Kula recenzja

Pro-naukowy Crichton w formie!

Autor: @belus15 ·8 minut
12 dni temu
Skomentuj
1 Polubienie
Obecnie kino ewoluujące w kategoriach szeroko pojętej gatunkowo rozrywki to kino, na które często się mówi: ,,popcorniak", ot taki tam głupi film, dla totalnie nieambitnych, żądnych tylko akcji i rozrywki widzów. Jednak gusta nasze bywają kapryśne, zmieniają się, i to często nieprzewidywalnie, co do wymagań w kwestii rozwoju samej kinematografii i zastosowaniu w niej danych coraz to nowszych technologii. Jeszcze te naście jak nie kilkadziesiąt lat temu rzadko używało się słów ,,popcorniak" czy ,,blockbuster" - filmów nie robiono aż tyle i nie aż za takie pieniądze jak to się realizuje dzisiaj; to nie było kino aż tak dynamiczne, jakie jest obecnie. Bywały i takie tytuły, które może i rozrywkowe były, ale dużo nie zarabiały, jednak z czasem wręcz zyskiwały w oczach fanów, tym bardziej że dajmy na to niektóre z nich związane były i są one do dziś z źródłem książkowym, na podstawie którego zostały wykonane. I w tej kwestii, tzn. w tzw. ,,filmie po książce" jest pewna perełka z gatunku sci-fi i horror. To produkcja pt. "Kula", na podstawie powieści Michaela Crichtona o tym samym tytule.

Można by główkować i główkować, porównywać i wytykać wady takowego rozwiązania, ale mimo wszystko do zupy jednych z najbardziej nietypowych filmów w gatunku fantastyczno-naukowym warto dodać wspomnianą ,,Kulę" Barry'ego Levinsona. Film, o którym wspominam będzie idealnym składnikiem ,,zupy produkcji", które zrobią wrażenie na niejednym z głodnych nietypowości w popkulturze widzów. ,,Kula" to taki odpowiednik w swym gatunku w stosunku do tworów Stephena Kinga – nie brak temu filmowi płynnej, immersyjnej z potężnym dodatkiem dobrze dobranej muzyki i post-synchronów, które mają tu ogromne znaczenie, ani atmosfery napięcia, suspensowego zawieszenia, tej fabularnej ciekawości bezpośrednio wynikającej z opowiadanej od pierwszej klatki do odpowiedniego momentu w filmie (co wyczuje uważny widz) historii. To wszystko tu jest, i to dość dobrze wtłoczone do bytu filmu - może i „Kula” nie okazała się tą nie wiadomo jak ,,zajebiaszczą” i cenną w swym thrillerowo-SciFi gatunku perłą popkultury, ale jako obraz dość wprawnego reżysera B. Levinsona, „Kula” wypadła przekonująco pozytywnie, w kierunku zapamiętania tego tytułu w pamięci na długo. I będę powtarzał to wielokrotnie: sam film jest ,,troszku innawą” wersją zagadkowego filmu akcji z wiadomym suspensem w tle, z motywem grupy naukowców ściąganych do tajnej lokalizacji, badających nieznane nikomu dotąd, prawdopodobnie obce zagrożenie, coś w stylu „Alien vs Predator” lub „Coś” z 2011 roku i temu podobnych, z tym że – nie spoilerując – zamiast ichniejszych zagadkowych monstrów wstawmy misterny, bardzo zagadkowy obiekt, taki jak w omawianej „Kuli” a to, co widzieliśmy w dziele Levinsona mamy wręcz do doświadczania gotowe! Najciekawsze, szczególnie w przypadku tej produkcji jest to, że nie powinno się jej traktować jako typowego ,,blockbustera lub popcorniaka lat 90-tych XX wieku”, który będzie tylko niszową rozrywką, mającą wywołać u widza odczucie: ,,tak podczas tego seansu bawiłem się jak dzidziuś zajęty ulubioną zabawką!”. Może i pewne elementy takowego ujęcia czy też odbioru „Kuli” są w przypadku tej produkcji słuszne, ale uważam ów tytuł za taki obraz, który czegoś nas jednak uczy, zastanawia, ale i potrafi wywołać do naszych umysłów spory napływ ciekawości, fascynacji; nie zapominajmy o jednym: pewne akcenty futurologiczne typu ,,a co by było, gdyby… ?” potrafią niejednego miłośnika dobrego filmu i naukowej rozkminy wbić mocno w fotel, co w omawianym dziele doświadczymy.

