To nie była dobra powieść. Wiem, zaczynam na grubo, ale strasznie mnie ta książka wymęczyła i właściwie o tym będzie ta recenzja. Będzie też o zmarnowanym potencjale, będzie o zagubieniu się i przerostu formy nad treścią, będzie wreszcie też coś o nadziei, a zatem...
Ostatnio, uporawszy się z lekturami, które dostałem do recenzji, wreszcie mogłem wrócić do mojego, topniejącego bardzo powoli, stosiku. "Kronika Akaszy: Skorupa astralna" była następna w kolejce i teorii miała być taką szybką lekturą na luźniejszy weekend. Taki, no wiecie, w którym można zrobić dużo więcej, niż tylko czytać, bo książka krótka, a postaci znajome... Pół roku temu poznałem pierwszy tom tego, składającego się z czterech części cyklu. "Kronika Akaszy: Inicjacja" to było dla mnie swego rodzaju odkrycie, ale i początek przygody z serią "Ze słoneczkiem", która w czasach PRL cieszyła się dużą popularnością. Pod szyldem tej serii wyszło w sumie około 50 tytułów, w tym kultowy cykl "Fundacja" i trylogia "Stalowy szczur". Jeśli zaś chodzi o polskich pisarzy, to na czołówkę idzie Czesław Chruszczewski i - właśnie - Jacek Sawaszkiewicz. Po pierwszym tomie Jego "Kroniki Akaszy", może i nie wpadłem w jakąś przesadną euforię, to nie tak, że ta książka zwalił mnie z nóg, ale było to na pewno miłe i pozytywne zaskoczenie. To była bardzo dobra historia i rzecz naturalna, że po ten drugi tom w końcu sięgałem.
I to sięgnąłem z jakże pozytywną myślą, że znowu miło spędzę czas, że kolejne spotkanie z klasyką sci-fi, może nie jakąś przesadnie starą, ale taką, która ma już swoje lata i została nieco zapomniana, będzie udane. Jacek Sawaszkiewicz, nieżyjący już dziś pisarz, debiutował w 1972 roku opowiadaniem "Sanatorium" opublikowanym w dwutygodniku satyrycznym "Karuzela". Na debiuty książkowe trzeba było poczekać kilka kolejnych lat. W 1978 pojawił się zbiór opowiadań "Czekając", a rok później pierwsza powieść - "Sukcesorzy". Cykl "Kronika Akaszy" jest powszechnie uznawana za Jego opus magnum. W sumie opublikował dziewięć powieści i dziesięć zbiorów opowiadań. Zmarł w 1999 roku. I ok, nie kłócę się, że "Kronika Akaszy" jest jego najważniejszym dziełem, nie robię tego, bo dopiero poznaję Jego twórczość. Nie zmienia to jednak faktu, że w mojej ocenie "Skorupa astralna" jest powieścią bardzo słabą i to z kilku powodów...
Ale może zacznę od tego, że fabularnie nie jest powiązana z pierwszym tomem, na który składała się jedna krótka powieść i kilka opowiadań. Ok, są subtelne nawiązania, rzecz dzieje się w tym samym fikcyjnym miasteczku Dutson, spotkamy też znanych z pierwszej części bohaterów, ale fabularnie to się nie spina, to zupełnie różne historie. Pierwszy tom miał ręce i nogi, sama powieść szła konsekwentnie jedną drogą, bo przy tak skromnej objętości na więcej dróg, po prostu nie ma miejsca. W ''Skorupie astralnej'' Sawaszkiewicz mówi nam: a właśnie, że nie - zrobię powieść, w której jest upchniętych masę wątków, w której jest tłoczno i to wszystko zamknę na 200 stronach. Ok i facet rzeczywiście to zrobił, z tym, że chyba właśnie tu jest największy problem tej książki - tu wszystkiego jest za dużo i wszystko jest z równą konsekwencją traktowane po łebkach. Mamy tu policjanta, dziennikarza, jakiegoś dzieciaka i jego matkę, jest też psychiatra i kilka innych postaci i oni wszyscy krążą po zupełnie różnych orbitach. Na pierwszy rzut oka wszystko kręci się wokół niejakiego Giorbruna z tajemniczej wyspy Qufarfa. O samej wyspie było nieco więcej w pierwszym tomie cyklu. Ale właściwie sam Giorbrun pojawia się jedynie w relacjach naszych bohaterów. Typ podobno ulecza ludzi, więc biją do niego prawdziwe tłumy, co dla Dutson stanowi problem logistyczny. Wprowadzony zostaje więc zakaz poruszania się samochodami. Ok, trochę to głupie, ale Sawaszkiewicz to pisarz z odciętych od świata demoludów, gdzie można było mieć co najwyżej wyobrażenie o Stanach Zjednoczonych. Ale tego się, aż tak bardzo nie czepiam. Problem w tym, że jego tytułowe zagadnienie, ta tajemnicza "skorupa astralna" jest tu potraktowana co najmniej po macoszemu. Serio, Jacek Sawaszkiewicz skupia się na niepotrzebnych wątkach, a sam korzeń historii, usycha mu w oczach. A wątków jest tu od groma. Z jednej strony: złowroga korporacja korumpująca miejscowych gliniarzy, z drugiej gliniarz z mroczną przeszłością, którego łatwo szantażować i kupić. Jest też babka z problemami psychicznymi, dzieciak o bujnej wyobraźni, no i psychiatra, który tajemnicę lekarską traktuje w bardzo luźny sposób. I mamy jeden wielki chaos, bo ciężko się w tym natłoku informacji i bohaterów połapać. Trochę szkoda, bo spodziewałem się powieści znacznie lepszej. Jacek Sawaszkiewicz ewidentnie się w tym wszystkim pogubił, chciał za dużo i przesolił. W mojej ocenie "Skorupa astralna" to niemalże podręcznikowy przykład przerostu formy nad treścią i naprawdę ciężko mi się tę powieść czytało.
Mam jednak nadzieję, że "Skorupa astralna" to wypadek przy pracy, że w trzecim tomie Jacek Sawaszkiewicz da mi coś znacznie lepszego. Szczerze na to liczę i na pewno się o tym przekonam. Tymczasem tę książkę - "Skorupę astralną" - oceniam jako słabą i poniżej oczekiwać. A na takie lektury zwyczajnie szkoda czasu. Nie polecam. 👎
© by MROCZNE STRONY | 2024