Jean Christophe Grangé to francuski autor thrillerów. Urodził się 15 lipca 1961 r. w Paryżu, studiował literaturę na Sorbonie. W dorobku ma także reportaże dla czasopisma „National Geographic”. W 2007 r. zdobył zaś nagrodę Grinzane Cinema za książkę „Purpurowe rzeki”. Na swoim koncie ma wiele książek, jednak ja nigdy się z żadną z jego pozycji do tej pory nie spotkałem. „Przysięga otchłani” umożliwiła mi poznanie jego twórczości.
Opowiada ona o paryskim policjancie Mathieu Durey’u, który dowiaduje się, że jego kolega, Luc Soubeyras próbował popełnić samobójstwo, obecnie zaś leży w szpitalu w stanie śpiączki. Główny bohater powieści nie może zrozumieć, dlaczego żarliwy katolik chciał się zabić, tym bardziej, że posiada żonę i dwie córki. Mathieu jest bardzo tego ciekawy, i jak to bywa często w innych powieściach, postanawia wszcząć własne śledztwo, idąc tropem ostatniego dochodzenia Luca.
Książka jest przedstawiana jako thriller, lecz ja uważam, że to mieszanka kilku gatunków literackich. Ma dużo z kryminału i sensacji. Kiedy natknąłem się na nią w bibliotece, zachęcony notą wydawcy, postanowiłem wypożyczyć tę pozycję. Podejmuje trudne tematy, jest tu także dużo o psychice morderców, ich mentalności. Jest tu wiele rzeczy, które aby o nich pisać, wymagają znacznej, fachowej wiedzy. Wyobrażam sobie, że autor przed napisaniem książki korzystał z różnych źródeł, aby dzieło było wiarygodne.
Książka ma ponad 600 stron, co powinno przemawiać tylko na jej korzyść - lubię długie lektury, jednak w przypadku tej spokojnie dałoby się skrócić fabułę o jakieś sto stron. Autor dużo miesza, miejscami trochę się w tym wszystkim gubiłem. Przez pierwsze 300 stron nudziłem się, potem zaczęło się coś dziać. Muszę przyznać, że druga połowa była znacznie ciekawsza i miejscami nie mogłem oderwać się od książki, jednak całą przygodę psuje masa błędów i literówek. Uważam, że wydawnictwo mogło się bardziej postarać. Gdyby książka przeszła dodatkową korektę, to lektura byłaby na pewno o wiele milsza. Towarzyszy nam narracja pierwszoosobowa. Grangé wykorzystał w tym przypadku atuty, którymi można dodać smaczku książce: pełno tu przemyśleń bohatera.
Podsumowując, książka jest napisana całkiem sprawnie, chociaż nie wzbudziła we mnie zbyt wielu emocji. Zaskoczeniem było dla mnie głównie zakończenie, które należało do bardzo zaskakujących i nie sposób było domyślić się finału. Książki nie będę nikomu polecał, gdyż nie należy do najlepszych pozycji, które czytałem. Mimo tego oceniam ją na „dobra”, gdyż takie jest moje zdanie i może ją przeczytać każdy fan kryminałów i thrillerów.