Zośkę Papużankę poznałam już wcześniej, czytając jej zbiór opowiadań „Świat dla ciebie zrobiłem” i już wtedy pokazała się jako pisarka o charakterystycznym stylu, skupiona na detalach i drobiazgach codzienności. Zapamiętałam to nazwisko, by szukać w przyszłości jej kolejnych utworów, aż się doczekałam, gdy w księgarniach pojawiło się „Przez”. Autorka jest nauczycielką języka polskiego w jednej z krakowskich szkół i jeśli jest pedagogiem tak dobrym, jak pisarką, to bardzo zazdroszczę jej uczniom. Nie umiem powiedzieć, dlaczego książka, w której tak niewiele się dzieje, wciąga tak mocno, że nie można się oderwać, smakując wszystkie słowa i zdania.
Bohaterem i podmiotem lirycznym tej książki jest mężczyzna, fotograf, który po pięciu latach nieobecności wraca do miasta, by obserwować i fotografować swoją porzuconą żonę. Wynajmuje mieszkanie w pobliżu jej i podgląda jej codzienne życie, jednocześnie wspominając ich wspólne życie oraz przedstawiając swoją życiowa filozofię. Pięć lat wcześniej bez słowa pożegnania czy wyjaśnienia, wyjechał, zostawiając tylko swoim rodzicom informację, by się o niego nie martwili. Co stało za tą decyzją? Teoria o spiralności czasu, według której wydarzenia zawsze wracają w to samo miejsce? Oczekiwanie, że kobieta będzie na niego czekać, gryźć paznokcie z niepokoju? Czy związek, który tworzyli, nie był udany?
W życiu bohaterów, właściwie obydwu, znaczącą rolę odgrywa fotografia. On robi zdjęcia bezustannie, często z ukrycia, by uchwycić nieupozowane emocje, chwile oczekiwania, niepokoju, zniecierpliwienia. Fotografuje swoją kobietę również wtedy, gdy ona śpi. Utwierdza się w przekonaniu, że źle wychodzą zdjęcia, na których ona stara się wyglądać dobrze. Często staje się to powodem do sprzeczek. Jest jeszcze jedna kość niezgody między nimi – a mianowicie jego przekonanie, że ona nie kończy swoich spraw, nie zakręca butelek, nie sprząta okruchów – te wszystkie drobne rzeczy, które dla wielu nie mają kompletnie żadnego znaczenia.
Cała historia przedstawiana jest z punktu widzenia wyłącznie naszego bohatera. To on prezentuje swój sposób postrzegania świata i wydarzeń. Jest postacią dziwną, niezrównoważoną, mogłabym go posądzić o chorobę psychiczną. Zamyka się w wynajmowanym pokoju ograniczając kontakty z otoczeniem, robi to jednak dosyć niekonsekwentnie. Jego postawa w stosunku do swojej kobiety w czasach, gdy jeszcze jej nie porzucił, też nie wzbudza ani krzty sympatii. To człowiek toksyczny, nieczuły na wyrządzana jej krzywdę, chętnie wytykający jej każdy błąd czy niedociągnięcie, którego w jego mniemaniu się dopuszcza. W żadnym wypadku nie zaliczam go do bohaterów, których dałoby się choć trochę polubić. Artysta perfekcjonista, którego rzeczywistość musi być całkowicie zgodna z jego wizją świata.
Pisarstwa Papużanki nie sposób pomylić z jakimkolwiek innym. Autorka ma niezwykły dar opowiadania o szczegółach, kieruje uwagę czytelnika na rzeczy oczywiste, które zawsze są obok nas, o których z pewnością na co dzień nie myślimy, nie zauważamy ich. Stosuje przy tym zdanie jakby niedokończone, których treści domyślamy się trochę z kontekstu, zwłaszcza w dialogach. Chyba mocno wyewoluowałam jako czytelnik, bo czerpałam z jej książki ogromną przyjemność, nie dostrzegłam trudności, jakie towarzyszyły mi przy poprzednim spotkaniu. A jest to utwór, którego największa wartość kryje się w warstwie językowej i stylistycznej i polecam ją tym, którzy lubią zanurzyć się w samej formie, nie licząc na wartką, porywającą treść.