Są książki, po które ciężko mi sięgnąć. Nie przekonuje mnie opis, czy też umieszczone na różnych portalach recenzje. Ot, taka narastająca niechęć do leżącego na półce tomiska. Miałam tak z „Przywoływaczem dusz” Gail Z, Martina. Ciężko było mi się przemóc, aby w końcu zabrać się za jej lekturę. Ale w końcu, chcąc nie chcąc sięgnęłam po książkę i mam z życiorysu wyjętych kilka wspaniałych godzin.
Tris jako drugi syn króla Bricena jest pewien, że nie przyjdzie mu sprawować władzy w królestwie. Chłopakowi jest to jak najbardziej na rękę, może oddawać się w spokoju książkom i życiu w jednej z wiejskich posiadłości ojca. Wszystko zmienia się, kiedy jego starszy brat Jader, wraz z magiem Arontalą mordują całą jego rodzinę. Tris wraz z przyjaciółmi zmuszony jest uciekać z własnego domu i kraju, aby ocalić nie tylko swoje życie, ale również poszukać sprzymierzeńców, którzy pomogą mu pokonać okrutnego brata. Powoli Tris odkrywa, że odziedziczył po babce talent magiczny. Jest Przywoływaczem Dusz – człowiekiem który może nawiązywać kontakt z duszami zmarłych.
W miarę pochłaniania stron książki, zagłębiałam się w nią coraz bardziej. Początkowa niechęć szybko zamieniła się w zainteresowanie i fascynację światem wykreowanym przez autorkę.
Nie jestem wielbicielką fantasy, a jednym z powodów jest fakt, że autorzy momentami zatracają się w opisach świata i życia w nim, niż na ogólniej akcji. Tutaj na szczęście, tego nie było. Cały czas z zapartym tchem towarzyszyłam Trisowi i jego przyjaciołom w tej ekscytującej podróży po magicznych krainach. Gail Z. Martin świetnie przedstawiła wszystkie magiczne rytuały, dzięki czemu moja wyobraźnia cały czas mogła pracować na zwiększonych obrotach.
Głównym atutem są właśnie postacie, które autorka w pełni dopracowała. Wybuchowa mieszanka charakterów sprawiła, że każdy powinien znaleźć wśród nich swojego ulubieńca. Dla mnie byli nimi na pewno sam Tris jak i jego przyjaciel Vahanian, którego poczucie humoru i teksty sprawiają, że na samo wspomnienie o nim, mam przed oczami najlepsze książkowe momenty z jego udziałem.
Niestety, nie wszystko jest piękne i idealne. Zdecydowanie brakuje tutaj mapki, obrazującej tereny, po których podróżują bohaterowie. W tekście pada wiele nazw różnych państw i bardzo łatwo się w nich pogubić.
Dzięki tej książce, zdecydowanie sięgnę po więcej tytułów fantasy. Mam nadzieje, że i kolejna cześć nie zawiedzie mnie pod względem akcji. Powieść tę polecam każdemu, nie tylko wielbicielom gatunku. Podejrzewam, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie (wspaniałe opisy scenerii, walk, rytuałów magicznych).
Ja zdecydowanie muszę przeczytać kontynuację „Przywoływacza Dusz”
(recenzja zamieszczona wcześniej na blogu -
www.naszerecenzje.wordpress.com)