Ariana to nastolatka, która nie potrafi powiedzieć „nie”. Gdy ją poznajemy, w ogóle mówi bardzo niewiele i bardzo rzadko, właściwie tylko w domu. Nie zawsze nawet zdolna jest zakomunikować, że potrzebuje, aby uprzedzać ją o zamiarze dotknięcia, nawet jeśli chodziłoby tylko o przyjacielskie poklepanie po ramieniu. To m.in. jest powodem, że na imprezie zostaje wykorzystana przez szkolnego macho i gwiazdora – Louisa Ortegę. Chłopaka o ugruntowanej w szkolnym środowisku pozycji, której nic nie wydaje się zagrażać. Louis czuje się bardzo mocny i pewny, dlatego pozwala sobie na dużo, czasem – na wszystko. Ariana nie jest jego pierwszą ofiarą, ale wpisuje się w pewien wzorzec osób, które Louis na ofiary wybiera i które potem dobija, sprawiając, że właściwie nie mają szans opowiedzieć o swojej krzywdzie, nikt im nie wierzy, nie są traktowane poważnie. Nie mówimy tu tylko o gwałcie, jakiego doświadczyła Ariana. Mówimy o uczniowskiej hierarchii, w której zawsze są silniejsi dręczący słabszych na różne sposoby oraz o reakcji dorosłych na przemoc dziejącą się w szkole. To pierwszy z ważnych tematów poruszonych w książce.
Zdezorientowana dziewczyna na początku wie tylko, że spotkało ją coś bardzo złego i wbrew jej woli. Jeszcze nie rozumie wagi tego zdarzenia i jeszcze nie wini za nie Louisa. Wkrótce okazuje się, że Arian jest więcej i że nie bez obaw, ale jednak stanowczo zaczyna się formować grupa młodych ludzi, którzy postanawiają się rozprawić z prześladowcą i wymierzyć mu karę. Zaczyna się formować klub pogromców Louisa Ortegi.
I to jest drugi ważny temat. Siła przyjaźni. Ogromne pragnienie poczucia przynależności do grupy i świadomość, że ma się wsparcie w tej grupie. Coś bardzo istotnego dla młodych ludzi, zwłaszcza gdy nie uzyskują tego w domu rodzinnym. Bohaterowie książki jednoczą się, aby wymierzyć sprawiedliwość Louisowi, aby go ukarać i mówiąc wprost – zemścić się na nim. Szybko jednak zauważamy, że nie będą prowadzeni tą drogą przez osobę autorską, że nie chodzi o zachętę do zemsty. Owszem, Louis ma wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i ponieść konsekwencje, ale w tym procesie członkowie klubu analizują też własne kroki i nie pozostają one bez refleksji. Połączyła ich wspólna krzywda, wspólne zadanie do wykonania – na szczęście potem pozostali razem i znaleźli wśród siebie nie tylko przyjaźń, ale i miłość. To piękny wątek, który mnie osobiście najbardziej poruszył. Przypomniał własne poszukiwania i odnalezienia sprzed lat.
Ostatnim ważnym obszarem tematycznym w książce jest kwestia otwartości na inność. Bywa to trudne, czasem trzeba się tego uczyć – a przede wszystkim trzeba znaleźć w sobie zgodę na różnorodność. Tym piękniej jest czytać, jak akceptują siebie nawzajem Ariana, Shawni, Jasmine, Angel i Nina – a każde z nich ma coś, co temu czy owemu może się nie spodobać, być uznane za co najmniej dziwne albo i za wymysł. Kiedy Ariana pyta Angela na początku znajomości „Ty też jesteś neuroróżnorodny, prawda?”, robi to tylko w celu potwierdzenia swoich przypuszczeń. I tyle, żyjemy dalej – „Klub pogromców Louisa Ortegi” daje przynajmniej nadzieję, że jest to możliwe.
Biorąc pod uwagę wyodrębnione przeze mnie wątki, jest to dobra, ważna i aktualna książka. Oprócz dostrzeżonej przeze mnie warstwy dydaktycznej młodzi czytelnicy docenią ją na pewno za dreszcz emocji, pewną przygodowość związaną z realizacją planu odpłacenia Louisowi pięknym za nadobne. Do czego można się przyczepić? Do tego, że nie został dokończony wątek rodziców Ariany. Do kilku pomyłek redakcyjnych przy opisach postaci. Może do „amerykańskości” w stylu pisania, jeśli ktoś akurat nie lubi – chodzi mi o to, że np. autor/autorka/osoba autorska ze Skandynawii napisaliby tę książkę inaczej, oszczędniej, coś tam by ukryli poza słowami. Jednak w odbiorze całości są to drobiazgi, a w ostatnim przypadku – moje indywidualne odczucia.
„Klub pogromców Louisa Ortegi” otrzymałam w ramach akcji recenzenckiej portalu Lubimy Czytać i wydawnictwa We need YA. Dziękuję, będę tę książkę polecać swojej młodzieży.