Bardzo mocna książka. Rubrykę z reportażami Janusza Schwertnera obserwuję od jakiegoś czasu. I właśnie dzięki niej trafiłam na tę książkę.
Książka, którą powinien przeczytać każdy, łącznie z Prezydentem RP na czele. Książka, która pokazuje jak nasz homofobiczny system masakruje dzieci, kwiat naszego narodu. Polityka, system szkolnictwa, w końcu samo wychowanie, które w naszym kraju polega na powielającym się schemacie, bo babcia to, a ciocia tamto. Chociaż zauważyłam, że sporo zaczyna się zmieniać, że młode mamy w końcu nie boją się sięgać po poradniki dla rodziców. Ale nie o tym. "Szramy" pokazuje z czym muszą się zmagać dzieciaki LGBT, z depresją i innymi lękami. Pokazuje w dobitny sposób, że dzieciaki te jedynie mogą liczyć na swoich rodziców - chwała, że mają takich wspierających rodziców. A rodzice mogą liczyć jedynie na samych siebie. Jednak co, jeśli dzieciaki mają rodziny, które odrzucają dziecko z problemem? Albo się poddają albo znajdują w sobie jakąś siłę, która wyrywa ich z dołka. Tylko, że ten dołek w dorosłym życiu później ponownie wchłania do środka dorosłego człowieka. I ten albo idzie na terapię albo nadal szuka w sobie poczucia winy. Tak się też dzieje z dzieciakami. Toteż dzieciaki albo mają wsparcie w rodzicach albo nie mają go wcale i pozostają osamotnieni ze swoimi problemami, bo polska psychiatria dziecięca - co to takiego? - tego nie ma i ta książka to właśnie pokazuje.
Czytając opis szpitala w Józefowie myślałam, że to jakiś żart, ale kurde nie. Stare budynki, z odrapaną farbą na ścianach, popisaną, ewentualnie z grzybem. Brak zabawek dla najmłodszych czy placu zabaw. Brak miejsca na spotkanie się z opiekunem oraz jedzenie. To jak karmią w szpitalach wiadomo, ale przecież do tych szpitali trafiają dzieci, które potrzebują odpowiedniej diety. Więzień zje lepiej, człowiek który się leczy powinien chyba zdechnąć... Rzeczywistość z jaką zderzają się dzieciaki, które potrzebują fachowej pomocy jest przerażająca, destrukcyjna. Samookaleczenia, brak personelu, a nawet gwałty. Jedna z lekarek, które tam pracowały mówi o realiach lekarzy psychiatrów. To, że jest ich mało wiadomo nie od dziś, bo psychiatria nie jest trendy działalnością mimo, że jest na nią takie zapotrzebowanie. Ona nie jest tak opłacalna jak ginekologia czy stomatologia. Ale wierzę, że są psychiatrzy z powołania, którzy pragną zmian, bo chcą pomóc tym dzieciakom!
Czytając książkę byłam zła, byłam smutna, byłam zrozpaczona. Emocje się we mnie gotowały. W końcu też mam dzieci. Dużo też widzę, bo jestem obserwatorem. To co się dzieje w naszym kraju jest okropne. Pozwalające na destrukcję. Mamy drugie miejsce w Europie jeśli chodzi o samobójstwa wśród dzieci. Co roku znika jedna klasa w szkole. To jest przerażające!
W wielu rodzinach jest brak tolerancji, brak empatii. Dzieci z problemami pozostają z nimi sami. To jest przykre. A do tego sytuacja polityczna dolewa oliwy do ognia. Pozwala na gnębienie ludzi Innych, pozwala ich szykanować. Ja się na to nie zgadzam! To się musi zmienić. Historia Kacpra i Wiktora - chłopaka zamkniętego w ciele dziewczynki, który popełnił samobójstwo niczego nie uczy, a powinna. Tak jak każde samobójstwo. Temat psychiatrii dziecięcej to w dalszym ciągu temat tabu w naszym kraju, temat wstydu. Tak nie może być. System musi się zmieć. My ludzie musimy się zmienić. I zacznijmy słuchać dzieci. Bo to przecież są ludzie. Traktujmy ich jak ludzi, traktujmy ich problemy na równi z naszymi. Nie zostawiajmy ich z problemami!
Dziękuję za tę książkę. Dziękuję za każdą chęć zmiany. Dziękuję za każdą rodzinę, która rozmawia ze swoimi pociechami, spędza z nimi czas. Przestańmy żyć w schemacie przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Myślmy o zmianach i działajmy. Dla naszych pociech właśnie, by w razie problemu miały się gdzie leczyć.