Książka składa się z prequel "Upadli: Geneza" oraz tomu pierwszego serii "Raphael".
Opowiadanym trzecioosobowo przez Josepha / Gabriela prequelem byłam oczarowana. Mroczny, okrutny, przerażający świat wciągnął mnie bez reszty.
Joseph i jego młodszy brat James przebywają w bostońskim sierocińcu prowadzonym przez księży, którzy sprzeniewierzyli się wierze katolickiej.
Joseph, w wieku 15 lat, chciał zostać księdzem, by ratować zbłąkane duszę, przede wszystkim brata. Ten opętany był mrocznymi siłami, chorobą umysłu, złem walczącym o jego duszę. Chęć zadawania bólu, obsesja krwi Jamesa powodowała spadanie w otchłań mroku. Zaspokojenie, zadowolenie, spokój dawała krew skradziona ofiarom ściekająca po jego brodzie.
Po kolejnym okrutnym brutalnym zachowaniu James zostaje umieszczony przez księży w "Czyśćcu", dormitorium w podziemiach. Duchowni założyli bractwo, tajne stowarzyszenie egzorcystów, sektę oderwana od kościoła przypominający nurt hiszpańskiej inkwizycji. Byli okrutnym wcieleniem zła, utrzymującym, że walczą z demonami, ale to oni przesiąknęli nieprawością. Demony wypędzali przy pomocy inwazyjnych praktyk i średniowiecznych metod tortur.
Siedmiu chłopcom, z diabelskimi żądzami zostały nadane anielskie imiona siedmiu archaniołów. Wszyscy oni mają wynaturzone fantazje, marzą by zabijać. Wszyscy prócz Josepha. Ten, jako Gabriel, obiecuje im ratunek.
Część pierwsza serii, początkowo również utrzymana była w klimacie nieokiełznanego okrucieństwa. Akcja książki dzieje się dziesięć lat po wydarzeniach z "Genezy". Wszyscy wychowankowie sierocińca mieszkają w Edenie, odziedziczonej przez Gabriela posiadłoci na przedmieściach Bostonu.
Szpetny duchowo, z anielską urodą tytułowy Raphael, ogarnięty niegasnącym szaleństwem niesienia śmierci, jest pozbawiony zdolności odczuwania empatii, dbania o cokolwiek poza zaspokajaniem nienasyconego zewu mroku. Członkowie bractwa trafiają na trop młodzieńca. Nie mogą pozwolić, by zniszczył wszystko co budowali od ponad stu lat. Zastawiają pułapkę na Raphaela w postaci Marii. Dziewczyna wierzyła, że w każdym człowieku są pokłady dobra, a wrodzone zło nie istnieje. Podejmuje grę Raphaela w nadziei, że pomoże doprowadzić go do zbawienia nawet kosztem swojego życia.
Do tego momentu byłam zachwycona historią. Autorka odznacza się lekkim piórem i nie ma co negować potrafi zbudować napięcie i utrzymać dynamiczne tempo. Umie też tworzyć dark romance, ale w tej powieści coś poszło nie tak. Po rewelacyjnym początku nastąpiła faza erotyki. Miałam wrażenie, że fabuła przeskakiwała od jednej, rozciągniętej na kilkadziesiąt stron, sceny seksu do drugiej. Poprzecinane były krótkimi przerywnikami, w trakcie których można było poznać dalszą część historii.
Kreacja bohaterów była wnikliwa i spójna, ale z wyjątkiem postaci Marii. Naiwność tej dziewczynki można tłumaczyć tylko skrajną głupotą. Bezpłciowia ofiara losu na własne żądanie. Gdy już zrobiło się ciekawie wyskoczyła jak filip z konopii, że śmierć z rąk Raphaela byłaby piękna. W tak heroiczne poświęcenie ciężko uwierzyć. Dla mnie szczytem idiotyzmu było, gdy Maria wypróbowała i wychwalała urodę trumny przygotowanej dla niej samej.
Finał sensacyjny i bardzo przewidywalny, bez ikry oraz napięcia.
Prequel i pierwsze pół "Raphaela" bardzo mi się podobała, końcówka słabiutka, irytująca i irracjonalna. Ocenę wypośrodkowałam.