Czasami czytając książkę, wchodząc w jakąś historię rzadko zdarza mi się pomyśleć: hej! Skądś to znam, to brzmi tak znajomo! No właśnie, mieszkając w małej miejscowości w czasach dorastania i bycia nastolatką często wieje nudą. Na swojej drodze spotyka się ludzi o różnych poglądach, upodobaniach, z różnymi problemami rodzinnymi, o których wie każdy kogo spotyka się na szkolnych korytarzach. Uroki miejscowości, gdzie wszyscy się znają, kojarzą choćby z imienia i są na bieżąca z lokalnymi plotkami. Wspomniany nastoletni okres to trudny czas dla każdego młodego człowieka. Bo czy jest się jeszcze dzieckiem czy już prawie osobą dorosłą? Czy trzeba się już określić, czy można jeszcze dryfować między tymi dwoma określeniami? To czas podejmowanych samodzielnych decyzji, interpretacji świata i relacji.
Właśnie w takim momencie spotykamy Olę – główną bohaterkę. Ona i jej znajomi nie pochodzą z dobrych, kochających rodzin. Duszą się w małej miejscowości i jej klimacie. Buntują się wobec rzeczywistości w jakiej się wychowują i dorastają idąc w używki, wulgarne słownictwo oraz agresywne zachowania. I kolejne obalone butelki taniego wina.
Aż pewnego dnia spotyka członków pewnej grupy. Są spokojni, zrównoważeni, uprzejmi, mili i trochę dziwnie ubrani. Jak myślicie co zrobi ta zagubiona i nieszczęśliwa dziewczyna, która nie została otoczona miłością przez swoich rodziców? Przystąpiła do grupy, napawała się miłością, którą otrzymywała od każdego z enklawy. Czuła się potrzebna, kochana, a przede wszystkim czuła się częścią rodziny, jaką tworzyła ze wszystkimi osobami z którymi zamieszkała i pracowała na rzecz rozwoju grupy i ich małej społeczności.
Często się mówi, że coś jest zbyt piękne by mogło istnieć naprawdę. I chyba w tym przypadku również tak było. Życie w grupie stworzonej przez Brata Jana okazało się ułudą. W rzeczywistości podstawy jej funkcjonowania dalekie były od wartości, którymi mamił swoich podopiecznych. Ola musiała zmierzyć się z prawdą. Z krzywdą dotykającą osób trzecich, ze śmiercią ludzi, którzy niczemu nie zawinili. To dość całkiem sporo jak dla młodej i poturbowanej przez życie dziewczyny.
A dodatkowo została obdarzona mocą, którą cały czas uczyła się kontrolować i rozwijać…
Historia „Zwiastunki” była dla mnie niesamowitą przygodą. Autor prowadzi czytelnika w sposób interesujący i wciągający. Jak dla mnie nie było tam przypadkowości. Każdy z bohaterów został zbudowany w sposób przemyślany i przedstawiony w sposób kompleksowy. Cała historia super się skleja, został zachowany ciąg przyczynowo-skutkowy. Dodatkowo ujął mnie mocno punkowy klimat i cytowanie tekstu piosenek jednej z moich ulubionych kapel – The Analogs! „Zwiastunka” to historia poprzedzająca powstanie świata komiksu „Dzikuski”, po który na pewno sięgnę!