Przedstawia w tej książce Lyons opis działania współczesnych korporacji, koncentrując się głównie na startupach z Doliny Krzemowej w Kalifornii, ale myślę, że jego wywody dotyczą masy innych firm na całym świecie, także w naszym kraju.
Wyłania się z książki ponury obraz, oto współczesne korporacje w pogoni za zyskiem fatalnie traktują swoich pracowników, wpędzając ich w stresy, depresje i inne schorzenia. Wyróżnia Lyons cztery przyczyny takiego stanu rzeczy.
Po pierwsze pieniądze, pokazuje Lyons, że korporacje starają się za wszelką cenę płacić jak najmniej pracownikom (a wymagać jak najwięcej) i często im się udaje. Zmniejszanie kosztów pracy prowadzi bowiem do zwiększenia zysków, co jest głównym celem firm. To podejście bazuje na koncepcji noblisty Miltona Friedmana, który twierdził, że „szefom firm powinien przyświecać tylko jeden cel, którym jest maksymalizacja zysków z myślą o inwestorach.” W szczególności dyrektorzy firm nie muszą się przejmować swoim pracownikami ani społeczeństwem, a ci, którzy to robią: „głoszą socjalizm w najczystszej postaci” (cytat z Friedmana). Dodajmy, że koncepcje Friedmana są wciąż podstawą nauczania w szkołach biznesu, na wydziałach ekonomii czy zarządzania.
Zatem w korporacjach stosuje się różne triki, m.in. umowy śmieciowe czy zatrudnianie firm zewnętrznych. W efekcie straszliwie rosną dysproporcje w zarobkach i majątku. Obecnie dyrektorzy firm zarabiają około 350 razy więcej od szeregowych pracowników, czterdzieści lat temu zarabiali około 40 razy więcej, czyżby stali się lepsi 10 razy?
Następny czynnik to ciągłe zmiany wewnątrz firm: zmienia się technologie, koncepcje zarządzania, nawet architekturę biur czy pracowni. Przy okazji znakomicie wykpiwa Lyons tzw. nauki o zarządzaniu, twierdząc, że to jakaś wydmuszka. Opisuje zmieniające się mody na nowe sposoby zarządzania: najpierw jakaś metoda staje się niezmiernie popularna, po jakimś czasie odchodzi do lamusa, a pojawia się nowa i tak dalej. Autor omawia dwie metody zarządzania: 'agile' i 'lean startup', pokazując, że często ich stosowanie prowadzi do kompletnego bałaganu w korporacjach. A królikami doświadczalnymi, na których testuje się zmieniające koncepcje, są oczywiście pracownicy. Przy okazji, ciągłe zmiany fatalnie wpływają na załogę: prowadzą do permanentnego stresu.
Inny czynnik to niepewność: pracownicy żyją w ciągłym lęku przed utratą posady. Pisze tu Lyons o manifeście Hoffmana, właściciela Netflixa; ów dokument zdobył wielką popularność w biznesie. Hoffman stwierdził, że w korporacji załoga jest zespołem, a nie rodziną, oznacza to, że nie można liczyć na gwarancję zatrudnienia: „niczym w drużynie sportowej w każdej chwili możesz wylecieć.” I tak się dzieje, podaje autor wiele przykładów, jak pracowników zwalniano z dnia na dzień pod byle pretekstem, było to dla nich bardzo traumatyczne doświadczenie.
I wreszcie uprzedmiotowienie, kiedyś to my wykorzystywaliśmy technologię, teraz coraz częściej to technologia wykorzystuje nas. Na przykład w magazynach Amazona pracuje dużo robotów, niemniej i tak potrzebni są ludzie, ale: „Rzecz w tym, że Amazon oczekuje od nich, żeby sami zachowywali się jak roboty. Mają ograniczoną liczbę przerw i z trudem nadążają z wyrobieniem narzuconych norm. Wykonują monotonne zadania monitorowani nieustannie przez oprogramowanie, które ocenia ich wydajność i nakłada kary za wykroczenia.” Ludzie traktowani jak roboty... W efekcie powstaje głęboko toksyczne środowisko pracy. Co ciekawe, firmy bezkarnie monitorują pracowników elektronicznie, czego (teoretycznie) nie mogą robić władze w stosunku do obywateli, ale te ograniczenia prawne nie obowiązują pracodawców: „Szefostwo może podglądać cię, ile tylko chce. A z każdym rokiem robi to na coraz większą skalę.” Masakra...
Maluje zatem Lyons przerażający obraz, może przesadzony, ale coś jest na rzeczy, faktem jest, że w korporacjach obserwuje się wyraźnie malejącą satysfakcję z pracy i rosnący poziom stresu.
Książka jest przegadana i zbyt amerykańskocentryczna, ale to ważny głos w dyskusji na temat naszych warunków pracy i rosnącej władzy wielkich korporacji.