Zafascynowana "Drogą do marzeń" Krystyny Mirek, którą czytałam w grudniu, zaopatrzyłam swoją biblioteczkę w kolejne dwie książki autorki. Tym razem postanowiłam przeczytać początkowe dzieła literackie, dlatego też zaczęłam od debiutu, czyli "Promu do Kopenhagi".
Głównymi bohaterami powieści są Weronika i Konrad, młodzi ludzie, których los połączył miłością, lecz podzielił tajemnicami i przeszłością. Weronika jest lokalną pięknością, dzięki której lokalni jubilerzy zarabiają krocie, sprzedając spore ilości pierścionków zaręczynowych. Jednak dla dziewczyny liczy się tylko Konrad. Wszyscy amanci otrzymują stale i niezmiennie negatywną odpowiedź. Kiedy Weronika miała pięć lat straciła matkę a wychowująca ją babcia była do niej niezbyt pozytywnie nastawiona. Ojciec zaś wolał trzymać się na uboczu, nie lubił rozmów ani wspólnych chwil z córeczką. Dlaczego? Wszystko przez ludzkie gadanie i wiejskie plotki. Kiedy zmarła też babcia Weronika została tak naprawdę sama, gdyż na ojca liczyć nie mogła. Nie dostrzegał zupełnie jej starań w prowadzeniu domu. Dziewczyna już trzy razy nie dostała się na wymarzone studia, lecz mimo rad ojca, by wyjechała z domu, wciąż w nim tkwiła.
Konrad pochodził z jednej z biedniejszych rodzin we wsi. Jego ojciec był alkoholikiem a matka wraz z licznym rodzeństwem mieszkała w rozpadającym się, zawilgoconym i zagrzybionym domu. Po śmierci ojca za los rodziny odpowiedzialny był Konrad. W wyniku pewnej rozmowy zrezygnował z miłości Weroniki i bez słowa wyjaśnienia przestał się z nią spotykać. Unikał jej jak tylko mógł a kiedy postanowił wyjechać do Niemiec, nawet się nią nie pożegnał. Weronika przeżywała katusze, nie mogła pojąć co się tak nagle stało. Najbardziej bolał ją fakt, że ukochany nie udzielił jej żadnych wyjaśnień. Konrad rozpoczął świetną pracę za niemiecką granicą, był rzetelnym pracownikiem, dobrze mu się wiodło. Jednak, mimo umizgów Klaudii, pracującej w tym samym gospodarstwie, nie mógł zapomnieć o swojej Weronice.
Młodzi nie potrafią w żaden sposób porozumieć się i wyjaśnić sobie wzajemnych nieporozumień. Żadne z nich nie chce jako pierwsze odważyć się na jakiś gest, który mógłby przyczynić się do rozbłysku iskierek miłości w oczach obojga. Po długim okresie cierpienia Weronika postanawia nie czekać już dłużej na ukochanego i choć słowo wyjaśnienia. Podejmuje decyzję o wyjeździe do Kopenhagi, który ma sprawić, że serce zapomni o wielkiej miłości. Czy dziewczyna będzie w Danii szczęśliwa? Jak wiedzie się Konradowi w Niemczech? Czy wdzięki Klaudii skuszą chłopaka? Na co zamierza przeznaczyć ciężko zarobione pieniądze? Jak wiele znaczą w życiu tych dwojga prawdziwi przyjaciele? Odpowiedzi na te - chwilami celowo mylne - pytania znajdziecie w powieści.
Autorka bardzo przystępnie opisała czytelnikom walkę o miłość, a także smutek po jej stracie. Ukazała też liczne relacje rodzice - dzieci i to nie tylko na przykładzie Weroniki i jej taty, lecz także Marcina i pana Czesława Wilka. Ta druga relacja przyczyniła się do mojego dobrego humoru, gdyż myślałam, że tajne nauczanie było prowadzone tylko podczas wojny. Książka jest może kolejną pozycją na rynku wydawniczym, w której poznajemy losy młodych ludzi z problemami na polskiej wsi, jednak zakończenie sprawia, że czytelnik spostrzega logiczne wyjaśnienie wielu sytuacji. Może i w swoim życiu spojrzy inaczej na pewne sprawy? Jesteście ciekawi dalszych losów Weroniki, Konrada oraz Klaudii? Ja też! Mamy szansę je poznać, ponieważ kontynuację ich historii znajdziemy w powieści "Polowanie na motyle" i to nie musimy czekać na premierę, gdyż została wydana w 2012 roku.
Książka zwróciła na siebie moją uwagę już swoją okładką - od pierwszej chwili zauroczyła mnie sukienka pięknej dziewczyny. A sama treść wyróżnia się świetnym stylem pisarki, poprawną polszczyzną oraz prostymi, lecz jakże ujmującymi zdaniami. Jeśli do tego dodam jeszcze sielski i górzysty krajobraz małopolskiej wsi, w której to rozgrywa się główna akcja powieści to nic dziwnego, że strony same się wręcz przewracały podczas czytania.
"Prom do Kopenhagi" to debiut Krystyny Mirek. Widać to po stylu pisarki oraz nie zawsze dokończonych wątkach. Najbardziej zabrakło mi jednak tego, że finał powieści nie zaspokoił mojej ciekawości co do losów kilku postaci pojawiających się w fabule (może pojawią się w Polowaniu na motyle"). Ale mimo to, uważam pozycję za udany debiut.
Muszę przyznać, że nie wiem jak to się stało, iż książki Pani Krystyny poznałam tak późno. Ale lepiej późno niż wcale :) I teraz dzielnie będę nadrabiać zaległości, bo przecież została wydana już najnowsza książka autorki "Miłość z jasnego nieba". A tu jeszcze dwie książki czekają na półce. Jeśli tak jak ja, lubicie polskie pisarki i ich powieści obyczajowe to gorąco polecam Wam "Prom do Kopenhagi"!