Ostatni tom specyficznej biograficznej trylogii (*) o Tomaszu Cromwellu, sekretarzu króla Henryka VIII, trzyma świetny poziom wcześniejszych części, a momentami szybuje jeszcze wyżej. Znów dostajemy bardzo wnikliwe analizy mechanizmów rządzenia w świecie, w którym suzeren miał władzę nad życiem i śmiercią swoich poddanych. „Lustro i światło” obejmuje lata 1536-1540, gdy główny bohater sięgnął szczytów możliwej potęgi a Hilary Mantel sprowokowały wydarzenia tego okresu do analizy ponadczasowego powabu władzy, której upojna siła wpływania na innych napędza akcję powieści.
Cromwell w interpretacji autorki jest dość tajemniczym gościem, który sprawia wrażenie nieco zagubionego w życiu, choć na zewnątrz pozostaje precyzyjnie nastrojonym, jak zegarek, urzędnikiem królewskim. Jednym z największych atutów trzeciego tomu, są monologi wewnętrzne, które zastępują albo dopowiadają świat interpersonalny. Choć bohater ociera się czasem o cynizm, to Mantel świadomie zaburza ten obraz, bo chyba sama nie wie jak ostatecznie go zaklasyfikować. Lord tajnej pieczęci, pozostając sympatycznym człowiekiem dla czytelnika nakłanianego wielostronnym materiałem do kierowania się niejednoznacznymi sugestiami Mantel, czasami zderza się z brutalnością epoki czy wręcz jej ciemną stronę sam kreuje. Jakby trochę ze zdziwieniem odbierał potworności świata, ale i wbrew posiadanej osobowości poddał się ostatecznie grze w schlebianiu królowi, szukaniu haków na innych, itd. W naturalny sposób pozostał dzieckiem kowala, który ciężką pracą odnalazł się na najwytworniejszych angielskich salonach. Przy czym do końca zachował dystans wobec iluzoryczności zdobytej władzy. Cromwell to człowiek skomplikowany - dobry dla domowników, przenikliwy dla współpracowników, choć niemal bezradny wobec inteligentnych kobiet. Niezdecydowany czy zakończyć wdowieństwo, ale i pewny wypowiadanych słów na kruchym lodzie interakcji z królem.
Obyczajowość, sceny rodzajowe, struktura społeczeństwa angielskiego w dobie aktu supremacji, alkowa wyższych sfer, budują ogromny świat tętniący kolorami, zapachami. Autorka uwielbia detale, które deklasują bezwstydnie niejeden film 4D full HD. Myślenie ludzi epoki zderzone z naszym światem, wywołuje piorunujące wrażenie. Chociażby rytuał przygotowywania łoża małżeńskiego to element racji stanu; jakby król miał inne geny, które poprzez swoiste adaptacje antenatów, wymuszały i na nim imperatyw utrzymania ciągłości 'własnego gatunku' z błękitną krwią. Nawet czekający pod drzwiami dworzanie mieli pełną świadomość wagi chwili z trzecią żoną Joanną Seymour (str. 412):
"Próbują nie myśleć o nadobnej królowej, jej rumieńcach i westchnieniach, ani o królu, jak postękuje z przyjemności i poci się w rui. Módlmy się za jego sukces. Musi zapłodnić cały naród. Gdy się okaże impotentem, każdy Anglik straci sprawność, a wtedy nocą przyjdą obcokrajowcy i doprawią nam rogi."
Tych kilka zdań oddaje sporo z kluczowych w opowieści spostrzeżeń o oczekiwaniach wobec Henryka, który czuł brzemię. Doprowadzony niemal do dynastycznego szaleństwa dopuścił się wielu zbrodni. Wielką rolę w tym obłędzie odegrał Cromwell, który w sumie cudem utrzymał się tak długo w najbliższym otoczeniu władcy.
Powieść jest również wspaniałym opisem polityki tarć miedzy potęgami i rodami europejskimi – Tudorami, Walezjuszami i Habsburgami – o dominację kontynentalną doby reformacji. Jest to jednak nadzwyczaj nieszablonowy pejzaż, w którym dominują zakulisowe machinacje, prowokacje, pozorowane działania, nieudolność czy słabości charakteru władców i ich podwładnych. Polityka XVI-wieczna w wykonaniu Mantel to bardziej konsekwencja kompleksów męskości, pożądliwości ciała, intryg dam dworu i przejęć majątków, niż wielkiej strategii geopolitycznej. Z tej perspektywy warto śledzić snutą historię, bo dość radykalnie odbiega od podręcznikowych narracji. Przy tej okazji bardzo ciekawie pokazała autorka rodzący się sprzeciw wobec papizmu. Tłumaczenia Biblii na języki narodowe i sens eucharystii w ostatecznym rozrachunku stanowią ważniejszy, od czystej polityki, watek narracji, nie tylko ze względu na ostateczny los Cromwella.
W posłowiu autorka podziękowała armii historyków, którzy pomogli jej uporządkować odtworzony świat. Krótko podała dalsze losy bohaterów i zasugerowała, że jej staraniem było jak najwierniejsze przekazanie faktów. W powieści nie ma właściwie fikcyjnych postaci pośród kluczowych figur (a tych, które się pojawiły, jasno zaetykietowała). Czytając tekst, czułem tę pieczołowicie oddaną historyczność. Ostatnich stron nie powstydziłby się sam Szekspir. Patetyczny blurb porównujący wagę tej powieści dla Anglików do wartości "Wojny i pokoju" Tołstoja dla Rosjan, choć niebezzasadny, to chyba wymaga czasu.
"Lustro i światło" czyta się znakomicie. Trochę szkoda, że miałem kilkuletnią przerwę po pierwszych dwóch tomach. Na szczęście teraz mogę wrócić do całości w każdej chwili.
WYBITNE - 9/10
=======
* Mimo, że ‘trylogią’ nazywa się powieść Mantel o losach Cromwella (sam tak zrobiłem), to według mnie jest to w sumie niepoprawne. To nie jest żaden cykl, tylko dość zwarta, z zachowaniem ciągłości czasowo-przyczynowej, realistyczna powieść historyczna w trzech tomach.