Co się stanie, gdy na drodze wieloletniej przyjaźni dwóch mężczyzn stanie uczucie do tej samej kobiety? Jak daleko można się posunąć, aby osiągnąć upragniony cel? Ile potrzeba, żeby zniszczyć silne więzy zbudowane między dwójką ludzi? Na te wszystkie pytania można znaleźć opowieść właśnie w „Czwartej prawdzie” autorstwa Anny Singh.
Historia opowiedziana jest z perspektywy Charana mieszkającego w Indiach – narracja pierwszoosobowa pozwala nam lepiej poznać tę postać, wczuć się w jej sytuację i przeżywać miłosne rozterki. Sama opowieść przedstawiona jest w ciekawy sposób – najpierw dostajemy rozdział z praktycznie samego końca, a potem na zmianę dowiadujemy się o dorastaniu jego i Raja, począwszy od ich narodzin, i o momencie, w którym w ich życiu pojawiła się piękna Simran. Dzięki temu kolejne elementy układanki zaczynają tworzyć jedną całość, a czytelnik może zrozumieć motywy bohaterów. Podczas lektury nieustannie przewijają się też te same pytania bez odpowiedzi, będące wynikiem ciekawości, jaką zaszczepia się w nas na początku.
Do stylu pisania Anny Singh ciężko było mi się przyzwyczaić – książka napisana jest kwiecistym językiem i wygląda na to, że autorka postawiła sobie na cel znalezienie jak największej ilości niepospolitych synonimów i określeń. Na całe szczęście, chociaż stąpa ona po kruchym lodzie, nie przekroczyła niebezpiecznej cienkiej granicy, przez co nie odnosi się też wrażenia, że w rękach trzyma się powieść rodem z innego wieku.
Czytanie utrudniała mi też mała ilość akapitów i jeszcze mniejsza dialogów – o ile to drugie, z uwagi na narrację pierwszoosobową, nie przeszkadza, tak ściany tekstu już nieco odstraszają. Na szczęście wynagradzają to inne pozytywy – autorka odrobiła lekcje i wyraźnie wiedziała, za co się bierze, pisząc o indyjskiej kulturze. Tym sposobem można poznać znane w tamtej części świata święta, wierzenia i zwyczaje – dowiadujemy się też, jak wygląda mieszkanie na wschodzie z jego lepszej i, niestety, także gorszej strony. Obraz wschodniego życia został przedstawiony w sposób jak najbardziej realistyczny, a wszystkie obce słowa czy nazwy potraw lub osób są wyjaśnione.
Kolejną zaletą jest kreacja postaci – nie są one w żaden sposób wyidealizowane i to mi się podoba. Nie ma bohatera, który jest tylko zły lub tylko dobry – każdemu przypisane są pewne wady lub zalety. Jednocześnie widoczny jest pewien kontrast między Rajem i Charanem – niby tyle rzeczy ich łączy, ale jednocześnie są zupełnie inni. Gdy dla jednego eksperymenty z narkotykami są sposobem na życie, drugi patrzy na to zupełnie inaczej.
Jeśli jednak coś łapie za serce, to właśnie koniec. Cała książka sama w sobie skłania do refleksji nad pewnymi rzeczami – ciężko pozostać obojętnym, gdy czyta się o przemocy w rodzinie, uzależnieniach, biedzie, nieszczęśliwej miłości czy zdradzie – ale dopiero przy ostatnich stronach całość nabiera sensu. Można uświadomić sobie, ile człowiek jest w stanie poświęcić, kiedy walczy o słuszną sobie sprawę i jak łatwo czasem obrócić relacje z drugą osobą o sto osiemdziesiąt stopni.
Dlatego też, mimo kilku wad, uważam, że przeczytanie „Czwartej prawdy” było jak najbardziej opłacalne i z tego powodu polecam ją innym. Powieść daje nowe światło na niektóre z problemów, a jak pisze Anna Sing: „Najprostsze rozwiązania to te najtrudniejsze do odkrycia i choć leżą blisko, czasem trzeba kogoś, by nam je wskazał”.