Na granicy dwóch światów leży niepozorny Lubusz. Choć poprzedni władca w imieniu całego narodu przyjął chrzest, tu wciąż pogaństwo ma się świetnie. Niestety nie wszystkim to pasuje, za granicą czają się niemieccy najeźdźcy, którzy pod wodzą cesarza pragną ucywilizować ościenne państwo i przy okazji znacznie wzbogacić się na jego żyznych ziemiach. Dlatego Lubusz potrzebuje obrońcy, dziedzica z krwi i kości, pech jednak chce, że Kasztelan Bogdan ma tylko jedną, jedyną córkę, więc to na jej barkach spoczywać będzie zapewnienie rodowi dziedzica.
Przepowiednia dla Dobrochny to urocze romantasy. Akcja osadzona w niebezpiecznych czasach, na terytorium które w każdej chwili może zostać najechane przez wroga buduje atmosferę napięcia i oczekiwania. Sama Dobrochna wydaje się wciąż mieć pstro w głowie i z jednej strony wierzy w wielką, przeznaczoną jej miłość, z drugiej zaś jest absolutnie pogodzona z faktem, że ma wyjść za mąż za wskazanego jej przez ojca kandydata i urodzić mu potomków.
Uwaga, mimo osadzenia w mniej więcej poprawnych realiach, ta powieść nie jest książką historyczną i nie należy tak jej traktować.
Jak to zwykle bywa w takich opowieściach, całe życie Dobrochny zmienia się, gdy mrukliwy Witosław coraz głębiej wrasta w jej serce. Jednak córkę kasztelana upodobał sobie również inny mężczyzna i nie odda tak łatwo tego, co w jego mniemaniu mu się należy. Czy przepowiednia starej czarodziejki się spełni i połączy dzielnego woja z jego bogdanką? Czy może okrutny los zagra na ich sercach i rozdzieli je na zawsze?
A teraz do brzegu, czyli co tak naprawdę tu mamy. Książka jak każda ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwym pozytywem jest bardzo sprawnie rozpisana akcja, wszystko dzieje się płynnie i bez większych dziur w fabule, czyta się mega szybko. Postacie dają się lubić, choć niekiedy człowiek, ma ochotę je udusić za głupotę. Minusem jak dla mnie była rozchwiana osobowość Dobrochny, która nie może się zdecydować czy jest „księżniczką na ziarnku grochu” i smutno jej, bo ktoś ma ładniejszą sukienkę, czy może „Xeną – wojowniczą księżniczką” i musi teraz jechać do lasu, ukatrupić jakiegoś Niemca.
Boli mnie również jej naiwność i brak rozwagi, kobieta w jej czasach i o jej pozycji, nawet chowana pod kloszem powinna być obyta z dworskimi intrygami, ciągłą walką o władzę i niekończącą się potrzebą posiadania oczu z tyłu głowy. Niestety Dobrochnę za każdym razem zaskakuje fakt, że ktoś mógłby chcieć ją skrzywdzić czy porwać, mimo dziewiętnastu wiosen wydaje się naiwna jak dziecko, żyjące we własnym świecie.
Musze wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy i choć nie jest to oczywisty minus i wielu czytelników nawet nie zwróci na to uwagi, mnie potwornie to rozpraszało. Mianowicie realia historyczne, mimo że przedstawione z grubsza oddają tło, to wykładają się na szczegółach. Przypomnijcie sobie teraz ryciny przedstawiające wojowników z lat około roku 1000, przypomnicie sobie co wiecie o noszonych przez nich ubraniach, brodach, stylu życia. Brakuje mi w Przepowiedni dla Dobrochny oddania tych szczegółów, owszem mężczyźni nosili nogawice i czasem chodzili do łaźni parowej – która już wtedy istniała – ale jednak brakowało mi wciąż drapiących bród, szorstkiej skóry, potu, brudu i chorób, które nadawałyby tej powieści pozorów autentyczności. Ten sam zarzut do kwestii religijnej, z jednej strony w książce mamy napisane, że religia pogańska mimo przyjęcia chrztu kwitła, ale jak dokładnie wyglądała? Wiadomo, że byli żercy i nie szeptuchy czy mądre baby a czarodziejki, Dobrochna lubiła obrzędy ale za dużo o ich przebiegu się także nie dowiadujemy, z kolei o religii katolickiej z książki dowiadujemy się, że kapłani nie lubili pogan i odprawiali msze. Czy to ma wpływ na akcję książki, która jest przecież romansem? No nie, żadnego, ale takie smaczki wplecione w historię zwykle bardzo fajnie ją dopełniają i mnie osobiście tego brakowało.
Ta książka decydowanie powinna przypaść do gustu romantyczkom, które nigdy nie wyzbyły się marzeń o przystojnym witeziu, ratującym ich z opresji. Choć całość jest dość naiwna, to nie można odmówić jej romantyzmu i uroku. Ma w sobie coś z klasycznych romansów, które rozpalają wyobraźnię czytelników od stuleci i powodują wypieki na twarzach niewinnych panien.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Replika
#współpracabarterowa
#współpracarecenzencka
#współpracareklamowa