Nie od dziś wiadomo, że każdą męską postać można bardzo szybko załatwić za pomocą wprowadzenia wątku miłosnego albo zorganizowania bohaterowi szczęśliwej rodziny. Na szczęście Maciej Liziniewicz ładnie wybrnął z pułapki happy endu przenosząc naszą uwagę na oficerów w służbie biskupa Próchnickiego. Głównymi bohaterami ,,Mrocznego zewu'' są bowiem panowie Werner Stiller i William Murray.
Ten dość osobliwy i charakterystyczny tandem zostaje wysłany w kierunku Zatwarnicy w celu uspokojenia nastrojów i nieporozumień, które narosły wokół majątku Bałwańskie i zarządzającego nim Hieronima Rudyłowskiego. Sytuacja z którą przyjdzie się Stillerowi i Murrayowi zmierzyć jest dość skomplikowanej i delikatnej natury - chodzi w niej bowiem nie tylko o zwykłe szlacheckie zakusy i waśnie między Rudyłowskimi, a Zatwarnickimi, ale też o kwestie religijne, których natura wymaga szczególnego podejścia. W końcu współcześnie niełatwo rozwiązać religijne spory, a co dopiero w czasach I Rzeczpospolitej.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że miejscowi chłopi z jakiegoś powodu uparcie twierdzą, że zmarła córka Rudyłowskiego - Anusia - powraca z grobu jako zjawa, strzyga, diabelski potwór. Że jęczy nocą między chatami, bydło atakuje, na miejscowych napada. Sytuacji świętej pamięci nieboszczki i jej ojca, nieprzyjemnego odludka, nie poprawia fakt, że dziewczę zostało złożone w niepoświęconej ziemi. Czyli coś musiało być na rzeczy, prawda?
I zdradzę Wam, że było. Ale nie to, co myślicie.
Drugi tom przygód Żegoty Nadolskiego wciąż jest kawałem całkiem niezłej historycznej powieści wzbogaconej o elementy fantastyczne. Przyznam jednak, że brakowało mi Żegoty z pierwszego tomu - charakternego, ponurego szlachcica. Na szczęście zarówno Stiller, jak i Murray zostali rozpisani na tyle dobrze, że nie odczuwałam tego braku zbyt dotkliwie i zbyt długo.
Powieść toczy się w tempie dość powolnym, rzekłabym, że momentami wręcz leniwym. Jednak podobnie, jak pierwszy tom, ,,Mroczny zew'' został skonstruowany w taki sposób, że czytelnik nie jest w stanie przerwać lektury. Cały czas otrzymujemy nowe informacje w sprawie Bałwańskiego oraz historii Rudyłowskich i jegomości Herburta, cały czas domyślamy się rozwiązania tej zagadki. Liziniewicz wie, w jaki sposób utrzymać uwagę czytelnika i doskonale z tej wiedzy korzysta.
Wypatruję trzeciego tomu. Mam nadzieję, że i Wy po przeczytaniu ,,Mrocznego zewu'' będziecie wypatrywali go ze mną.