Raz na jakiś czas taki obraz kina, jaki prezentuje nam „Kula”: swobodnie, powoli rozwijająca się naukowa zagadka jako element fabuły, z suspensem w tle i atmosferą czegoś nader niezgłębionego – zdecydowanie powinno się doświadczyć. W obecnie produkowanych filmach, czy to na streaming, czy to w klasycznym przeznaczeniu do kin, nie znajdziemy tych właśnie elementów, tak łączonych ze sobą gatunków, które dałyby tak wyjątkowy, choć ogólnie całościowo nie perfekcyjny, jak „Kula” tytuł. Najbardziej istotne, choć to bardziej subiektywna opinia, dla samego faktu, że produkcja Levinsona okazała się bardzo dobrym filmem swojej ery, swojego przeznaczenia i typu, jest to, że powstała ona na bazie książki o tym samym tytule. Powieść Michaela Crichtona, jeśli zawiera w sobie pierwiastek nauki, wiedzy, czegoś fantastycznego, element badań, eksploracji i stawiania wyzwań przed Cywilizacją, przeważnie trafia do dobrego scenarzysty, który tworzy idealny dla konkretnego Studia, konkretnego gatunku i grupy odbiorców tytułu, scenariusz, który to z kolei trafia w ręce wprawnego w fachu reżysera. Tak było i w tym przypadku, „Kula” jako powieść była prawie że perfekcyjnym materiałem na dość dobry film, jednak na bazie mojego doświadczenia, które wyniosłem niedawno z lekturą książki Crichtona narzuca się jeden szczególny wniosek: film mimo iż oceniam go bardzo pozytywnie pewne rzeczy wobec profesorsko rozplanowanej powieści, z czego autor w swych pracach słynie, spłyca, mimo iż medium filmowemu, którym jest ,,Kula" Levinsona nie brakuje dynamiki, a książka paradoksalnie nie jest w stanie wywołać tak specyficznych emocji u widza, jak m.in. narastające w filmie napięcie, odczucie zagrożenia, paradoks suspensowego zawieszenia w oczekiwaniu na daną akcję czy relację, która wiemy że się wydarzy, ale nie mamy pojęcia kiedy. Po prostu, Uniwersum Kuli, bo tak nazwijmy treść tego tematu, najlepiej smakuje wtedy, gdy najpierw obejrzymy film a potem zajmiemy się przez dłuższy, uważny i spokojniejszy czas niniejszym omawianą lekturą Crichtona. W przeciwnym razie powieść nie zyska takiego smaku i wydźwięku, jaki jej się należy.

Dla wielu z czytelników obejrzenie „Kuli” może być jak ,,hit albo kit, albo i jedno i drugie”, mimo iż w odczuciu dużej części odbiorców dzieło Levinsona plasuje się jako coś naprawdę z dość dobrej, albo przynajmniej dobrej gatunkowo półki. Godziny spędzone z lekturą literackiej wersji tejże produkcji ,,naprostują” naszą opinię o tym dziele kina akcji i thrilleru sci-fi, poza tym przygotowując grunt pod bardziej pozytywną recenzję książki pana Crichtona. Nie wiem do końca z czego to wynika, bo chyba musiałby o tym wiedzieć sam autor, ale w książkach tego pisarza występuje zauważalna tendencja do stosowania skierowanych do ludzkości pouczeń, czy też morałów lub wskazówek. I ten element, choć na pewno nie jako coś nachalnego, występuje również w „Kuli”. W kotle różnych fabularnych dziwności, wątków, historii postaci znajdzie się tu taki akcent, który ,,daje czytelnikowi sporo do myślenia!”. I nie jest to bardzo głęboko skrywane w gąszczu rozbudowanych opisów świata przedstawionego – to uderza praktycznie od początku lektury, za pośrednictwem wątku i losów postaci psychologa Johnsona. To jego rys, jego tu obecność i narracyjny punkt widzenia nakreśla problem istotnego dla nauki i filozofii cywilizacji, obecnego w naszym świecie jak dotąd tylko w fantastyce naukowej: ,,pierwszego kontaktu” – tego historycznego spotkania się z ,,Obcym”, czyli to jak taka Istota na nas wtedy zareaguje, kogo wybiorą światowi przywódcy i naukowi liderzy na reprezentantów planety Ziemia, i czy takie osoby właśnie będzie oceniał psycholog pokroju Normana Johnsona z powieści Crichtona. To ważne kwestie, problematyka i pytania, które budują samoświadomość i wiedzę na temat odtaczającego nas Kosmosu, i to w powieści, która teoretycznie jest tylko fikcją, ale… czy nie na tym polega rola takich pisarzy jak Michael Crichton?

