Wszyscy pragniemy by nasi najbliżsi, którzy już odeszli, byli z powrotem z nami. Byśmy mogli z nimi porozmawiać i się do nich przytulić. Niestety, nie jest nam to dane i nic nie możemy na to poradzić. Jasonowi Mottowi udało się jednak zmienić rzeczywistość i przywrócić zmarłych do świata żywych w swojej powieści. Pozwala ona na zastanowienie się, czy rzeczywiście byłoby dobrze, gdyby zmarli powrócili i czy byliby oni tymi samymi ludźmi. Bo przecież umiera się tylko raz...
Bohaterami powieści są starsi ludzie, małżeństwo Lucille i Harold Hargrave, którzy w latach 60-tych przeżyli niewyobrażalną tragedię. Ich synek Jacob zmarł w dniu swych ósmych urodzin. To wydarzenie diametralnie zmieniło ich życie, sprawiło, że utracili jego sens i radość. Przez te wszystkie lata czuli pustkę, której nie dało się już wypełnić. Harold stał się zgorzkniały, a Lucille cierpi na bezsenność. Jednak pewnego dnia na progu ich domu staje właśnie Jacob - beztroski ośmioletni dzieciak. Rodzice początkowo nie wiedzą jak się zachować. Przecież ich dziecko zmarło kilkadziesiąt lat temu, więc jak to możliwe, że stoi tu przed nimi, jak gdyby nic się nie stało?
Jacob nie jest jedynym człowiekiem, który zmartwychwstaje. W całych Stanach Zjednoczonych i nie tylko rozpoczyna się fala powrotów. Nikt nie wie, czy jest to dzieło Boga, czy może zapowiedź apokalipsy. Realnym problemem staje się liczba Przywróconych, która stale rośnie. Maleńkie miasteczko na południu USA - Arcadia - gdzie dzieje się akcja powieści, staje się więzieniem dla masowo przywożonych tu i przetrzymywanych Przywróconych, którzy według niektórych mogą stanowić zagrożenie dla żywych. Są oni enigmą, nikt nie wie skąd się wzięli i po co wrócili - głowią się nad tym wszyscy bohaterowie oraz ja jako czytelnik powieści.
"Nagle się okazało, że na świecie jest zbyt wielu ludzi. Wydawanie koncesji na życie wydawało się kwestią czasu."
W tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że Przywróceni nie jest książką science-fiction, fantasy ani tym bardziej polityczną. Według mnie Jason Mott przedstawił oczywisty a jednocześnie oryginalny sposób powrotu zmarłych do świata żywych. Znamy powieści o wilkołakach, wampirach itd., ale kto był na tyle odważny, żeby napisać powieść o zwykłych ludziach? Jason Mott. Ja odebrałam tę książkę jako powieść obyczajową, ale to moja subiektywna opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać. Dzięki temu cała ta historia wydaje się być bardziej realna i pozwoliła mi na zastanowienie się nad tym, co by było gdyby wydarzenia mające miejsce w książce wydarzyły się naprawdę?
Bardzo ciekawa jest reakcja Lucille i Harolda na powrót syna. Matka, jak każda kochająca mama, jest przeszczęśliwa i dziękuje Bogu za każdy nowy dzień spędzony z synem. Natomiast ojciec patrzy na to wszystko bardziej racjonalnie. Nie jest do końca pewny, czy to aby na pewno ich syn, nie mieści mu się w głowie, że ktoś może tak po prostu umrzeć, a po 50 latach powrócić. Uważa, że ich syn zmarł przed laty i należy się z tym pogodzić, a mimo to spędza czas z Jacobem i momentami czuje się tak beztrosko jak przed laty.
"Ta istota obok była kimś innym. Martwą imitacją życia. Chodziła, mówiła, uśmiechała się, śmiała i bawiła jak Jacob. Ale to nie był Jacob. To nie mógł być on. Wedle wszelkich praw rządzących wszechświatem nie wchodziło to w rachubę."
Interesujące jest również to, że Arcadia zaledwie w kilka tygodni ze spokojnego, wręcz idyllicznego miasteczka (podejrzewam, że zostało tak nazwane nie bez powodu), zmienia się w twierdzę, w jedno wielkie więzienie, a życie mieszkańców zostanie wywrócone do góry nogami.
Początkowo nie mogłam się wciągnąć w lekturę, szczerze mówiąc lekko mnie nudziła, ale po jakichś 150 stronach było już troszkę lepiej. Mimo wszystko trochę się na niej zawiodłam, bo moje oczekiwania były ogromne, intuicja podpowiadała mi, że to będzie jedna z lepszych książek, jakie przeczytam w tym roku. Oczekiwałam, że pochłonie mnie bez reszty, a nawet wbije w ziemię. Niestety tak się nie stało i podejrzewam, że odebrałam ją tak dlatego, że moje oczekiwania były zbyt wysokie. Moim zdaniem w Jasonie Motcie siedzi nie do końca wykorzystany potencjał i mam nadzieję, że kolejne jego książki będą lepsze. Myślę, że pomysł i fabuła są bardzo ciekawe, skłaniające do refleksji, niestety gorzej z wykonaniem. Ostateczną decyzję pozostawiam Wam, bo ja szczerze mówiąc mam mieszane uczucia, choć nie powiem, zakończenie było mocne.