderwane od rzeczywistości. Gdyby to była pierwsza książka autora moja ocena byłaby zgoła inna, natomiast biorąc pod uwagę warsztat i to czym nas wcześniej uraczył - niestety większej oceny ode mnie nie otrzyma.