Jeśli macie ochotę na pachnący, delikatny i ślicznie przystrojony wisienką kawałek tortu literackiego, to „Rachmunes” nie jest dla Was. Ta książka jest dla amatorów macy. Twardej, niepozornej, a jednak nie pozbawionej smaku.
To nie jest łatwa proza. Nie jest też lekka ani przyjemna. Wręcz przeciwnie. Opowiadania Violi Wein są brutalnie prawdziwe. Autorka nie zawija w błyszczący papierek śmierdzącej, często nawet niewygodnej prawdy. Pokazuje rzeczy takimi jakimi są. Bezlitośnie, bez upiększaczy i sztucznych ozdobników. W jej opowiadaniach dziwka jest dziwką, szuja szują, a narkoman narkomanem. Viola Wein nikogo nie osądza, nie krytykuje, nie poddaje w wątpliwość głoszonej prawdy. Ona po prostu stwierdza fakty pozostawiając czytelnikowi prawo do własnego zdania.
Pamięć i wyobraźnia autorki zadziwia. Plastyczność tej prozy przenosi czytelnika z eleganckiej willi na obrzeżach Tel-Awiwu, do nędznej kamienicy czynszowej na warszawskich Nalewkach czy do obozu dla arabskich uchodźców. Można odnieść wrażenie, że autorka wszystkich tych miejsc dotknęła, że doskonale wie jak wygląda, jak pachnie i czym smakuje życie w tych miejscach. Dokładne, często wręcz naturalistyczne opisy pozwalają poczuć zapach rozgrzanego słońcem powietrza i smród rozkładających się w getcie ciał.
Opowiadania Violi burzą nasze wyobrażenie o życiu Żydów w Izraelu. Ziemia Obiecana nie dla wszystkich jest oazą szczęśliwości. Trauma związana z oderwaniem od korzeni często przerasta tych ludzi, którzy nie mogąc odnaleźć się w obcej rzeczywistości popadają w konflikt nie tyle z prawem świeckim i kościelnym co z samym sobą.
Świat bohaterów opowiadań Wioli Wein dzieli się nie tyle na ; Żydów, chrześcijan i muzułmanów, co na ludzi dobrych, złych i zagubionych. Każdy z nich ma swoją prawdę, swojego Boga w którego wierzy i przynajmniej stara się postępować tak jak ów Bóg by sobie życzył. Albo jak chcą ci którzy się Bogami na ziemi mienią.