Punkty zapalne recenzja

Punkty Zapalne to bezpośrednia kontynuacja serii z Davidem Redfernem. Po lekturze musiałam się chwilę zastanowić nad recenzją i postanowiłam, że podzielę ją na dwie części.
Część 1. David.
Sama postać Davida intrygowała już od pierwszego tomu. Jest to bardzo złożony i tajemniczy mężczyzna z masą problemów na barkach, które zdają się go przytłaczać i atakować w najmniej odpowiednich momentach. Ta postać autentycznie mnie fascynuje. Nie spotkałam jeszcze takiej w literaturze z gatunku kryminał/ thriller, które do tej pory czytałam. Tym razem Palacz odrobinę odpuścił, ale czy aby na pewno. Za to w szeregach policjantów zaczyna wrzeć. Atmosfera z każdym kolejnym spotkaniem gęstnieje. Podczas lektury cały czas miałam wrażenie, że nie widzę szerszego obrazu, że coś mi umyka, jakiś szczegół, który w jakiś sposób połączyłby pewne wątki.
Część 2. Śledztwa.
W Punktach Zapalnych zespół Davida musi zająć się dwoma sprawami jednocześnie. Wątek śledztwa zaginionej Izy Wolański od samego początku budził ogromne wątpliwości i mnożył sprawców. Ponadto jak się okazuje w każdej rodzinie jest mnóstwo sekretów które tylko czekają na wypłynięcie. Do tego śledztwo w sprawie morderstwa muzułmańskiego małżeństwa. Wszystko wskazuje na zabójstwo na tle religijnym. Śledczy starają się rozdwoić i rozwikłać obie te sprawy, ale nie poświęcają każdej z tych spraw całej uwagi. Poczynania śledczych obserwowałam z ogromnym zainteresowaniem, ale też z lekką frustracją, że nie mogą się najzwyczajniej w świecie ogarnąć. Ale to dobrze, bo lektura dostarczyła mi masy emocji i pozwoliła wieczorami zapomnieć o zmartwieniach. Tym razem nie mamy wplecionych w fabułę wątków historycznych jak w przypadku Masek Pośmiertnych, bo akcja bardziej skupia się na teraźniejszości. Ponadto mam wrażenie, że pióro autorki jeszcze bardziej się rozwinęło i rozkwitło. Styl autorki sprawia, że Punkty Zapalne to prawdziwa uczta dla fana rasowych kryminałów i dobrego pióra. Oczywiście czekam na kolejny tom, a Wszystkim bardzo polecam!