W stosunku do kinowej wersji „Kuli” literatura Crichtrona zaczyna się dość podobnie, w kolejnych rozdziałach trzyma się spójności na tyle na ile da owemu filmowemu dziełu. Jednak są tu pewne wyjątki: książka jest nieco szersza z opisami, faktami naukowymi i z wieloma wątkami, zwłaszcza z przeszłości Normana, Harry’ego oraz historii całej grupy, która jak wiemy z biegiem czasu postępu narracji zgromadziła się na dnie morskim wokół początkowo tajemniczego statku, a potem nie tylko, bo i całej struktury powiązań i rzeczy owiniętych wokół ,,podróży w czasie” i w końcu wokół istoty tytułowej Kuli. Sporo spraw wojskowych, klimatów politycznych ,,na najwyższym tajnym szczeblu armii USA” (no i bezpieczeństwa Świata),które autor wplata w narrację ani tej fantastyczno-naukowo-thrillerowej powieści nie przeszkadza, ani nie irytuje czytelnika. Zresztą największym atutem Crichtona okazało się tu zgrabne i kapitalne pod względem jakości i płynności pióra wykładanie faktów naukowych i operowanie ich różnorodnością, m.in. na uwagę zasługują te informacje, które bohaterowie przedstawiają o zakrzywieniu czasoprzestrzeni; dołączyć do tego wątku/aspektu powieści może będąca niczym crichtonowy pomysł na Test Turinga rozmowa w jednym z pokładów ,,statku”, gdzie toczy się m.in. akcja książki z ,,czymś”, co można nazwać świadomym obcym bytem. W ten sposób, autor nie omieszka nas zaskakiwać skłaniając do refleksji na temat miejsca człowieka i jego cywilizacji we Wszechświecie; udaje mu się to również poprzez wplatanie do sedna fabuły danych i teorii naukowych o możliwym kontakcie z ,,UFO” i jego reperkusjach. Pan Crichton nie zawsze jest idealnym pisarzem w tym, za co go uwielbiają jego fani. W tej powieści autor ,,troszku!" się gubi, ale jedynie w kwestiach zawarcia w fabule pierwiastka naukowego, co jest ważną częścią tego co tworzy tu całość książki, co buduje jej atmosferę i klimatu. A robi to poprzez poprowadzenie czytelnika w ,,zawiłym tańcu" przykładowych teorii, które wysuwają bohaterowie ,,Kuli", i poprzez masę wydarzeń, których doświadczają, co dotyczy tego czym ma okazać się finalnie tytułowa Kula, na którą jak dobrze wiemy w pewnym etapie wydarzeń natrafiają nasi badacze.

Treść powieści najlepiej jest przyswajać ,,dawkami": powoli, niekiedy zatrzymując się przy niektórych treściach, aby ogarnąć m.in. to, co przed chwilą się doświadczyło. To, i nie boję się użyć tego słowa: ,,trudna" lektura, która paradoksalnie stanie się przystępna i co najmniej bardzo ciekawa w odbiorze, gdy poświęci się jej tą odpowiednią dla jej specyfiki ilość czasu. Stety bądź nie – to nie ,,Jason Bourne”, w którego powieściach nie ma czasu na zastanawianie się nad zawiłościami wątków i świata przedstawionego, czy problematyką prezentowanych faktów. W przypadku ,,Kuli” liczy się chłodna kalkulacja i otwartość na to, co czeka bohaterów powieści z każdą kolejną odkrytą przez nich tajemnicą, na którą natrafią posuwając się w kierunku wyjaśnienia ,,czym jest to owe tajemnicze coś", czym jest Sfera, której nie sposób było z początku empirycznie zrozumieć. Zakończenie tej opowieści zaskakuje, ale z perspektywy refleksji, którą narzuca tymi ostatnimi momentami tytułu czytelnikowi autor.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-08-25
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Kula
6 wydań
Kula
Michael Crichton
6.3/10
Seria: Srebrna Seria

Tysiąc stóp pod powierzchnią Pacyfiku amerykański okręt badawczy natrafia na spoczywający na dnie gigantyczny, długi na pół mili statek kosmiczny. Zorganizowana przez marynarkę USA ekspedycja dokonuje...

Komentarze
Kula
6 wydań
Kula
Michael Crichton
6.3/10
Seria: Srebrna Seria
Tysiąc stóp pod powierzchnią Pacyfiku amerykański okręt badawczy natrafia na spoczywający na dnie gigantyczny, długi na pół mili statek kosmiczny. Zorganizowana przez marynarkę USA ekspedycja dokonuje...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @belus15

Punkt przełomu
Galaktyka i perspektywa Mocy oczami Mistrza Windu

Gwiezdne Wojny, co będę powtarzał zawsze, są tak specyficznym, nieodgadnionym światem - mimo iż zdawać by się można, że znamy je bardzo, ale to bardzo dokładnie – tak ur...

Recenzja książki Punkt przełomu
The Rise of Kylo Ren 1
Witaj w moim świecie... świecie Kylo Rena

Mówi się, że zdania nie zaczyna się od ,,A więc" bądź ,,Więc", jednak zważywszy na fakt pewnej anty-mocy i zaburzenia popkulturowej równowagi w uznaniu i rozumieniu dla ...

Recenzja książki The Rise of Kylo Ren 1

Nowe recenzje

Akademia Pana Kleksa
Akademia pana Kleksa
@Marcela:

Jan Brzechwa (właściwie Jan Wiktor Lesman) to polski poeta pochodzenia żydowskiego, autor bajek i wierszy dla dzieci, s...

Recenzja książki Akademia Pana Kleksa
Okupacja od kuchni
Sztuka przetrwania
@Bookmaania:

"Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania", to książka, która.. Rozwaliła mnie na łopatki. Dosłownie. Lektura ta ...

Recenzja książki Okupacja od kuchni
Ciuciubabka
Czas na duchy
@stos_ksiazek:

I to jest dobra książka o duchach! „Ciuciubabka” to najnowsza książka Pauliny Ziarko, która podczas lektury może wywoła...

Recenzja książki Ciuciubabka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl