John Boyne urodzony w 1971 r w Dublinie. Autor siedmiu książek dla dorosłych i trzech dla dzieci. Jego powieści publikowane są w 46 językach.
II wojna światowa, Berlin lata 40-te, najprawdopodobniej 1943 rok.
9-letni Bruno wracając ze szkoły do domu, nie zdaje sobie sprawy jak ważny jest dzisiejszy dzień. Dzień, który przyniesie wiele nieoczekiwanych, nieodwracalnych zmian w jego życiu.
Okazuje się, że Furia (Hitler) wydaje rozkaz,w którym mianuje ojca Bruna, Ralfa, komendantem obozu koncentracyjnego na terenie Polski, a dokładnie w Po-Świeciu.
Bruno wraz z siostrą Gretel, rodzicami i służbą udają się w długą podróż do Polski i zamieszkują w domu, sąsiadującym z obozem koncentracyjnym.
Chłopiec jest zły, że musiał opuścić swoich szkolnych przyjaciół, swój wspaniały dom, gdzie mieściła się niesamowita poręcz do zjeżdżania, a także okno w pokoju, z którego mógł obserwować ruchliwe ulice Berlina.
W nowym miejscu nie ma dzieci, z którymi mógłby się pobawić, dom ma tylko jedno piętro, więc długiej poręczy do zjeżdżania brak, a okno jest małe i widać z niego tylko jakąś tajemniczą wioskę, w której jest mnóstwo dziwnie zachowujących się ludzi, ubranych w pasiaste piżamy.
Na pytanie, które zadał ojcu kim są te osoby, otrzymuje odpowiedź, że to nie są ludzie.
Chłopczyk nie rozumie w ogóle o co chodzi, ale boi się zadawać więcej pytań, bo wie, że z ojcem nie ma dyskusji, jeżeli ten nie wyraża na to ochoty.
Po pewnym czasie postanawia sam zbadać sytuację i wyrusza na wyprawę wzdłuż kolczastego ogrodzenia. Kiedy jest znużony wędrówką i ma już ochotę wracać do domu, dostrzega w oddali chłopca siedzącego na ziemi. Ciekawość jest silniejsza od zmęczenia.Okazuje się, że jest to Szmul, syn zegarmistrza, jeden z wielu noszących pasiaste piżamy.Chłopcy w tajemnicy przed wszystkimi zaprzyjaźniają się...
Nie chcę zdradzać dalszej fabuły powieści, może tyle wystarczy, żeby zachęcić wszystkich do przeczytania tej pozycji. Uwierzcie, warto.
Książkę czyta się niezmiernie szybko. W równym tempie przewracałam kartkę za kartką, jak automat, i ani się nie obejrzałam skończyłam ją czytać. Nie przeszkadzał mi nawet hałas panujący u mnie w domu, taka byłam skupiona i podekscytowana treścią książki. Nie zawiera ona żadnych okrutnych scen, w których niemieccy żołnierze znęcają się nad więźniami. Napisana jest w bardzo delikatny sposób, ale jakże wymowny. Ogromnie niewiarygodna jest niewiedza i naiwność małego Bruna, ale nie przeszkadzały mi one w odbiorze całej lektury. Wprawdzie chłopiec cały czas próbuje dowiedzieć się co tak naprawdę mieści się za kolczastym płotem, tak wiele chce zrozumieć, ale nie ma do kogo się zwrócić. Strach przed gniewem ojca, nie pozwala zadać mu, dręczących go w myślach pytań, mama ciągle jest zajęta swoimi sprawami, a siostry nie uważa za dobrego informatora i powiernika swoich rozterek.
Może dziwny jest także fakt, że Bruno i Szmul urodzeni są dokładnie tego samego dnia, miesiąca i roku. Myślę, że autor w ten sposób chciał, zwrócić naszą uwagę na fakt, że chłopcy mimo takiego samego wieku, rozwoju psychicznego na podobnym poziomie, różnią się od siebie, a wpływ na to ma sytuacja, w której się znajdują.
Ciekawy jest także wątek poruszający temat relacji matka i syn. Ralfa i Natalii. Natalia nigdy nie chciała wychować syna na okrutnego człowieka, który w przyszłości będzie dumny, z tego, że nosi mundur splamiony krwią, i że jest pachołkiem w rękach Hitlera. Uważa, że to ona musiała gdzieś popełnić błąd wychowawczy, którego już nigdy nie naprawi. Ma z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. Zrywa całkowicie kontakt z synem i skłócona z nim, po pewnym czasie umiera.
Zakończenie książki bardzo mnie zaskoczyło, wprowadziło w smutek i dłuższą chwilę zadumy.
Przypomniało po raz kolejny, że wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, nigdy nie wiemy, kiedy w życiu spotka nas coś okropnego i lepiej nie czyńmy innym krzywdy, bo los wkrótce może obrócić się przeciwko nam. Bez względu na to, jaką pozycję w świecie zajmujemy, pamiętajmy, że nie jesteśmy nietykalni !