Witamy w Akademii Rowan!
Max McDaniels nie spodziewał się, że zwykła wizyta w muzeum może tak bardzo odmienić jego życie. Wszystko jednak zapowiadało kłopoty. Mocny deszcz, tajemniczy mężczyzna obserwujący go w pociągu, aż w końcu gobelin – tkanina, na której wyhaftowane postacie zaczęły się poruszać, odtwarzając pewną ważną scenę. Mogło to trwać kilka godzin, a mogło i pięć minut. Jedno było pewne; to wtedy Max zrozumiał, że magia go odnalazła.
Chłopiec trafia do Akademii Rowan, miejsca niezwykłego i niebezpiecznego jednocześnie. Spotyka tam dwóch przyjaciół, Connora oraz Davida. Stopniowo poznaje on ten nowy świat, odnajdując swoje powołanie. Tymczasem mroczne siły nie zamierzają odpuszczać, a wkrótce Max będzie musiał podjąć wiele ważnych decyzji, które na zawsze zmienią nie tylko jego życie…
Początkowo sądziłam, że dostaliśmy tutaj typową fantastykę młodzieżową, w której pierwsze skrzypce odgrywa zwykły chłopiec, wciągnięty do magicznego świata. Pierwsze rozdziały książki na to właśnie wskazują; a ileż to już było takich schematów! Na „Harrym Potterze” zaczynając, poprzez „Percy’ego Jacksona” i inne takiego typu historie … W każdym razie wszystko wskazywało na to, że niczego nowego tutaj nie dostaniemy. Czy faktycznie tak było?
Trochę tak i trochę nie. Początek faktycznie jest dość przewidywalny jak dla regularnego fana. Mamy tutaj spokojne przedstawienie świata, zasad rządzących w Akademii Rowan, a także poznajemy nowych bohaterów, którzy będą nam towarzyszyć przez całą książkę. Jeśli chodzi o postacie, to warto nadmienić, że autor postawił w tym aspekcie na dużą różnorodność etniczną. Mamy tutaj bowiem dzieci z różnych zakątków – nie tylko Europy, ale także świata. Nie brakuje tu także nawiązań do kultury poszczególnych osób, co moim zdaniem było bardzo ciekawym zabiegiem. Kolejną rzeczą dobrze wykonaną w książce są magiczne stworzenia. Każdy uczeń bowiem dostaje na początku roku szkolnego swoje zwierzątko, którym będzie musiał się zajmować. Autor wykazał się dużą wyobraźnią, opisując każde z nich w taki sposób, że z łatwością mogłam je sobie wyobrazić.
Jeśli już przy tym jesteśmy, to muszę z czystym sumieniem przyznać, że „Gobelin” naprawdę potrafi wciągnąć czytelnika do swojego świata. Rozbudowana historia, dobrze przedstawiony system magiczny, a przede wszystkim sympatyczna atmosfera sprawiała, że była to idealna lektura do oderwania się od rzeczywistości. Czytanie jej było bardzo ciekawe, a sama historia nieco przypominała tort; z rozdziału na rozdział miała ona coraz więcej warstw, odsłaniających zarówno piękną relację ojca z synem, rodzącą się przyjaźń, magię, jak i szereg tajemnic i niebezpieczeństw, czyhających na naszych bohaterów. Po poznaniu kolejnego wydarzenia z życia Maksa miało się od razu ochotę na więcej, a to zakończenie…! Je jednak musi czytelnik odkryć sam.
Nie jest to oczywiście historia pozbawiona wad. Jedną z największych jest to, że akcja czasami za szybko pędziła. Przez to można było się pogubić; ja sama miałam czasem problemy ze skupieniem się i nadążaniem za rozwojem wydarzeń. W niektórych momentach trzeba było się naprawdę mocno zaangażować, aby połączyć wszystkie fakty w jedną całość. Do gustu nie przypadł mi także wątek romantyczny, który moim zdaniem został poprowadzony chaotycznie i nieco za szybko. Tak naprawdę nie wnosił on także nic większego do fabuły, a relacja między Maksem oraz tamtą osobą bardziej jednak przypominała mi przyjaźń niż jakieś silniejsze uczucie. W odniesieniu do tego pojawia się także kolejna wada, a mianowicie nasi główni bohaterowie byli czasem za dorośli jak na swój wiek. Miałam zgrzyt z powodu tego, że w jednej chwili zachowywali się oni typowo dla młodzieży, a w następnej podejmowali ważne i odpowiedzialne decyzje niczym dojrzałe osoby. Szczególnie widać było to u naszego głównego bohatera, co sprawiało, że był on dla mnie trochę niespójną postacią.
Jak ostatecznie oceniam pierwszy tom tej serii? Z obiektywnego punktu widzenia sądzę, że są rzeczy, które mogłyby być zrobione w nim lepiej. Jednak poza wyżej wymienionymi minusami nie mogę powiedzieć, że zmarnowałam czas podczas lektury. Przy tej opowieści bowiem bardzo dobrze można się odprężyć, ale także ma ona swój własny, niepowtarzalny klimat. Autor potrafi zaintrygować swoją historią oraz wykreowanym światem, dlatego sądzę, że z pewnością sięgnę po kolejne tomy. Was zachęcam do zapoznania się z tą częścią, jeśli chcecie oderwać się od rzeczywistości i lubicie poznawać nowe, fantastyczne uniwersa. Polecam!