Brata Rogera nie dane mi było poznać. Tak by posłuchać na żywo jego słów, zobaczyć jak wygląda. I wielu ludzi z mojego pokolenia tego nie mogło doświadczyć. Brat Roger, założyciel wspólnoty braci w Taizé zmarł w 2005 roku, miałam wtedy 7 lat. I nie wiedziałam nic na temat wspólnoty we Francji. Moi rodzice też tam nie byli, więc właściwie nie miałam skąd czerpać wiedzy na temat wspólnoty, ekumenizmu i spotkań młodych z całego świata. Na całe szczęście spotkałam takich ludzi w swoim życiu, którzy powiedzieli mi o tym miejscu i nawet zaprosili mnie do niego. W Taizé byłam w tym roku po raz trzeci, jest to na mapie mojego życia bardzo ważne miejsce. To w nim dowiedziałam się dużo o samej sobie, widząc siebie w spotkaniach z innymi ludźmi, (tak, czasem mamy okazję przejrzeć się jak w lustrze, w innych osobach) z różnych krajów, kontynentów, władających różnymi językami i pochodzących z zupełnie odmiennych kultur, a nawet denominacji. Tazié to spotkanie człowieka z Bogiem, który zawsze na nas czeka, ale też człowieka z człowiekiem, katolika z protestantem, chrześcijanina z ateistą. I to jest piękne, bo choć jesteśmy tak różni, to tworzymy to miejsce razem z braćmi. I to dość daleko od domu, własnego łóżka... to tam, czuję się jak w domu, wśród ludzi, których widzę pierwszy i może ostatni raz. Na chwilę i na jeden moment, ale raduje się ze spotkania, bo czuję się w pełni sobą i ubogaca mnie towarzystwo drugiego człowieka. Nawet gdy milczymy, to w tym jest coś więcej. To nie bajery, tylko szczere odczucia, bo pisze to za mnie moje serducho. Moja głowa milczy, a palce skaczą po klawiaturze, jak dzieci w figloraj-u.
Napisałam to jako wstęp, żebyście mogli zobaczyć, jak dużą wartość (dzięki tym spotkaniom) znalazłam w tej książce.
Niektórych ludzi nie ma już wśród nas i gdy o tym myślę, to przychodzą mi słowa ks. Jana Twardowskiego:
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
Brat Roger, dziś patrzy na nas z góry, z nieba. I mam nadzieję, że jest szczęśliwy, że wspólnota się rozrasta... I może nie ma go tu na ziemi, ale zostały z nami jego słowa, myśl. I ogromna miłość, która bije, wypływa ze słów... Nie znam barwy głosu brata, nie mam pojęcia jakiego był wzrostu, co lubił. Wiem jedno. Uczył się kochać ludzi i kochał z niesamowitym oddaniem. Każdego, a naukę, tej największej (o czym przeczytamy w pierwszym liście św. Pawła do Koryntian w 13 rozdziale, 13 wersetu Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jest miłość), czerpał od samego Pana Jezusa. Piszę to ze wzruszeniem, bo wraz z wyrażaniem tego, jeszcze bardziej ona do mnie dociera. I gdzieś w głowie tworzy mi się obraz tego, jaką miał (prawdopodobnie) w sobie łagodność i miłość widoczną w oczach i gestach, czyli ogromny Boży dar, widoczny. I wydaje mi się ukazujący coś takiego: aby nasze czyny i postawa pokazywały kim jesteśmy, tak żeby inni zaczęli pytać. (to niedokładny cytat, bo nie pamiętam autora [uzupełnię o ile znajdę]).
Książka Sabine Laplane jest cieniutka, ma 108 stron, ale w środku zawiera bardzo dużo. Opisuje pierwsze kroki brata Rogera ku Taizé, jego rozeznawanie jak dalej ma wyglądać wspólnota. Są też przywołane jego myśli z różnych książek, przemówień, fragmenty śpiewanych kanonów. I wydaje mi się, że choć nie jest ogromna to, zawiera wszystko, co powinna. Po niej nie ma niedosytu. We mnie osobiście jest pragnieniem, by żyć tym, czym ubogaciły mnie wyjazdy właśnie w to przecudowne miejsce. Jeśli czujecie w sobie jakieś zagubienie, chaos, rozterki to zachęcam Was do zajrzenia do tej pozycji, ona gdzieś tam może pomóc w poukładaniu pewnych spraw. Niektórym może pomóc poczuć klimat Taizé, zrozumieć ideę i "zobaczyć" po, co to wszystko. To czego z całego serca Was zachęcam. Bo to miejsce naprawdę zmienia bardzo dużo w życiu, szczególnie nas...
Na koniec fragmenty słów brata Rogera i fragmenty autorki
W Taizé młodzi ludzie odnawiają swoje więzi z dorosłymi, odkrywają prawdziwe zadania i z biegiem czasu dostrzegają potrzebę zdobywania kwalifikacji. Niektórzy uczą się kochać Kościół z całą jego złożonością; otwarty na świat, bardzo biedny, zbyt bogaty, walczący o większą sprawiedliwość, podzielony i cierpiący, ale zawsze świętujący w zmartwychwstałym Chrystusie miłość, która nie zna granic.
autorka
,,Wobec podziałów i rywalizacji, które paraliżują, nie ma nic bardziej istotnego niż wyruszyć w drogę, żeby się odwiedzać, wzajemnie wysłuchać i świętować misterium paschalne". [Brat Roger]
My także jesteśmy zaproszeni, by śladem tych młodych ludzi wyruszyć. Może to być najpierw wędrówka wewnętrzna, duchowa, pozornie tylko bez ruchu, gdyż ona szybko prowadzi nas do przeżycia spotkania, które da nam dużo więcej niż to, czego, jak sądziliśmy, szukamy. [autorka]
Ty, który nie oglądając się wstecz, chcesz iść za Chrystusem, pamiętaj, że pójście za Nim nigdy nie jest pójściem za sobą samym. On jest drogą i ta droga nieodparcie poprowadzi cię do wyboru życia zupełnie prostego, do dzielenia go z innymi. [Brat Roger]
Cytowane fragmenty pochodzą z książki: Sabine Laplane, Brat Roger z Taizé. Rozumieć sercem, wydawnictwo eSPe, Kraków 2011, str. 98-100. Słowa Brata autorka cytowała z innych jego książek.