Moje spotkanie z Pilipiukiem było przypadkowe. Zerknęłam na okładkę i pomyślałam "mój dziadek". Przeczytałam opis z tylnej części książki i pomyślałam "mój dziadek!" 😂. "Muszę to przeczytać!". I tak, uzbrojona po zęby w niepewność i masę wątpliwości (bo przecież fantastyka to nie moja bajka), w podekscytowanie i strach ("jeju, co to będzie, co to będzie?!", "no ale jak to tak - książka o dziadku?!") oraz zwyczajną ciekawość wyruszyłam wraz z Kubusiem w pełną niebezpieczeństw podróż. Co tam się działo... Nie raz nie dwa ogarnęły mnie wątpliwości, czy aby na pewno wrócę z tej wycieczki w jednym kawałku i ze zdrowym, a przede wszystkim trzeźwym umysłem... Czy Jakub Wędrowycz to dobry kompan podróży? No cóż... trzeba przyznać, że raczej nie. Ale wiecie co? Z pewnością nie była to nasza jedyna wspólna wędrówka, a ja już dziś pakuję plecak na kolejną wyprawę, ale tym razem spakuję tylko podekscytowanie, dystans do świata i czarny humor. No i może 2KC 😉.
Kim jest Jakub Wędrowycz...? To przerażający wiekowy ochlapus, wiejski egzorcysta, bimbrownik i kłusownik, który niestety nie poraża kulturą. Ale ciężko go nie lubić, naprawdę. Posiada nadnaturalne zdolności, które pozwalają mu likwidować z tego świata duchy, potwory, maszkary, wampiry, zombiaki i innych przedstawicieli gatunków "nie z tego świata". Do tego zajmuje się pędzeniem własnego bimbru oraz smakowaniem go wraz z podobnymi sobie przyjaciółmi, jak choćby Semenem Korczaszką, ponad stuletnim Kozakiem, weteranem wojny mandżurskiej. Jakub mieszka w Starym Majdanie obok Wojsławic. Ciężko określić jego wiek, bo w każdym opowiadaniu jest inny - raz miał 80 lat a raz ponad 90. Z protokołu zatrzymania dowiadujemy się, że urodził się ok. 1900 roku oraz że ukończył 3 klasy szkoły gminnej (jeszcze za cara). To tyle jeśli chodzi o krótką charakterystykę głównego bohatera.
"Kroniki Jakuba Wędrowycza" to zbiór 12 krótkich opowiadań (albo 15, jeśli policzymy wpis "Z książki kucharskiej Jakuba Wędrowycza", "Horoskop na rok bieżący według Jakuba Wędrowycza" oraz "Protokół zatrzymania") o najlepszym cywilnym egzorcyście w Polsce. Książka stanowi pierwszą część cyklu "Oblicza Wędrowycza". Dodatkowo moja wersja pochodzi z serii "Mistrzowie Polskiej Fantastyki" (tom 19).
Przyznam, że jak zaczynałam tę książkę, to nie przypuszczałam, że będę się tak dobrze bawić. Wyżej wspomniałam, że fantastyka to nie moja bajka - zwyczajnie nie czytam tego gatunku. Wyjątek stanowi saga o Wiedźminie, którą notabene uwielbiam. Andrzej Pilipiuk i jego bohater po prostu mnie urzekli. Lekkość pióra autora i takie pisanie jakby dla dzieci sprawiło, że czytałam tę książkę z przyjemnością. Jest lekko, łatwo i przyjemnie. Opowiadania są krótkie, raptem dwa czy trzy są nieco dłuższe, napisane prostym, niemal dziecięcym językiem, dzięki czemu taki laik jak ja, takie dziecko stawiające pierwsze kroki w obcym świecie, nie zniechęci się do tego gatunku. Obawiałam się, że z każdej strony będą mnie atakować jakieś ufoludki, zombie czy inne dziwadła, ale o dziwo tak nie było. Wiadomo, to fantastyka, ale podana na talerzu jako deser a nie danie główne - mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli. Po prostu te fantastyczne elementy nie przytłaczają czytelnika a stanowią świetny smaczek. Taka nienachalna, zachęcająca fantastyka. Pan Pilipiuk zachęcił mnie do rozpoczęcie kolejnej przygody życia.
Niewątpliwą WADĄ opowiadań są hektolitry przelanego alkoholu 😜. Po każdym opowiadaniu i każdej wypitej butelce samogonu byłam coraz bardziej odurzona i z każdym opowiadaniem coraz bardziej kręciło mi się w głowie, przez co zaczęłam widzieć dziwne rzeczy, jak choćby duchy, złote rybki, gadające świnie, kosmitów czy utopców*. Odbyłam również podróż w czasie i zobaczyłam piekło... Jakub Wędrowycz zapewnił mi wrażenia pierwsza klasa. I to wszystko na najlepszym miejscu, w pierwszym rzędzie! Zapach bimbru oraz owy rzeczony trunek dosłownie wylewały się z kart opowiadań. Nawąchałam się za wszystkie czasy. Jeszcze do teraz szumi mi w głowie 😉
W pełni świadoma tego, że nie jestem świadoma i zbyt obiektywna (ach ten rausz!), że plotę bzdury i później będę tego srogo żałować, z przyjemnością stwierdzam, że Jakub Wędrowycz to równy facet! A opowiadania o nim to fantastyczna przygoda. Książkę polecam szczególnie tym, którzy stawiają swoje pierwsze niezachwiane kroki w świecie fantastyki. Już wkrótce będziecie kroczyć z egzorcystą ramię w ramię - nie wiem tylko kto kogo będzie podtrzymywał...
P.S. Jakub Wędrowycz tylko wizualnie przypomina mojego dziadka 😂. Dziadzio nie pędzi bimbru ani nie jest ochlapusem. Egzorcystą również nie, ale wygląd okładkowy ma niemalże idealny 😂😂
*Utopiec – zły i podstępny demon wodny z wierzeń słowiańskich, często utożsamiany z wodnikiem i mylony z topielcem. Utopce rodziły się z dusz topielców i poronionych płodów. Podobnie jak wodniki zamieszkiwały wszelkie zbiorniki wodne (w niektórych podaniach łącznie ze studniami i rowami przydrożnymi) i topiły kąpiących się oraz przechodzące przez rzekę zwierzęta. Gdzieniegdzie odpowiadały także za wylewy rzek oraz zatapianie pól i łąk. Utopce przybierały postać wysokich, bardzo chudych ludzi o oślizgłej, zielonej skórze, z dużą głową i ciemnymi włosami. W czasie nowiu utopce wychodziły na brzeg. Często zwabiały wówczas do siebie ludzi, bawiąc się z nimi w zagadki. Osobę próbującą oszukiwać w zagadkach natychmiast topiły.
(źródło: Wikipedia)