Gdybym miała wybrać jedno słowo określające powieść brytyjskiej autorki(a może autora?), piszącej pod pseudonimem Marina Anderson, byłoby to słowo „kontrowersyjna”.
Natalie Bowen jest kobietą sukcesu, która uwielbia dominować zarówno w pracy, jak i w łóżku. Po tym jak jej kolejny związek kończy się zerwaniem, właścicielka kobiecego pisma zaczyna zastanawiać się, co jest z nią nie tak? Bohaterka wraca do pustego mieszkania, a poczucie samotności zmuszą ją do skontaktowania się z przyjaciółką, która od jakiegoś czasu nie utrzymuje z nią kontaktu. Natalie jest zirytowana, kiedy udaje jej się wreszcie dodzwonić do Jane a ta serwuje jej całą garść wymówek, by w końcu z trudem znaleźć termin na spotkanie. Jak się okazuje Jane, która podobnie jak Natalie miała problemy z mężczyznami, prowadzi teraz satysfakcjonujące i bogate życie erotyczne. Redaktorka prosi swoją koleżankę o zdradzenie jej sekretu takiego powodzenia. Jane, choć niechętnie, udziela jej informacji o Przystani Posłuszeństwa, ekskluzywnym, tajnym klubie, w którym ludzie tacy jak Natalie i ona - ludzie lubiący dominować w każdym aspekcie życia - uczą się czerpać przyjemność z posłuszeństwa i całkowitego poddania się partnerowi. Bohaterka jest zdeterminowana, by przejść przemianę i prosi przyjaciółkę, by ta poleciła ją organizatorowi erotycznego kursu.
Powieść Mariny Anderson jest niesamowicie odważna. Postacie zapuszczają się w bardzo kontrowersyjne rejony erotyki. Bohaterowie uczęszczający na kurs posłuszeństwa, oddają się ekstatycznym orgiom i poddają się wyuzdanym praktykom seksualnym. W Przystani nie ma miejsca na wstyd i nieśmiałość, liczy się jedynie spełnianie poleceń instruktora i nauczenie się czerpania przyjemności z bycia osobą uległą. W powieści nie brak opisów bardzo odważnych scen, budzących niepokój czytelnika, który zaczyna się zastanawiać, czy ludzie naprawdę czerpią przyjemność z takich praktyk? W utworze pojawiają się opisy seksu grupowego, praktyk BDSM i uprawiania miłości przed publicznością – odważnie, jednak nie każdy przetrawi takie wątki, więc osoby chcące przeczytać powieść Anderson, powinny mocno się zastanowić, czy dadzą radę przebrnąć przez ogromną ilość nieprzyzwoitych opisów odważnych praktyk seksualnych.
Mnie w tej publikacji zgrzytały dwie rzeczy. Na jednej z pierwszych lekcji, Natalie i Hester –
jej koleżanka z trzyosobowej grupy ćwiczeń – otrzymują polecenie odbycia stosunku z obcym dla nich mężczyzną – niestety, scena została opisana w taki sposób, że zamiast dreszczyku podniecenia odczuwałam jak po kręgosłupie wędrują igiełki strachu i niepokoju. Drugą rzeczą, która wydaje się niezwykle dziwna jest fakt, że na stronach powieści ani razu nie pojawia się wzmianka o stosowaniu zabezpieczeń. Bohaterowie, którzy biorą udział w orgiach i mają w trakcie kursu wielu partnerów, nie poświęcą nawet jednej myśli chorobom przenoszonym drogą płciową czy możliwości zajścia w ciążę – autorka, chcąc doprowadzić do tego, by jej bohaterowie czerpali nieograniczoną przyjemność z obcowania ze sobą, zapomniała o realiach i ja odbieram to jako duży błąd.
„Przystań Posłuszeństwa” nie jest powieścią dla wszystkich. Zanim zdecydujecie się po nią sięgnąć pamiętajcie, że autorka opisuje odważne i zarazem kontrowersyjne praktyki, które mogą się wam nie spodobać, wydać niesmaczne. Książka Mariny Anderson to pozycja dla czytelnika o otwartym umyśle, który jest w stanie zaakceptować bardzo wiele. Ja podeszłam do lektury tej powieści z odpowiednim nastawieniem – wiedziałam czego mogę się spodziewać i przez cały czas lektury pamiętałam o tym, że są na świecie ludzie czerpiący przyjemność z praktyk, jakim oddają się bohaterowie, dzięki temu byłam w stanie zaakceptować ich odważne zachowanie i nie odczuwałam zdegustowania.