Książki Jolanty Kosowskiej mają w sobie coś wyjątkowego, co mnie do nich przyciąga. Chodzi tu o przepiękne zakątki Europy, do których zazwyczaj przenosi się akcja powieści. Takie szczególne podróże mają w sobie coś wyjątkowego i odkrywczego. Pozwalają na poznawanie niezwykłych miejsc, o których często nawet byśmy nie pomyśleli.
"Prosto w serce" to ciekawa, poruszająca opowieść o miłości z Prowansją w tle. Pozytywna i optymistyczna w swojej wymowie, choć niestety trochę przerysowana, historia o trudnych życiowych wyborach, niełatwych decyzjach i ich skomplikowanych konsekwencjach, z którą miło spędziłam czas.
Hania planuje ślub z Bartkiem. Jej poukładane życie burzy dramatyczna diagnoza lekarska. Narzeczony nie potrafi sprostać nowej sytuacji, która w przyszłości może wymagać od niego poświęceń i wyrzeczeń. Zrywa więc z dziewczyną na dwa tygodnie przed zaplanowaną uroczystością. Hania jest zdruzgotana i rozczarowana. I tylko dzięki przyjaciołom udaje jej się przecierpieć porzucenie i się pozbierać. Kiedy pojawia się przed dziewczyną szansa wyjazdu do Francji aby przeprojektować mieszkania dla turystów, bohaterka postanawia podjąć się tego wyjątkowego zadania. Dzięki temu może na nowo poukładać swoje życie. Hania nie spodziewa się, że pobyt w urokliwej Prowansji na zawsze odmieni jej los...
Jolanta Kosowska skorzystała tutaj z popularnego motywu o przystojnym, bogatym księciu i utalentowanym Kopciuszku. Nieco go zmodyfikowała i przeniosła w piękną scenerię prowansalskich krajobrazów. I to właśnie ta Francja w tle tak bardzo mnie oczarowała. Jeśli chodzi natomiast o same wydarzenia, to prawdę mówiąc odczułam pewien niedosyt. Niektóre wątki są odtwórcze. Choroba głównej bohaterki, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło została potraktowana pobieżnie. Temat znika gdzieś, tak jakby wcześniej w ogóle nie istniał, po czym niespodziewanie pojawia się w końcówce książki nie wiadomo skąd, jakby na przyczepkę. Męczy mnie też coraz bardziej skłonność autorki do powielania schematów z poprzednich jej powieści. Zaczyna mnie to nudzić, chociaż opisy pięknych zakątków łagodzą i tłumią trochę te odczucia. Chciałabym przeczytać wreszcie coś innego, nowego, świeżego i zaskakującego.
Bohaterowie są niezwykle sympatycznymi osobami, może poza Bartkiem, którego karygodne zachowanie od początku oceniłam jako egoistyczne i podłe. Niestety postaci w tej powieści zostały tak mocno wyidealizowane, że zatraciły swój autentyzm i wiarygodność. Czułam się wśród nich niczym w piękniej bajce. Z drugiej strony wydarzenia jakie są udziałem bohaterów intrygują. Koleje losu Hani są dowodem na to, że życie lubi zaskakiwać i to nie koniecznie pozytywnie. Ale w myśl powiedzenia, że po burzy zawsze wychodzi słońce, możemy czerpać z optymizmu zarówno głównej bohaterki, jak i jej otoczenia. Historia budzi nadzieję, skłania do refleksji i zadumy nad tym, jak my postąpilibyśmy w podobnej sytuacji.
Skusiłam się na audiobook w świetnej interpretacji Karoliny Kaliny i w tym wypadku był to strzał w dziesiątkę. Książkę bardzo dobrze mi się słuchało i chyba dzięki temu mogę nieco wyżej ocenić tę powieść. A na zakończenie zdradzę Wam, że choć za Francją nie przepadam, autorce udało się zachęcić mnie do ponownego odwiedzenia Prowansji. Ciekawa jestem, kto po zakończonej lekturze miał podobne odczucia.