Joyce Maynard to znana amerykańska autorka, która w Polsce nie zyskała jednak jeszcze szerokiego grona czytelników, ceniona głównie za powieści obyczajowe obracające się wokół tematu rodziny. W 1988 roku, kiedy światło dzienne ujrzały jej pamiętniki, stała się przedmiotem ostrej krytyki za ujawnienie historii swojego związku z J.D. Salingerem. Joyce Maynard była reporterką "New York Timesa" , dziennikarką w kilku czasopismach, a także komentatorem radiowym. Długi wrześniowy weekend to już szósta z kolei fikcyjna powieść autorki, doceniona przez kolegów z branży literackiej.
Życie Henry'ego znacznie różni się od codzienności rówieśników. Odkąd przed laty małżeństwo jego rodziców stało się fikcją, nic nie układało się już tak jak powinno. Pogrążona w depresji matka odgrodziła się od codziennego życia grubym murem, z kolei ojciec znalazł pocieszenie w ramionach innej kobiety. Henry stara się na swój sposób poradzić sobie z własnymi problemami, niestety - bez większych efektów. Odtrącony przez kolegów, wiecznie porównywany przez ojca do swojego przyrodniego brata, prowadzi raczej samotne i monotonne życie.
Życie Henry'ego i jego matki ulega jednak radykalnej zmianie w chwili, gdy w ich życiu pojawia się tajemniczy mężczyzna. Zabrany z centrum handlowego Frank okazuje się być zbiegłym z więzienia przestępcą, oskarżonym o morderstwo, którego jakoby nie popełnił. Wbrew logice Adele i Henry decydują się pomóc mężczyźnie. Od tamtej pory między zakładnikami, a zdesperowanym uciekinierem wytwarza się zadziwiająca więź. Frank sprawia, że monotonne, pozbawione radości życie Adele nabiera kolorów. Kobieta wreszcie zaczyna się uśmiechać i wierzyć w lepsze jutro, z kolei Henry znajduje w osobie Franka wymarzonego ojca. Tylko czy szczęście budowane na tak cienkich fundamentach przetrwa? Jak naprawdę rysuje się przeszłość Franka? I jak upiec najlepsze ciasto brzoskwiniowe?
Muszę przyznać, że nazwisko pani Joyce Maynard było mi zupełnie obce. O ile w ogóle kiedykolwiek obiło się o moje uszy, nie zagościło długo w pamięci. Nie wiedziałam więc czego powinnam oczekiwać po lekturze. Pierwsze co rzuciło mi się jednak w oczy wówczas, gdy Długi wrześniowy weekend wpadł w moje dłonie to rekomendacja umieszczona na okładce. Z reguły ich nie czytam. Wychodzę z założenia, że każdy ma inny gust i czyjeś słowa nie zmienią sposobu w jaki odbiorę daną lekturę. A jednak nazwisko ukochanej autorki sprawiło, że mój apetyt na twórczość pani Maynard wzrósł.
Fabuła powieści nie grzeszy oryginalnością. Mamy kobietę i mężczyznę - oboje są obarczeni ciężkim bagażem doświadczeń, oboje zwątpili w szczęśliwą przyszłość i oboje przeżywają swojego rodzaju odrodzenie. Słowem - historia bardzo podobna do setek innych opowieści podobnego rodzaju. Tyle, że Joyce Maynard kreśli nam swoją w całkiem odmienny sposób, dokładniej rzecz mówiąc - przedstawia ją oczami Henry'ego. Niektórzy z Was pewnie pokiwają z niesmakiem głową, inni, a tych będzie zdecydowanie więcej, z góry spisze powieść na straty. Bo co o miłości może wiedzieć trzynastoletni chłopiec? Na dodatek chłopiec, który w swoim życiu nie doznał zbyt wiele rodzicielskich uczuć i który boryka się z własnymi problemami w samotności? Niewiele. Wiedza Henry'ego opiera się na skrawkach wspomnień - tych prawdziwych i tych, które stworzył w swojej głowie. Tyle, że właśnie to czyni powieść amerykańskiej autorki inną, co więcej - lepszą
Jeżeli chodzi o bohaterów, dla odmiany ich ilość jest ściśle ograniczona. Choć oczywiście autorka wspomina wiele różnych imion, na pierwszy plan wypchnięte są tylko trzy postacie - Henry, Adele oraz Frank. Gdyby skupić się jedynie na kreacji ich charakterów, efekt nie byłby zadowalający. Dla podkreślenia efektu autorka nieco wyolbrzymiła nie które cechy, a także emocje towarzyszące kolejnym zdarzeniom. Tyle, że nie możemy zapomnieć, że bohaterowie stanowią nierozłączny element z fabułą. A kiedy te dwa czynniki zostaną połączone wspomniany wyżej mankament zanika, gdyż oba doskonale ze sobą współgrają.
Zdecydowanym atutem powieści pozostaje lekki, przyjemny i niezwykle plastyczny styl Joyce Maynard. Obranie Henry'ego narratorem było doskonałym posunięciem. Tych, którzy obawiają się opowieści oblanej słodkim lukrem mogę również uspokoić; choć miłość rzeczywiście pozostaje głównym tematem historii, nie wypiera innych, równie ważnych kwestii. Długi wrześniowy weekend to opowieść o dorastaniu i wszelkich jej aspektach. Mamy więc do czynienia z próbą akceptacji swojego, w pewnym sensie, nowego ciała, odnajdywaniem prawdziwego siebie, a także, przede wszystkim, trudną relacją z rodzicami.
Powieść Joyce Maynard jest pozycją wartą uwagi dla tych którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w dorosłym życiu i tym, którzy czują się już pewnie na owym gruncie. Długi wrześniowy weekend idealnie sprawdza się jako lekka, jesienna lektura. Z przyjemnością będą powracać do historii Henry'ego, a także innych opowieści pióra amerykańskiej autorki.