Pusta woda to książka bardzo absorbująca myśli i pozostająca w głowie przez wiele dni, tygodni, miesięcy od jej przeczytania. Jej autorka – Krystyna Żywulska urodziła się jako Sonia Landau w 1914 roku. Lata wojenne zabrały jej -jak wielu innym - najpiękniejszy czas, najbujniejszą młodość. To ona jako pierwsza spisała swoje dramatyczne przeżycia od razu po zakończeniu wojny. W 1946 roku w książce „Przeżyłam Oświęcim” opowiedziała o życiu obozowym, o ucieczce z tzw. marszu śmierci. Później dopiero powstała „Pusta woda”. Relacja z getta warszawskiego, z „aryjskiej” Warszawy gdzie autorka działała w konspiracji po ucieczce z getta, w końcu z aresztowania i przesłuchań na Szucha i na Pawiaku.
Opowieść rozpoczyna się od przedstawienia rzeczywistości getta. Jest to tym bardziej konieczne, że rzeczywistość ta w niczym nie przypomina żadnego innego miejsca. Wysoki, ceglany mur otacza głód, beznadzieję, bezkres cierpienia ludzkiego. Poza murem toczy się w miarę normalne życie. Normalne, bo choć w okupowanej Warszawie, to zdarzają się tu radości, uśmiechy, posiłki do syta, cisza i spokój. W getcie nie ma mowy o żadnym z tych dobrodziejstw.
Tytułowa pusta woda to garnek bez mięsa, warzyw ani innej treści poza wodą, która udaje codzienny obiad. Paruje rozlewana z wazy na talerze domowników. Czasem pływa w niej pokrojony na drobne kawałeczki ziemniak lub kawałek buraka. Każdy otrzymuje swoją miniaturową porcję – to święto.
Oczami autorki widzimy świat wewnątrz getta. Ciągły głód nie pozwala myśleć, nie pozwala się skupić. Myśli wymieszane z emocjami plączą się po głowie chaotycznie. Nadzieja miesza się ze zwątpieniem, przyjaźń z nienawiścią.
Rodzina głównej bohaterki radzi sobie przeciętnie w tych trudnych warunkach. Prawie codziennie udaje im się zdobyć kawałek chleba, lecz codziennie chodzą głodni. Leżą godzinami wpatrując się w sufit lub krzątając się bez celu po mieszkaniu. Głód nie pozwala na logiczne działania.
Kiedy Niemcy zaczynają wysiedlać getto Sonia z rodziną ukryje się w łazience i cudem ocaleją w tej kryjówce. Po kilku godzinach zapada decyzja o podjęciu próby wyjścia z getta. Próba ta od początku skazana jest na niepowodzenie, mimo tego Sonia z matką przechodzą przez bramę i w wyniku zbiegu okoliczności, który odwrócił uwagę strażników przedostają się bezpiecznie na aryjską stronę muru. Tam czeka na nie nieznany, wrogi świat, w którym trudno się odnaleźć i w którym czekają bezustannie niezliczone niebezpieczeństwa. Jest to jednak jedyne miejsce, które daje szansę na przetrwanie. Sprzyja temu szereg zdarzeń, ludzie, których Sonia napotyka na swojej drodze okazują się życzliwi i pomocni.
Bohaterka ulokowawszy matkę na wsi pod Warszawą wraca do miasta, aby tam prowadzić działalność konspiracyjną. Pomaga w sprowadzaniu ludzi z getta, przygotowuje im dokumenty, metryki, uczy jak żyć, żeby się nie narażać na zdemaskowanie. W końcu w wyniku jednej z takich akcji zostaje aresztowana. Opisuje więzienie, przebieg przesłuchań, w końcu historie współwięźniów, współtowarzyszy niedoli. Opowiada jak to w trakcie jednego z przesłuchań przybiera przypadkową tożsamość nieistniejącej Krystyny Żywulskiej. Ta nowa tożsamość ocala ją, pozwala jej przetrwać i zostaje z nią do końca życia.
Wydarzenia opisane w „Pustej wodzie”, przedstawiona w niej rzeczywistość nie mieszczą się w żadnych kryteriach. Autorka tak obrazowo przedstawia stan swojego skołowanego umysłu, swojego wyniszczonego ciała, otaczających ją ludzi, że miałam przez chwilę wrażenie, że cierpię tam z nią, namacalnie i prawdziwie, że czuję tą rozpacz, beznadzieję jakby to mnie osobiście dotyczyła. Mimo to lektura „Pustej wody” nie sprawiła, że dowiedziałam się co czuły tysiące zamkniętych w getcie Żydów. Dowiedziałam się jedynie tego, że nikt nie jest sobie w stanie tego wyobrazić, jeśli naprawdę nie przeżył tego koszmaru.