"Ukrył je... ukrywa się... ONA ich znajdzie... jak Jaś i Małgosia po okruchach, tak ONA znajdzie myśliwego i jego ofiary po ... echach śmierci."
Jaki jest wasz ulubiony smak lodów? Mój to wielosmakowy deser z kawałkami bananów i sosem czekoladowym, rozpływającym się w ustach. Chociaż przyjemność tuczy, mam do niej słabość i mogłabym tak się objadać dniami i nocami. Rozkoszować się połączeniem waniliowego smaku z miękkim kawałkiem banana - eksplozja rozkoszy.
A jeżeli naprawdę mogłabym czuć smak lodów na języku, nie jedzą ich? Violet Ambrose tak potrafi. Z tą różnicą, że smak mojego ulubionego deseru, byłby dla niej wątpliwą przyjemnością, skoro byłby tylko echem… czyjejś śmierci.
Violet to całkiem zwykła dziewczyna. Ma kilkoro przyjaciół, ale najbliżej przyjaźni się z Jey’em, do którego ostatnio zaczęła czuć coś „więcej”. Nie odwzajemnione uczucie przyjaciela to chwilowo jej jedyny problem. Do czasu. W małym miasteczku dochodzi do odkrycia szokujących zabójstw. Na jaw wychodzi prawda o seryjnym mordercy. Giną, a później umierają kolejne dziewczęta. Jedno z zabójstw odkrywa główna bohaterka. Echo śmierci przyciąga ją. Woła. Nie pierwszy raz.
Violet odziedziczyła po babci szczególny dar. Czuje różne smaki, zapachy. Czasem widzi kolory. To echa śmierci różnych istot. Czasami są tylko bezwładnym ciałkiem martwego zwierzęcia. Czasami to bezwładne ciało… człowieka. Echo jest przenoszone nie tylko przez ofiarę, ale także przez zabójcę. Główna bohaterka, dowiadując się o kolejnym zaginięciu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Sama stanie się myśliwym i sprawi, że seryjny morderca zostanie zwierzyną.
Wątkami, które szczególnie przyciągały uwagę, była sprawa ujęcia zabójcy oraz nowo odkryte uczucie, które Violet zaczęła żywić do Jay’a. Z miłym zaskoczeniem zauważyłam, że nie wchodziły sobie w drogę, a przeplatały się. Mogę nawet śmiało twierdzić, że od czasu do czasu się łączyły. Opisana przyjaźń Violet i Jay’a była niespotykana. Autorka umiejętnie poprowadziła narrację pierwszo osobową, gdzie poznawaliśmy wszystko za sprawą głównej bohaterki. Dzięki temu miałam możliwość bliżej przyjrzeć się więzi Violet do przyjaciela i odkryłam, że pisarka zwyczajnie nie mogła lepiej podkreślić ich zażyłości. Gdzieś od połowy książki stałam się ich mimowolnym kibicem. Polubiłam Jay’a. Śmiałam się razem z Violet z jego dowcipów. Pragnęłam, aby tak dwie świetnie rozumiejące się istoty były razem.
Wątek zabójstwa wcale nie zostawał w tyle za romantycznym. Cały czas próbował go wyprzedzać, a od czasu do czasu się mu udawało. Zaczynał w pełni zajmować moje myśli. W tamtych chwilach niecierpliwiłam się, że sama nie mogę znaleźć mordercy. Uczucie potęgował fakt, że między niektórymi rozdziałami pani Kimberly wprowadziła fragmenty, poprowadzone narracją przez zabójcę. Wzmagało to napięcie. Czasem wpędzało mnie w dezorientację.
Końcówka była bardzo dynamiczna i niespodziewana. Zaskoczyła mnie. W pewnym momencie moje serce stanęło i troszeczkę bałam się czytać dalej. Zaczynając czytać książkę, jak w każdej miałam nadzieję, że coś wyjdzie poza schemat. Kończąc kolejno ostatnie kartki, prawie że modliłam się, aby tak nie było. Chciałam happy endu, ponieważ …? Właśnie, ponieważ co? Sama nie wiem. Przywiązałam się do bohaterów. Można by rzec – zakochałam się w fabule.
„Ukryte” to książka młodzieżowa. Tego nie można zaprzeczyć. Starszy czytelnik na pewno znajdzie tutaj także coś dla siebie, tak samo jak młodszy, ponieważ cała powieść jest przesycona ciepłymi uczuciami, dorastaniem i „problemami” nastolatków. Z drugiej strony wątek fantastyczny był tutaj wprowadzony znakomicie. Można by było nawet powiedzieć, że trwale przyklejony kropelką, a powieść raczej nie była by bez niego taka świetna jak jest. Może mi się wydawać, nie przeczę. Przy tych wszystkich argumentach „Ukryte” wypada troszeczkę nijako i raczej nie odnajduje racji bytu. Ot – kolejna zwykła powieść dla niewybrednych, nastoletnich czytelników. Każdy kto tak sądzi jest w ogromnym błędzie!
Książka jest napisana lekko i delikatnie. Powieść chętnie powinna przeczytać też dziewięciolatka. Nie sądzę, aby wywinęła się nastolatka poszukująca miłości, albo taka uzależniona od wątków fantastycznych… A co z tymi, troszkę bardziej dojrzałymi? Szczerze – jeszcze nie wiem! Niech przeczytają i mi powiedzą, ale jeśli tylko kochają książki, które nie są pisane na siłę, a czytając je można odkryć świetny kunszt pisarski autorki i niewysłowioną lekkość chwytającą za serce, która odrywa od spraw codziennych… Wtedy nie ma bata – musi się im spodobać ;-)
Ocena: 8/10